Pierwsze spotkanie z przyszłymi teściami, czyli bliskie spotkania trzeciego stopnia (rys. Magda Danaj)
- Ale przyznaj, stresik miałeś co?
- Żartujesz? Wcale a wcale!
- Taaak? A jak mój ojciec wyjął broń do czyszczenia?
- Chodzi ci o to, że podniosłem ręce do góry? Przeprosiłem twoją mamę za zbitą filiżankę...
- Z Indii ją przywiozła!
- Ta giwera też nie wyglądała na taką z Włocławka.
- Nie, kolega mu załatwił.
- No, ale jak miałem zareagować? Pokazałem puste ręce, żeby bezbronnego nie zastrzelił. A że kawa...
- Nie zastrzeliłby, umie się z nią obchodzić. Zresztą potem poszło dobrze, co nie?
- Wiesz, jestem koneserem domowych nalewek i on to docenił.
- Wielokrotnie. Zwłaszcza jak podałeś mu przepis na swoją porterówkę.
- A widzisz?! "Nie bierz tego, nie bierz, to gorzej niż paliwo lotnicze!". Pyszniutkie, mówiłem. Lody przełamane.
- Jak to asfalt rozpuszcza, to trudno, żeby nie przełamało lodów.
- Twojej mamie też smakowała!
- Chciała być uprzejma. Wzięła łyczka i poszła do kuchni po proszek na wątrobę.
- Nie mówiłaś... Ale to cudowna kobieta jest! Ty nic a nic do niej nie po...
- Co?
- Proszę?
- Co chciałeś powiedzieć? Że co ja do niej nic a nic?
- ...nie powinnaś mieć. O, to. Nie patrz tak.
- Polubili cię chyba, wiesz?
- Mam nadzieję. Ja ich bardzo!
- Trochę mnie to niepokoi.
- Czemu?
- Wyczułam wspólny front. Z wyciąganiem zdjęć to przesadzili.
- Oj daj spokój, samo tak zeszło po tej rozmowie o dzieciństwie. Co było... hahahaha... w tym... hahaha!?
- W twoim drinku chyba!
- Nieee, w tym pióropuszu co na komunii miałaś? Hahahaha!
- Nie kładź się na mnie teraz! Nie kładź się! Prowadzę!
- O, twój tato przysłał mi właśnie esemesa!
- Co napisał?
- "Źle jedzie po mieście na rondach".
- Co k@%#a?!!!
- Sorry, źle przeczytałem. "Złe żerdzie na cieście po flądrach". Za dużo wypiliśmy pewnie.
- Ściema. Pokaż.
- Skasowałem, mało miejsca na karcie...
- Dobra, cwaniaczku, zobaczymy, jak będzie za tydzień u twoich rodziców.
Tydzień później.
- Hahahahahahahahahahha!
- ...
- Hehehehehehehhe!
- Skończyłaś? Nie włączaj mi teraz wycieraczek!
- Przepraszam, chciałam zobaczyć tę bliznę, jak spadłeś z rowerka!
- Ta jest od huśtawki. Od rowerka mam... Cicho!
- Mówiłeś, że z kimś się biłeś, jakieś noże, krwawe porachunki, hoho, hahahahahaha!
- Bo to potem. Najpierw mi się dzwonek kiedyś wbił, a potem...
- Oj nie bądź zły, to śmieszne było.
- Bardzo. Dobrze się bawiłaś?
- Znakomicie. Twoja mama...
- Mhm. "Gotujesz? Nie? To świetnie, niech się wreszcie chłopak ogarnie!". Nie zapomnę jej tego!
- Słodkie to było... "Bąbelku".
- Ejejej, przypadkiem jej się wyrwało, już dawno mnie tak nie nazywała!
- Poczekaj czekaj, a jak szło z tym Szwejkiem?
- Nijak.
- "Zawsze był mądry, to ja nie rozumiałam, a on tak się śmiał, że popuścił w rajtuzki".
- To nie było tak przecież... Jeezuuu!
- Mam dzwonić, jak będziesz zły i śmieci nie chciał wynosić.
- Zdrajcy... Wszędzie zdrajcy.
- Tata też ci się udał. Czemu nie potrafisz tak tańczyć jak on?
- Bo wiedziałem, że będę prowadził z powrotem?
- Cicho. Halo? Tak, prawie dojechaliśmy. Bardzo ładnie prowadzi "Bąbelek".
- Przecież zaraz mnie c%*j jasny trafi!
- Nie nie, krzyczy, bo benzyna podrożała. To ja wam dziękuję! Oczywiście. Coooo?!!! W przyszłym tygodniu? Eeee... świetnie! Zdzwonimy się, papa!
- Nie chcę pytać.
- Nie chcesz wiedzieć.
- A gdzie mamy...?
- W mieście. W knajpie.
- Kto?
- Moi i twoi.
- I my?
- I my.
- Jak to?
- Nie wiem... podałam telefon. Zdzwonili się. Co teraz zrobimy?
- Tu zajedziemy. Znam to biuro. Może mają szybkie last minute na Baleary. "Pączusiu".