Medialne ciąże gwiazd: czy urodzenie dziecka to wciąż najważniejsze "osiągnięcie" kobiety?
Czy chcę, czy nie - dowiaduję się o ciążach celebrytek (kolaż, AK) Czy chcę, czy nie - dowiaduję się o ciążach celebrytek (kolaż, AK)
Czy chcę, czy nie - dowiaduję się o ciążach celebrytek (kolaż, AK)
Przy porannej kawie czytam, że Chrissy Teigen poszła w ślady Kim Kardashian i w ciąży postanowiła nosić się obciśle. Za to Emily Blunt , którą uwielbiam od czasów filmu "Diabeł ubiera się u Prady" , spodziewa się drugiego dziecka z mężem, Johnem Krasinskim.
Pod wieczór oglądam adaptację "Wojny i pokoju" na BBC. XIX-wieczne Rosjanki przez pierwsze piętnaście lat życia uczą się, jak być dobrymi żonami, marząc o romantycznej miłości, o której czytają w powieściach, potem przez dwa-trzy lata szukają właściwego męża, bywając na balach, flirtując z wąsatymi oficerami w asyście przyzwoitki i knując przeciwko koleżankom, a potem, dziewięć miesięcy od ślubu zostają matkami. Zajść w ciążę muszą, bo innego zadania dla nich jeszcze nie wymyślono.
W serialu role kobiet są jasno określone (fot materiały prasowe) W serialu role kobiet są jasno określone (fot materiały prasowe)
W serialu role kobiet są jasno określone (fot materiały prasowe)
Co to ma wspólnego z Chrissy Teigen i Emily Blunt ? Szokuje mnie chyba to, że ponad dwieście lat później, w życiu kobiet wciąż najbardziej interesujące jest to, czy już jest w ciąży, kiedy będzie matką i ile razy nią zostanie. Role, które gwiazdy odgrywają w życiu prywatnym, przynajmniej dla czytelników tabloidów, są wciąż ciekawsze niż te, za które mogą dostać Oscara.
Jak każda w miarę rozsądna osoba uważam, że pełnię szczęścia osiąga się, spełniając się na wielu polach, a już na pewno na polu miłosnym, macierzyńskim, towarzyskim i zawodowym. Wciąż nie potrafię sobie jednak poradzić z pewnym dysonansem. Okładki jedynie z rzadka krzyczą, że "Gosia zdobyła Mount Everest", "Krysia ratuje ludzi chorych na raka", a "Marysia wymyśliła nowego smartfona". Krzyczy się wciąż o tym, że "Gosia ma nieślubne dziecko", "Krysia jest w drugiej ciąży", a "Marysia właśnie urodziła". Gdy mężczyzna zostaje ojcem, pisze się o tym jako o kolejnym z jego osiągnięć, gdy kobieta zostaje matką, to osiągnięcie jest traktowane jako najważniejsze.
Można do tego podejść prostolinijnie. Ot, uwielbiamy ploteczki, a o ciąży plotkuje się najrozkoszniej. Można też dobrodusznie uznać, że cieszymy się z dobrej nowiny. Albo przedstawić to tak: ciąża jest naturalna, piękna, uniwersalna, więc jako że dotyczy gwiazd tak samo jak zwyczajnych kobiet, pozwala nam się utożsamić z naszymi idolkami.
Tak, to wszystko prawda. Ale wciąż przeszkadza mi, że z ciąży robi się jednocześnie osiągnięcie i skandal, zdarzenie naturalne i nietypowe, coś, co łączy gwiazdy z innymi matkami, a dzieli od tych, które matkami nie są. Może towarzyszy mi poczucie, że z tym utożsamieniem to jedna wielka bujda. Gwiazdy nie są takimi matkami jak matki, które znam. Mają po cztery opiekunki zamiast jednej, której oddają połowę pensji. Mają pałace z pięcioma pokojami dziecinnymi, a nie kawalerkę. Mają najlepszych chirurgów plastycznych, dietetyków i trenerów, którzy w dwa tygodnie po porodzie pomagają im (a może zmuszają je) wrócić do ciała sprzed ciąży. Jakby tych dziewięciu miesięcy, o których trąbiły tabloidy nigdy nie było.
Pamiętam, gdy Kate Middleton pokazała się po raz pierwszy publicznie zaraz po narodzinach księżniczki Charlotte. Włosy zrobione, full make-up, markowa sukienka. W kilkanaście godzin po porodzie, gdy większość dziewczyn pewnie chciałaby się skulić w kąciku, próbując nawiązać więź z dzieckiem, nauczyć się karmić piersią, zwyczajnie odpocząć. Podobno nowy zwyczaj nakazuje odwiedzać świeżo upieczoną mamę w szpitalu nie tylko rodzinie, ale i wszystkim znajomym. Czyżby syndrom Kate? Tyle że "zwykła", młoda mama raczej nie ma do dyspozycji sztabu makijażystów ani psychologów.
Próbuję widzieć postęp w tym, że kobiece sprawy (teraz już kobiece i męskie sprawy, bo w końcu mówi się "jesteśmy w ciąży") nie dość, że przestały być wstydliwe, to jeszcze są na tyle interesujące, żeby wszyscy chcieli o nich mówić. Ale zastanawiam się jednocześnie, czy nie odbiera się intymności jednemu z najbardziej intymnych chwil/miesięcy/wydarzeń w życiu. I czy jakoś, paradoksalnie, nie wraca się do czasów, gdy ciąża była najważniejszym wydarzeniem w życiu kobiety. Cóż, może zmienię zdanie, jeśli to będzie dotyczyć także mnie.
-
Zdjęła stanik i pokazała, jak zmieniają się piersi. "Wszystkie są piękne"
-
Dorota Gardias w nagiej sesji zdjęciowej. Fani oniemieli. "Jest ogień"
-
Dzieci chcą wiedzieć więcej o bezpieczeństwie w sieci. I liczą na rodzicówMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Zrób jedną rzecz. Bukszpan będzie gęsty i dorodny jak nigdy wcześniej
-
Gwiazda "Rodzinki.pl" w odważnej sukience. "Niczym Miss Polski"
- Fałszywy ksiądz oszukiwał wiernych przez 20 lat. Odpowiada za śmierć 12 osób. "Ludzie w piżamach uciekali"
- Czesia z "Klanu" niegdyś przytyła ponad 35 kg. Opowiedziała o chorobie
- Jej piersi prawie ją zabiły, jednak dziś są warte miliony. 77-letnia Dolly Parton zdradza sekret swojego wyglądu
- Dlaczego pies je trawę? Ekspert: przyczyną może być jego zdrowie
- Jak szybko ugotować ziemniaki? Wrzuć je do mikrofali. Będą gotowe w 10 min