Marzenia kontra rzeczywistość (rys. Magda Danaj)
Statystycznie przeciętny stosunek trwa nie dłużej niż 5,4 minuty! Tak, tak, ten przecinek jest dobrze postawiony. Naukowcy (a jakże, amerykańscy) dokonali takich obliczeń po wnikliwym przebadaniu aktywności seksualnej 500 par z różnych krajów. Czas stosunku był mierzony od chwili wprowadzenia penisa do "środka", do momentu euforycznego uwolnienia ejakulatu. Oczywiście, wyniki par zostały uśrednione, bo wśród ochotników byli tacy, którzy szczytowali szybciej niż inni.
Najsłabiej w zestawieniu wypadli Turcy - raptem 3,7 minuty ( miejcie to na uwadze dziewczęta planujące ekhm, odpoczynek poza granicami naszej pięknej ojczyzny ). Kawa po turecku - tak! Seks po turecku - dziękuję, to dla mnie za mało.
Wiem, że zastanawiacie się, jak na tym tle prezentują się Polacy. Nie najgorzej. Nie mamy powodu do wstydu. Z badań przeprowadzonych przez profesora Izdebskiego, a opublikowanych w "Seksualności Polaków na początku XXI wieku" , wynika, że Polacy na seks (a właściwie sam stosunek) przeznaczają średnio około 13 minut (może warto tę informację jakoś subtelnie przemycić do materiałów promujących Polskę? Może wreszcie atrakcyjnością dorównałaby egzotycznym krajom? Tak, wiem, to takie niestosowne).
Dobrze, dość nudnej teorii. Praktyka pokazuje, że długość trwania stosunku staje się istotna zazwyczaj dopiero wtedy, gdy seks trwa krócej niż blok reklamowy na Polsacie . Hmm, zaraz, to złe porównanie. Reklamy na Polsacie trwają wystarczająco długo, by zdążyć nawet zapalić papierosa "po". Dobrze, koniec żartów, bo sytuacja jest mniej radosna dla tych pań, których ukochany macho wyposażony jest w szybkostrzelny pistolecik oddający strzały od razu po odbezpieczeniu. Ty nawet nie zdążysz pomyśleć o tym, aby nacisnąć na spust, kiedy on już finiszuje. Co zrobić z tak spontanicznym gagatkiem?
W odmętach internetu nie brakuje sposobów na wydłużenie penisa czasu trwania zbliżenia. Począwszy od takich, które wprawiły mnie co najmniej w stupor: "posmaruj jego prącie znieczulającą maścią Emla" (nie lepiej nagle ryknąć mu do ucha kolędę? objąć ustami nos i dmuchnąć ile pary w piersiach?). Poprzez takie, które raczej lekko śmieszą: "zadaj mu w trakcie skomplikowane pytanie" (przewalutowałbyś kredyt hipoteczny we frankach na jeny?). Aż do całkiem sensownych: "postarajcie się urozmaicić wasze życie seksualne, dbajcie o grę wstępną u niej, zmianę tempa i pozycji u niego" oraz "a może seksuolog" ?
Seks, który trwa dłużej niż kilkanaście minut zazwyczaj nie jest opisywany w kategoriach problemu. Chyba że dojdzie do bolesnych otarć, u któregoś z uczestników erotycznego maratonu. Ale nawet wtedy jest to relacjonowane z pewną dumą. Sporadycznie ukrywaną. Oczywiście, jest to jak najbardziej normalne u tych szczęśliwców, którzy są w związku od niedawna albo trwali w erotycznej posusze od lat i nagle znalazł się chętny do spółkowania (jupi).
Całonocne maratony erotyczne u par z wieloletnim stażem zdarzają się jednak nieco rzadziej (wiem, wiem, zaraz będziecie próbować udowodnić mi w komentarzach, że jest zupełnie inaczej, lepiej i intensywniej). Czytając fora, ale i posiłkując się własnym doświadczeniem, mogę stwierdzić, że czas na erotyczny hedonizm i celebrę najłatwiej znaleźć w weekendy i podczas urlopów. Gdy za to ta przeklęta codzienność, parszywa bieżączka daje w kość, nie ma nic lepszego niż szybki numerek . I nie mam wtedy nawet głowy do tego, aby zastanawiać się, czy mieszczę się w erotycznej średniej światowej. Bo mimo szacunku do nader ważkich obliczeń naukowców, w istocie wierzę tylko w to, że dobry seks to taki, który daje rozkosz i uwalnia. Ile powinien trwać? Ile Wam akurat trzeba.
