"Orgazm jest tak długi, że wyciska mi z oczu łzy" [EROTYCZNY KONKURS FOCHA]

Nie, to jeszcze nie jest koniec. To jeszcze nie finał. Linda lubi nie tylko mocno, ale i wielokrotnie. Przed Wami kolejna erotyczna historia. Będzie niegrzecznie, pikantnie i ciepło - jak latem.

"Miał niegroźny fetysz stóp" (rys. Magda Danaj)

Każdy prawdziwy dzień lata - gorący, suchy, oblewający potem i grożący omdleniem - ma jeden piękny moment. Łatwo go niechcący przegapić albo w pośpiechu zignorować. To ta chwila po zachodzie słońca, kiedy niebo jest jeszcze jasne, ale zaczyna już gasnąć. Rozpuszczam wtedy długie włosy związane w kok. Opadają na kark i plecy, a pachnący, ledwie odczuwalny wiatr lekko je smaga. Ogorzała twarz, na której przybyło znów kilka piegów, odpoczywa. Chylący się ku końcowi dzień przynosi ukojenie stopom, o które ociera się brzeg sukienki. Prysznic, który wzięłam chwilę wcześniej, potęguje uczucie ulgi.

Chłonę ten moment, idąc w tłumie ludzi na festiwalu. Chłonę powietrze nasiąknięte wolnością, lakierem z irokezów i zapachem taniego wina. Idę sama, żeby pod sceną spotkać znajomą. Ale po drodze spotykam jego. Jest wysoki, nieprzesadnie muskularny, ma jasną karnację. Ciemne, bujne włosy i gęsty zarost. Patrzy przed siebie okropnie zmęczonymi oczami. Szare cienie pod nimi kontrastują z bladą cerą. Mam ochotę przyłożyć mu do twarzy kostki lodu. Nadchodzi z naprzeciwka i nic nie mówiąc, klęka u moich stóp. Podnosi sukienkę lekko do góry i ogląda moje stopy.

"Jaki to odcień?" - pyta. "Czerwień winna" - odpowiadam zgodnie z prawdą, bo takim kolorem pomalowałam tego dnia paznokcie. Podoba mu się. Ma niegroźny fetysz stóp i zaprasza mnie na piwo. Na kilku paznokciach u jego rąk dostrzegam pojedyncze pociągnięcia pędzelka. To czerwienie w różnych odcieniach. Więc nie jestem pierwsza. Trudno. Nie odmawiam. Znajomej wystukuję wiadomość, żeby nie czekała.

Jest oczytany, parę lat młodszy, trochę arogancki. Dotyka moich stóp i nie mam ochoty mu tego zabraniać. Nawet dla zachowania pozorów niedostępności. Pijemy piwo przy jego namiocie. Niedługo potem jesteśmy w środku. Myślę, że ten plastikowy substytut alkowy, choć całkiem duży, nie jest dobrym miejscem na seks, ale po chwili o tym zapominam. Jest mi wszystko jedno, bo wiem, że lada moment się zatracę, a przestrzeń i czas przestaną być ważne. W środku panuje półmrok, bo zmierzch jeszcze całkiem nie zapadł. On zaczyna od stóp. Kiedy ja leżę na plecach i patrzę w jego zmęczone oczy, on klęcząc, unosi moje nogi wysoko i całuje kostki, przykłada palce do twarzy i gładzi śródstopie. Ma idealne dłonie. Gładkie, zadbane. Jakby je codziennie zanurzał w jakimś cudownym balsamie. Musi słyszeć co myślę, bo w tej samej sekundzie sięga ręką między moje uda i zatapia palce w ciepłej wilgoci.

Opieram stopy o jego pierś, powoli je opuszczam, aż docieram do podbrzusza. Prawą kładę na sterczącym prosto przyrodzeniu, przyciskam je do jego ciała i zaczynam łagodnie masować. Prosi, żebym robiła to mocniej. Słucham. Pomaga mi dłońmi, bo wie, jakie ruchy sprawiają mu przyjemność. Zamyka oczy na kilka chwil, ale potem otwiera je i kieruje wzrok na mnie. Nadal mam ubranie, a on jest całkowicie nagi. Odrywam więc stopy od jego brzucha, podnoszę się i ściągam sukienkę, a potem stanik. Jestem szczupła, ale mam duże piersi, które kołyszą się miękko, kiedy siadam na nim i zaczynam go posuwać. Oboje lubimy szybki seks, lecz pierwsze ruchy są powolne, rozkoszujemy się nimi jak pierwszymi łykami słodkiego wina po długiej abstynencji. Dopiero teraz się całujemy. Zaczynamy jęczeć, raz głośniej, raz ciszej. Wokół nie ma nikogo, wszyscy słuchają koncertu. A nawet, gdyby byli tuż obok - jakie miałoby to znaczenie?

Zalewa nas pot i wypływające ze mnie soki. Ślizgam się po jego penisie natarczywie. Jestem pewna, że nie może być już twardszy. Jego ręce mocno chwytają mnie za biodra i pomagają się odwrócić. Nabijam się na niego tyłem, żeby mógł dotykać moich stóp. Kiedy opadam już z sił, kładę się znów na miękkim materacu. Wie, co to znaczy. Najpierw całuje wnętrze moich ud i napawa się zapachem mokrej cipki. Potem zaczyna ssać. Gdy słyszy, jak z rozkoszy łapię płytkie oddechy, przerywa, żeby wsunąć język do środka. Nie mogę tego znieść. "Pieprz mnie" - mówię mu i odwracam się na brzuch. Podciąga moje biodra do góry i wchodzi we mnie mocno. Cała faluję od impetu. Orgazm jest głęboki, długi, zapiera mi dech i wyciska z oczu łzy.

Wyjmuje penisa z mojej pulsującej cipki, choć wcale tego nie chcę. Daje mi czas na odpoczynek. Przez chwilę jestem jeszcze zamroczona, jak przez grubą ścianę słyszę dźwięki muzyki. Stopniowo przytomność przywracają mi jego dłonie, które tym razem pieszczą moje piersi. Potem czuję łapczywe pocałunki i ssanie brodawek. Zatapiam rękę w jego włosach. Czuję, że wilgotnieję na nowo. Robię w końcu to, co miałam ochotę zrobić już na początku - przywieram ustami do jego krocza. Pozwala mi objąć nimi swoje przyrodzenie. Wiem, że nie minie wiele czasu, nim przyniesie mu to upragnioną ulgę i oboje zostawimy za sobą ten upalny dzień lata.

E. G.

Więcej o: