Zastanawialiście się, co cechuje szczęśliwy związek? Znalazłam podpowiedź (w tekście opublikowanym na www.huffingtonpost.com) - bezceremonialne podejście do fizjologii (a zwłaszcza defekacji). Ile jest w tym prawdy?
To, jak para podchodzi do tematu defekacji, rzeczywiście ewoluuje. Nie, to nie jest moja osobista refleksja, inni autorzy ubiegli mnie wyróżniając kilka stadiów rozwoju związku, opierając jego ewolucję o niebywale śliski temat, jakim jest kupa .
SZUKASZ SPOSOBU, BY NAPRAWIĆ SWÓJ ZWIĄZEK? TEN TEST POMOŻE ZDIAGNOZOWAĆ WASZĄ RELACJĘ>>>
Zaczynamy znajomość od udawania, że jesteśmy istotami pozbawionymi układu trawiennego . Potem wkraczamy w etap, w którym zdradzamy, że jednak zdarza nam się wyskoczyć do ubikacji na siusiu. Dłuższą nieobecność tłumaczymy niezwykle dokładnym myciem rąk (ach, ten szum wody zagłuszający wszelkie "niestosowne" odgłosy dobiegające z toalety) lub kontemplacją kunsztu projektanta wnętrz ("wybacz, że tak długo, ale zapatrzyłem się na wzór na twoich kafelkach").
W końcu dochodzimy do etapu, kiedy przyznajemy przed sobą, że faktycznie, tak jak uczono nas na lekcjach biologii, człowiek się wypróżnia. Na tym etapie zainteresowanie wystrojem wnętrz ustępuje autentycznej trosce o dobro partnera wyrażanej słowami: "może lepiej teraz tam nie wchodź!" .
Jak traktować tematy drażliwe? Najlepiej żartem (fot. iStock) Jak traktować tematy drażliwe? Najlepiej żartem (fot. iStock)
Jak traktować tematy drażliwe? Najlepiej żartem (fot. iStock)
I proszę bardzo - dochodzimy do dojrzałego związku. Pojawiają się pierwsze, jeszcze lekko zawoalowane rozmowy o kupie. Powodowane nie tyle specyficzną ciekawością, co raczej troską. Świadczą o naszej gotowości do otoczenia drugiej osoby autentyczną opieką. Dowodzą, że na sercu leży nam jej dobro. I komfort. Również komfort korzystania z toalety.
Wiele par poprzestaje na tym etapie - dyskretnego poinformowania drugiej osoby, że tak, one też należą do tajnego stowarzyszenia, którego członkowie trawią , a niestrawione resztki, niestety bardzo rzadko roztaczające wokół siebie kwiatową woń, wydalają. Oczywiście, w zależności od wrażliwości partnera informacja ta powinna być mniej lub bardziej zakodowana tak, aby obie strony w rozmowie o kupie czuły się komfortowo.
Niektóre pary wchodzą jednak na grząskie, zdawało by się, rewiry i oddają się z pasją narracji doznań z toalety. Wybaczcie, że nie przytoczę tu żadnego przykładu, ale nie chcę się zagłębiać w bogate opisy barwy, konsystencji, struktury oraz kształtu. Co innego uznać fizjologię za chleb powszedni i nie czuć nią niepotrzebnego skrępowania, a co innego czynić z niej poezję życia.
Niezaprzeczalnie jednak swobodne rozmowy o defekacji przechodzą na główny plan w związku, kiedy ten dojrzeje do przyjęcia kolejnego członka (lub członkini). Pewnie myślicie, że chodzi mi o dziecko. Tak, też, a może przede wszystkim, bo w życiu małego człowieka defekacja jest obok jedzenia, spania i płaczu podstawową aktywnością. I wszyscy członkowie rodziny z uwagą pochylają się nad zawartością pieluchy, a nieco z większym rozdrażnieniem nad tym, co powinno być zawartością pieluchy, ale wydostało się z niej na zewnątrz. Ale chodzi mi tu także o pojawienie się w związku pupila (psa, kota, rybki).
SZUKASZ SPOSOBU, BY NAPRAWIĆ SWÓJ ZWIĄZEK? TEN TEST POMOŻE ZDIAGNOZOWAĆ WASZĄ RELACJĘ>>>
O ile ty możesz dyskretnie oddalić się ze swoją potrzebą fizjologiczną od partnera ograniczając się jedynie do zdawkowej informacji, o tyle domowi pupile stawiają ją w centrum domowego życia ("Szybko, otwieraj okna i podaj mi łopatkę do kuwety!", "Idziesz po piwo? Weź psa, może się załatwi, bo dziś nie było kupy na spacerze.", "Czy to, co jej tam tak dynda przy ogonie to pasożyt?"). Tak, pojawienie się w związku kolejnego stworzenia faktycznie prowokuje częstsze i pozbawione skrępowania rozmowy o defekacji . Ale czy ta otwartość i brak skrępowania fizjologią sprawia, że związek faktycznie jest on szczęśliwszy?
Czy ma rację Jeremi Glass ( autor wspomnianego na początku artykułu ) twierdząc, że pary rozmawiające bez skrępowania o kupie należą do najszczęśliwszych ? Cóż, znałam kiedyś pewną parę. On był pasjonatem defekacji i swobodnie opowiadał o swoich toaletowych przeżyciach, bojach, zwycięstwach i porażkach. Po pewnym czasie się rozstali i chociaż on miał wiele zalet, to ona ich związek określa krótko: był gówniany.