Jak wkurzyć faceta? 6 niezawodnych sposobów

W pełnokrwistym związku potrzebne jest coś więcej, niż radosne "pitu pitu" i spijanie sobie z dzióbków. Burza z piorunami oczyszcza atmosferę, podnosi ciśnienie i libido. Oto jak zagwarantować sobie dobrą awanturę.

Nie ma nic fajniejszego, niż po porządnej awanturze porządnie się pogodzić. Oczywiście, pod warunkiem, że nie przekroczymy pewnych granic. Nawet w stanie skrajnego uniesienia, nie wolno używać takich zwrotów, jak "nigdy", "zawsze", "malutki", "dobry człowiek" oraz "twoja matka". Wolno natomiast rzucać talerzami, a jeśli talerzy szkoda - słoikami. Uwaga, ważne: nie wolno robić tego w obecności dzieci. Oto warunki brzegowe, a teraz konkrety.

Sposób pierwszy: posprzątaj mu garaż

Albo biurko. Albo skrzynkę z narzędziami. Ułóż wszystko tak, żeby równo leżało, wyczyść to co brudne, wyrzuć zepsute . Zwłaszcza ten ostatni punkt daje gwarancję fenomenalnej burdy, którą będziecie wspominać latami i wy, i wasi sąsiedzi.

Sposób drugi: kill go softly

Zrobiłam to ksylitolem, czyli cukrem brzozowym. Rewelacyjny zamiennik tradycyjnego, o wiele mniej kalorii, za to sporo korzystnych dla zdrowia drobinek. Aby jednak nie doprowadzić do koszmarnego rozwolnienia, trzeba specyfik wprowadzać do diety powoli , powiedzmy po łyżeczce dziennie, aż się ustrój przyzwyczai i zaakceptuje. Ja natomiast wypełniłam ksylitolem cukierniczkę, i już. Biedny pan B. Trzy dni totalnego rozstroju i przerażenia: czy to już mój kres? A to nie kres, tylko moja żoneczka, Twardowska. I awantura, jak się patrzy.

Sposób trzeci: zrób mu niewinny żarcik

Któregoś dnia budzę się i co widzę? Widzę pupę pana B. apetycznie wyzierającą spod kołdry. Traf chciał, że dzień wcześniej dostałam od koleżanki sztuczne tatuaże, w tym jeden, największy w formie motyla. Niewiele myśląc, przeniosłam tatuaż na mężowski pośladek. I sobie poszłam do pracy. Parę godzin później zerkam w wyciszony telefon i widzę 10 nieodebranych połączeń. Mąż. Oddzwaniam: - Oszalałaś - krzyczy w telefon - zrobiłem sobie w tyłku dziurę pumeksem!

Cóż się okazało. Gdy wstał, nasz małoletni wówczas syn zawołał rozentuzjazmowany "Tatusiu, masz motylka! Jaki śliczny motylek!" Tatuś nie podzielił jednak entuzjazmu latorośli. Bo? - Bo wiesz, co by się stało gdyby mnie tego dnia na przykład aresztowali ? - powiedział.

Cóż. Było to już parę ładnych lat temu. Do dziś pamiętam tę awanturę. I do dziś nie wiem, jakie miał plany na ten dzień.

Sposób czwarty: poproś o pomoc kolegę

To jest doskonały sposób. Kolegę wybierasz starannie: musi być barczysty, przystojny, z kwadratową szczęką, z jakimś Noblem na koncie i jeżdżący czerwonym ferrari. Ewentualnie możesz się z nim umówić, że będzie tak o sobie mówił (jeśli jest miły, nie weźmie za to bardzo drogo). Tego wspaniałego człowieka poproś o naprawienie cieknącego od dwóch lat kranu albo o przyklejenie progu, który się odkleił w ubiegłym stuleciu. Za jednym zamachem załatwiasz w ten sposób kilka spraw: masz naprawiony kran (próg), masz naprawione wszystkie usterki w domu (zrobi to mąż zaraz po wyjściu kolegi-fachowca) i cudowną, po prostu królewską awanturę, którą latami będziesz wspominać z satysfakcją.

Sposób piąty: mów do niego "Misianku"

Na przykład wtedy, gdy wychodzicie ze sklepu spożywczego w górskiej miejscowości, a przed tym sklepem stoi pięciu zarośniętych górali, niespiesznie sączących piwo z butelek. Nie trzeba chyba wątku rozwijać, wszystko jasne, prawda?

Sposób szósty, ryzykowny: przejrzyj mu kieszenie, szuflady, SMS-y

I wyciągnij surowe konsekwencje. Ja postawiłam na grzebanie w komórce. I znalazłam krótką wiadomość tekstową, wysłaną do koleżanki z pracy, treści następującej: "Wyciągnąłem ptaszka z dziury, teraz nie wiem, który - który". Co sobie pomyślałam - wiadomo: była dziura i był ptaszek. Ile ja się nakrzyczałam, nawyżalałam przyjaciółkom, natłukłam tych słoików (ale mniejszych, bo o większe zawsze trochę trudniej), zanim przyjęłam do wiadomości, że to cytat z filmu "O dwóch takich co ukradli księżyc" , że to był ciąg dalszy rozmowy, że był kontekst - i tak dalej. Potem role się odwróciły, no bo jak wyjaśnić fakt grzebania w cudzej, a choćby i mężowskiej komórce? To była naprawdę piękna awantura... Czego wam wszystkim serdecznie życzę.

Z awantur wynika jeszcze jedna korzyść: pewność. Pewność, że kocha. No, bo jak inaczej wytrzymałby to wszystko?

Zobacz wideo
Więcej o: