Ratunku! Mam 40 lat i właśnie mnie zwolnili
Stało się, czeka mnie los freelancera (fot. Pexels.com CC0)
Zwolnili. Z tej podstawowej pracy, która zapewniała przeżycie. Dlaczego? Bo jestem świetna, to się rozumie, tak właśnie jest, ale niestety, "likwidacja stanowiska pracy". Jakiego? Dziennikarskiego. Bo kto to widział, dziennikarz w gazecie. A raczej w magazynie eleganckim i kolorowym. To jakieś szaleństwo. Dlaczego o tym piszę? Bo ponoć Wydział Dziennikarski na UW w tym roku również oblegany. I ja pytam: "Ale jak to? Wy nie wiecie, że to już nie jest zawód przyszłości?". Ja wiem, wy wszyscy z tego dziennikarstwa pójdziecie potem do telewizji. I będziecie drugimi Marcinami Prokopami, Dorotami Wellman i Monikami Olejnik (obyście tylko Durczokami nie zostali!). Tak, pewnie niektórym wam nawet się uda. Ze dwóm czy trzem. Ale reszta?
Dobra, nie będę się czepiać, nie będę odbierać wam marzeń. Uda wam się. Na pewno (Ilu znam dziennikarzy po dziennikarstwie? Chyba jednego. Może dwóch). Ale żeby nie było, że nie ostrzegałam (teksty do netu bardzo tanio stoją, że tak tylko wspomnę mimochodem). Koleżanka z Wielkiej Brytanii twierdzi, że u nich powoli o pracy dziennikarza mówi się, że to robota dla bogatych. Coś w tym jest, u nas te naprawdę bogate osoby mają po prostu swoje programy w telewizji. I nie muszą się martwić o oglądalność. Przypadek? Nie sądzę.
Ale mnie zwolnili. Nie wiem, może powinnam się tego wstydzić? Eufemizm jakiś znaleźć? Że rozstałam się z pracodawcą, ale w głowie ciągle maj? I miliony pomysłów? No miliony. Franków do spłacenia. W sumie pierwszy raz w życiu mnie zwolniono, a robię "w prasie" już prawie 20 lat. Ho ho. Jak zaczynałam, to były złote lata "kolorówki". W każdym magazynie co najmniej 10 dziennikarzy. Na etacie. Za złoty pieniądz. Mnóstwo grafików. Sekretariat, tak! Sekretariat redakcji, składający się z kilku osób, a nie jeden sekretarz, który ledwo ciągnie na umowę o dzieło, wcale nie tak wysoką, żeby mógł sobie sam odłożyć na emeryturę. Naczelny, dwóch zastępców na pensjach diamentowych. Żyć nie umierać, roboty moc, kraina mlekiem i miodem płynąca. Ale to już było.
Dzisiejsze magazyny nie potrzebują dziennikarzy. Zero, null. Bo w sumie po co? (tak, przesadzam, czasem gdzieś jeszcze jakiś zatrudniony się trafi. Niedobitek. Ostatni z ostatnich. Na posterunku, dopóki szef wreszcie nie zrozumie, że gazeta świetnie sobie poradzi bez niego. W końcu rynek aż kipi od świetnych autorów zewnętrznych, więc po co przepłacać?).
Dobra, zwolnili mnie. Co teraz?
1. Euforia. Energia. Żarciki. Wow, super, zmiana! Zmiany są dobre, zmiany są odważne, sama bym się nie zdecydowała, naprawdę, a to już tyle lat, tyle lat na tej ciepłej posadce. Człowiek musi iść dalej, człowiek musi się rozwijać, człowiek musi szukać ujścia dla swojego niepohamowanego talentu. Przecież jestem świetna, tak, jestem świetna. Przecież jestem tyle lat na rynku, tak, tyle lat na rynku. Przecież wszyscy to wiedzą, jaka jestem świetna, jakie robię superwywiady, piszę teksty i redagować też umiem. Tekst dostarczam tip-top, nawet przecinki są tam, gdzie powinny, bo przecież wstydzę się inaczej. Och. Przecież już to robiłam, i tu, i tam. Serio. I tego, i tą znam. I tamtego też. Będzie dobrze, będzie super. Człowiek musi pozytywnie myśleć, bo wtedy pozytywne rzeczy do siebie przyciąga, normalnie neurolingwistyczne programowanie, się czytało, się wie. I jeszcze siedem nawyków skutecznego działania (nigdy nie skończyłam, co za pech, chyba czas najwyższy nadszedł). Z której strony spojrzysz - "Jestem zwycięzcą!".
2. Telefony. Informujesz świat, przecież świat musi wiedzieć, że tak wspaniała postać jest już na wolności. Na rynku. Do wzięcia. Proszę, ten profil, tamten. Z tego boku ładniej, ale z tamtego też nie najgorzej. Może nie do końca do wzięcia już i od ręki, bo wypowiedzenie (praca na etacie przez kilka ostatnich lat, tak, wiem, szaleństwo), ale już za chwileczkę, już za momencik. Och, odpoczniesz trochę na frilansie, nie będziesz musiała chodzić do biura, będziesz sobie elegancko, na kanapie, z laptopikiem na kolankach, rano zdążysz pójść na trening, później na jeszcze jeden trening, i jeszcze na jeden, frilans ewidentnie dobrze wpływa na rzeźbę. Oraz "czekam na przelew" też dobrze wpływa na rzeźbę. I jeszcze brak zleceń - to chyba najlepsza dieta-ultra-cud, która dobrze wpływa nawet na sześciopak. No, ale ciebie to nie spotka, ciebie to nie dotyczy, przecież twoje nazwisko zna nawet ponoć szef bardzo poczytnego portalu internetowego, bo napisałaś kiedyś jakiś straszny tekst o zwierzątkach, który się bardzo klikał - "Przeciwko uczłowieczaniu zwierząt".
3. Myślisz: "Wezmę sprawy w swoje ręce!". Hej ho, od zwolnienia minęło już X dni, propozycje ciągle nie spływają szerokim strumieniem, ale to nic, to nic. Człowiek musi sam o swoje sprawy zadbać, człowiek musi się sam umawiać, spotykać, reklamować. Przecież jest świetny, przecież jest doświadczony, przecież wszystko umie, a jak nie umie, to się zaraz nauczy, bo zdolny jest jeszcze na dodatek. I inteligentny. I wesoły. I charakterny. I ciekawa osobowość, hobby (tu było słowo na k..., dobrze robiło energetycznie, ale nie chcę was tak ciężko doświadczać, bo niby po co?), no wszystko się zgadza. Ludzi lubi, to w dziennikarstwie ważne, a wcale nie takie powszechne.
4. Słyszysz: "Wszystko będzie dobrze". "Kto jak nie ty". "Świetnie dasz sobie radę". "Tylko spokojnie". "Powoli". "Coś się znajdzie". A człowiek nie chce "coś". W każdym razie jeszcze nie teraz. Na razie chce tam, gdzie sam by chciał, ot, taka ekstrawagancja na początku poszukiwań. Chciałby rozmawiać z mądrymi ludźmi, do mądrych gazet. Chciałby rozmawiać z ludźmi, którzy mają coś do powiedzenia na jakiś temat, a nie tylko dlatego, że są znani. Dlatego "coś się znajdzie" nie brzmi optymistycznie. Jeszcze nie teraz.
5. Słyszysz: "Przyślij tematy". Słowa - zaklęcie, magiczna mantra. Powtarza się w czasie każdej rozmowy, którą człowiek inicjuje, bo przecież postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. I te "przyślij tematy" rozumie rozmaicie. Zależy, jaki ma dzień. Jak lepszy, to myśli: "Ok, pomyślę, przyślę. A nuż się spodoba, szansa jest". Jak ma gorszy dzień, myśli: "Ok, przyślę, a za dwa miesiące sprawdzę, kto je napisał". Jak ma dzień najgorszy, to myśli, że "przyślij tematy" to taki zgrabny eufemizm dla "spadaj" (przeklęłam pod nosem, energia była lepsza, ale dla was staram się jak mogę).
6. Zastanawiasz się: "A może czas już się przebranżowić? W końcu lepiej już było, co teraz?" Tylko jest jeden problem - człowiek swoją pracę naprawdę lubi. I czuje, że mógłby więcej i lepiej jeszcze, gdyby tylko dostał szansę. I to jest jakiś smuteczek, bo ilu znasz ludzi, którzy lubią swoją pracę? Dlaczego zmieniać pracę, którą się lubi? I na co? Na sekretarkę prezesa? Człowiek za stary. Na trenerkę chyba też. Manikiurzystka? Ręce latają, lakier aż na kostki wychodzi. Sklep z warzywami? Pijar? Reklama? Boi się, że content manager wyszedłby jej nie bardzo kontent.
7. Musisz powiedzieć matce. Ale się nie spieszysz, bo mniej więcej wiesz, co usłyszysz i to nie podniesie na duchu. No więc matka jeszcze nie wie. Ojciec zresztą też nie.
8. Najgorsze, że wiesz, że to dopiero początek. Jeszcze masz nadzieję, jeszcze nie przyleciały czarne kruki wwiercać się w mózg. Ale przylecą. Ale o tym w następnym odcinku pt. "Z głębokiego bezrobocia".
Ale na razie słucham nowego Justina Timberlake'a i udaję, że jest dobrze. I że będzie dobrze. Albo przynajmniej jakoś. Coś. Gdzieś. Nie najgorzej. W końcu idzie lato. Jedzenie będzie tańsze. TSH spadło na bezglutenie i bezlaktozie. Czterdziestka. Pachnie bez. Jeże nocą biegają. No i przecież nie jestem w pociągu do Treblinki, że zacytuję koleżankę - wieczną inspirację.
-
Przyklej folię bąbelkową na okna. Zimą już zawsze będziesz tak robić
-
Goście weszli na salę weselną i zamiast obiadu podano im to. "Żart, a nie posiłek"
-
Polacy segregują odpady, jednak wciąż nie wszyscy. Szczególnie problem z tym obowiązkiem mają młodzi. [RAPORT] MATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Po 30 latach te buty wracają! Nosi je już Lara Gessler. "Koszmar", "Klasa"
-
Urzekła mnie ta leciutka kurtka z Pepco. Podobne w HM, Mohito
- Prowadząc samochód, kierowczynie popełniają ten błąd. A później muszą słono płacić
- Co zrobić z dużą ilością kasztanów? Wrzuć kilka do prania i patrz
- "Mam dość zajmowania się wnukami. Synowa ma mnie za darmową opiekunkę"
- Nie idź, biegnij do Lidla! To właśnie tam znajdziesz najmodniejsze buty na jesień. Podobne w CCC i Pepco
- Jaką emeryturę dostaje ksiądz? Lepiej usiądźcie! Niektóry o takich pieniądzach mogą pomarzyć