Gotujemy razem! Czy nasz związek to przetrwa?

Nic tak nie zbliża jak wspólne gotowanie. Właściwie to nie, jest kilka rzeczy, które zbliżają bardziej, ale gotowanie też jest w porządku. O ile mamy pod ręką wino. Wino pomaga. Zawsze.

Gotowi na wszystko? rys. Magda Danaj

- To co, idziemy gdzieś na obiad?

- Nie chce mi się... Nigdzie bym się dzisiaj nie ruszał... Może coś zamówimy?

- Eee... Nie mam ochoty na śmieciowe żarcie.

- Ja w sumie też nie. Dobra, zobaczę co w lodówce piszczy i pokombinuję.

- Głupio mi trochę, że cały czas ty gotujesz.

- Byłem kucharzem to gotuję. Ty też przecież kiedyś zrobiłaś... coś. Co to miało być?

- Lasagne. Jak miałeś wiatrówkę.

- Ano tak. Ahahaha. Hahahahahaha!

- Coś zabawnego?

- Przypomniało mi się jak odcedzałaś makaron i potem musiałem wannę przepychać.

- Zjadłeś? Zjadłeś!

- Oczywiście! I nagle wiatrówka przestała być największym problemem.

- Myślisz, że bym się nie chciała nauczyć? To masz rację. Ale trochę nawet umiem, pomagałam mamie kiedyś... dawno...

- No to chodźmy, teraz mnie pomożesz. Będzie fair. OK?

- Aaaale, fajnie, go-tu-jemy ra-zem, go-tu-jemy ra-zem!

- Mhm. Tam sobie w kącie usiądź.

- A mogę winko otworzyć? Ale będzie zabawa!

- Możesz, możesz. Co tu mamy... No dobra. Przaśnie będzie i siermiężnie, ale trudno. Polski obiad. Schab, ziemniaki i surówka. Może być? Sorry, tyle jest w lodówce.

- Suuuper, co mam robić? No co, no co, raaany, ale jestem podekscytowana! Gotujemy razem! O ja! No dawaj, zleć mi zadanie, kapitanie! Baa-czność! Spoo-cznij. Jestem gotowa!

- Kartofle obierz.

- Żartujesz sobie? Ej, przecież to każdy potrafi! Coś trudniejszego może?

- Zacznijmy od tego.

- O fujka, jakie one brudne!

- To opłucz. I obieraj. Rozbiję mięso w tym czasie.

- No czekaj, bo mi kieliszek podskakuje!

- Mhm. Już go odstawiam. Całkiem ładne te schaby, patrz!

- Normalne, różowe. Spójrz, już dwa obrałam!

- ...

- Co?

- Nic. Szkoda, że kominka nie mamy. Byłabyś niezła w ciosaniu drewienek.

- Pfff.... To sam sobie obieraj. Prostacka robota. A co tam mieszasz?

- Jajko do panierki. A tu mamy bułkę tartą.

- O, to obierz resztę, a ja kotleciki zapanieruję. Robiłam to z mamą! Naprawdę! Trzeba ładnie obtoczyć w jajku, potem w bułce, prawda?

- Prawda, tak dokładnie, z obu stron. Dobra, to zamiana.

- Czemu tak szybko obierasz?

- To ziemniaki, a nie operacja na otwartym mózgu. Teraz je myjemy, kroimy na równe kawałki, żeby się szybciej gotowały i do garnka z wodą. Sól i na gaz.

- A zobacz, ładnie upanierowałam kotlety?

- O kurczę! Bardzo ładnie! Jak równiutko z każdej strony... Hohoho, no proszę!

- A widzisz?! A wiiidzisz! Umiem coś w tej kuchni jednak. Nalej mi proszę, bo mam ręce upaćkane.

- No pewnie, naleję, zasłużyłaś, pięknie! A jakie przyprawy dałaś?

- Co?

- Sól, pieprz, chilli, czosnek...?

- Kur@#*!!!!!

- Daj, daj, cicho, opłuczemy pod zlewem. I... co tam na fejsie nowego?

- Nic czekaj, tylko odpiszę. Bo napisałam, że robię obiad i się pytają co. Co robię?

- Piątą kolumnę.

- Tak się to danie nazywa?

- Nie, to danie nazywa się "Kartofle, schab i surówka".

- Łeee... hik! Przepraszam. A jak je ładnie nazw-hik-ać?

- "Royale with cartofle".

- Ładnie. Poczekaj, czekaj... Odpisałam. Co teraz mam robić?

- Hmm... Ziemniaki się gotują, kotlety po renowacji gotowe do smażenia... Jedziemy z surówą.

- Bomba! Pokroić coś? Hik?

- Nienienienie, ja pokroję. O tu masz, patrz, wszystkie ingrediencje.

- Ko-hik!-go?

- Po prostu odmierz proszę dwie łyżki oliwy, łyżeczkę octu winnego, dodaj szczyptę soli i trochę ziół prowansalskich...

- Które to te ostatnie?

- Te co mają napisane na opakowaniu "Zioła prowansalskie". Ogarniemy? Damy radę?

- Kpisz? O, mam kom-hik!-cia!

- Wody się napij może. Co piszą?

- "O jakie piękne!". "Mniam!". "Bym jadł!", "Zostawcie mi trochę!".

- A co za zdjęcie dałaś?

- Tych panierowanych, no co się smażą teraz.

- Wymieszałaś sos?

- Co? Hik? Tak. Prawie. No tak, wymieszałam.

- Dawaj. Teraz polewamy nim tę pokrojoną pekińską z kukurydzą i papryką... O łaaadnie. I mieszamy, mieszamy wszystko razem. Bo muszę odcedzić i odparować ziemniaki i schab już dochodzi... Pomieszasz? Chcesz?

- Pomie-hik! - szam! O, mama dzwoni. Cześć mamuś. A nic, dobrze wszystko, obiad robię. Hik. No pewnie. Rojal z kartoflami. A takie coś wymyśliłam, na po-hik!-czekaniu. A u niego też dobrze, dziękuję, siedzi tu sobie-hik! - w kuchni obok i patrzy jak pracuję... Poczekaj mamo... Zostaw to wino! To moje jest! No weź tu postaw oddaj! Oddzwonię za chwilę! Nie z gwinta, no przestań...

Więcej o: