Nie można być "trochę" rasistą, homofobem, mizoginem - o tym, jak słowa nakręcają przemoc

Czytamy o spaleniu kukły Żyda we Wrocławiu, ale z rozbawieniem powtarzamy antysemickie dowcipy. Walczymy o prawa kobiet, z pogardą mówiąc o samotnych matkach. A przecież diabeł tkwi w szczegółach, a konkretnie - w słowach.

Zofia Kuncewiczowa wspominała kiedyś, że każde słowo wypuszczone z ust zostaje gdzieś w kosmosie. Każde zło zaczyna się od pogardy, przemoc od nieufności. Tym bardziej razi mnie, że w dyskursie nad współczesną Polską pewnych ciężkich słów się unika, podczas, gdy inne, powtarzane do upadłego, stają się trampoliną karier politycznych. Dlaczego pisze się o marszach anty-imigranckich, skoro ich przebieg wskazuje na to, że są to demonstracje rasistowskie i ksenofobiczne? Dlaczego nacjonalizm jest tak często nazywany patriotyzmem? Dlaczego, choć zaniepokojeni tym, co się dzieje w kraju, ulegamy podwójnym standardom?

Słyszeliście o żarcikach, by syryjskich uchodźców umieścić w Auschwitz? A o spaleniu kukły Żyda na rynku Wrocławia, "europejskiej stolicy kultury"? A o pobitym przez kolegów po "anty-imigranckim" marszu szóstoklasiście? Dobra, odpuszczę sobie wyliczanki. Gdybym miała wymienić wszystkie niepokojące zdarzenia z kilku ostatnich miesięcy, starczyłoby na cały artykuł. Przeglądając fejsbukowy newsfeed, gdzie obok artykułów o polityce funkcjonują zdjęcia kotków i check-iny w kawiarniach, robi mi się niedobrze na myśl o tym, jak w tym informacyjnym bigosie przemoc miesza się z trywialnością. Łykamy to, wzruszając bezradnie ramionami. A mamy przecież przynajmniej jedno narzędzie, by odciąć się od przemocy: słowa.

Pikieta ONR, podczas której Piotr R. spalił kukłę ŻydaPikieta ONR, podczas której Piotr R. spalił kukłę Żyda FOT. WOJCIECH NEKANDA TREPKA FOT. WOJCIECH NEKANDA TREPKA

"Ja nic nie mam do czarnuchów, byle asfalt znał swoje miejsce". "Kobiety są równe z mężczyznami, ale o niektórych kwestiach nie powinny decydować". "Toleruję homoseksualizm, ale nie lubię pedałów". Jeśli utożsamiasz się z którymś z tych zdań, nazywaj rzeczy po imieniu. Nie można być trochę rasistą, trochę mizoginem, trochę homofobem. Jeśli twoje poglądy nacechowane są awersją, nieufnością i wrogością, nazywaj rzeczy po imieniu. Jeśli uważasz, że jako prawdziwy Polak powinieneś pogardzać Żydami i lesbijkami, powiedz - jestem antysemitą i homofobem . Przynajmniej będziemy wiedzieć, na czym stoimy. Nie zrozum mnie źle - nie chcę cię nawracać na moje poglądy. Uważam, że masz prawo do neutralności, lęku, sceptycyzmu - ale nie masz prawa do przemocy.

Nie chciałabym kierować tego tekstu tylko do radykałów. Strasznie zgrzyta mi dzielenie Polaków na barykady "lewaków" i "katoli". Świat nie jest czarno-biały, a sprowadzanie Polski do historii rodem z "Samych swoich" , z Marią Peszek żyjącą w wojnie podjazdowej z Terlikowskimi, jest zwyczajnie głupie. Tym bardziej, drogie szaraki, postuluję o ostrożność i dokładność w artykułowaniu opinii. Nieszkodliwe w teorii uwagi o obrotności "Żydków", o źle prowadzących auta babach - to nie są to niewinne żarciki, tylko zdania niosące ładunek pogardy. To, że niektóre nawyki mamy niemal wdrukowane jako nieszkodliwe nie znaczy, że nikogo nie zranią. Więc po cholerę je powielać?

Jestem za tym, by używać słów z rozwagą, ale konkretnie, niezależnie od poglądów politycznych. To oczywiście niełatwe - granica zmienia się w zależności od punktu widzenia. A jednak wierzę, że tam, gdzie pojawia się przemoc, nie można bać się konkretnych określeń opisujących jej źródło. Przecież tak niedawno tych konkretów zabrakło na rzecz "czystości rasy", braku zaufania, rzekomych spisków. Trudno jest zrozumieć rządzące krajem nastroje, skoro narracja o nich to do perfekcji opanowane przez polityków welony eufemizmów. A przecież mówić o tym trzeba.

Na koniec dodam, że wierzę, że metka antysemity czy nacjonalisty nie przykleja się do człowieka na całe życie. Można rzucić głupim żartem i zmitygować się, że był głupi. I tej refleksji, nam wszystkim, życzę.

Zobacz wideo
Więcej o: