Zakaz aborcji to ślepy zaułek. Liczbę aborcji zmniejszyć mogą tylko edukacja seksualna i antykoncepcja

Restrykcyjne prawa zakazujące aborcji nie działają. Aborcja była, jest i będzie stosowana wszędzie tam, gdzie brakuje wiedzy oraz dostępu do skutecznych metod zapobiegania niechcianej ciąży. Potwierdzają to badania.

(fot. Bartek Kuzia)(fot. Bartek Kuzia) (fot. Bartek Kuzia) (fot. Bartek Kuzia)

Według badań przeprowadzonych przez WHO i Guttmacher Institute restrykcyjne prawa antyaborcyjne nie działają. Tym, co przeciwdziała rosnącej liczbie aborcji są (uwaga, niespodzianka) - edukacja seksualna oraz antykoncepcja. W rejonach świata, gdzie terminacja ciąży jest mniej lub bardziej legalna oraz gdzie dostępne są skuteczne środki antykoncepcyjne, liczba aborcji spadła w ciągu ostatnich 25 lat o średnio 40 proc . W państwach, w których przerywanie ciąży jest zakazane, liczba przeprowadzanych zabiegów od lat jest mniej więcej stała.

Oficjalne statystyki rządowe twierdzą, że w Polsce rocznie dochodzi do około 600 aborcji. W rzeczywistości jest ich prawie 200 tysięcy . W skali globalnej - 42 miliony.

Dane opublikowane niedawno w medycznym przeglądzie Lancet to wyniki badań, które trwały 25 lat i dotyczyły kobiet między 15 a 44 rokiem życia. Najbardziej widoczne ograniczenie liczby zabiegów przerywania ciąży odnotowano w krajach Europy Wschodniej. W roku 1990 aborcję przeprowadzało tutaj aż 46 na 1000 kobiet. W 2014 roku było ich już tylko 27. Według naukowców różnica ta spowodowana jest pojawieniem się w latach 90-tych nowoczesnych metod zapobiegania ciąży. Aborcji na naszym kawałku kontynentu przeprowadza się jednak ciągle niepokojąco dużo, szczególnie w porównaniu z krajami Europy Północnej gdzie wskaźnik spadł z 22 kobiet na 1000 w 1990 roku do 18 w roku 2014.

W państwach gdzie aborcja jest zakazana, a wiedza o metodach antykoncepcji zerowa, zmieniło się bardzo niewiele: w 1990 roku ciążę usuwało tam 39 na 1000 kobiet, a w roku 2014 - 37, przy czym spadek ten w krajach Ameryki Łacińskiej to prawdopodobnie wynik wstrzemięźliwości seksualnej powodowanej strachem przed wirusem Zika.

Ustawa antyaborcyjna to ślepy zaułek. Liczbę aborcji zmniejszyć mogą tylko edukacja seksualna i antykoncepcjaUstawa antyaborcyjna to ślepy zaułek. Liczbę aborcji zmniejszyć mogą tylko edukacja seksualna i antykoncepcja Ameryka Łacińska. Jej mieszkankom grozi więzienie nawet za nieumyślne poronienie. (fot. Dmitry Sumin/Flickr) Ameryka Łacińska. Jej mieszkankom grozi więzienie nawet za nieumyślne poronienie. (fot. Dmitry Sumin/Flickr)

Gdy w 1993 roku weszła w Polsce w życie nowa ustawa o planowaniu rodziny ograniczająca znacznie dostęp do aborcji, próbowano nazywać ją kompromisem. Niektórzy również dzisiaj używają tego określenia, każdorazowo wywołując we mnie niebotyczne zdumienie. Bo nigdy nie zrozumiem, jak można kompromisem nazwać sytuację, gdy zabrania się kobiecie decydowania o własnym zdrowiu, ciele i życiu. To nie był i nie jest kompromis, a zwyczajny polityczny układ pomiędzy władzą państwową a kościelną. A to wszystko w świeckim państwie. W XX wieku.

Jeżeli aktualny rząd posłucha żądań polskich biskupów i z ustawy całkowicie wykreśli możliwość usunięcia ciąży, dołączymy do tak ciekawych krajów jak Gwatemala, Salwador, Nikaragua, Dominikana, Chile, Malta oraz Watykan. W tym zacnym gronie kobiety, które usunęły ciążę lub poroniły, skazuje się na karę ciężkiego więzienia. Podobnie było w hitlerowskich Niemczech oraz w ZSRR za czasów Stalina.

Ustawa antyaborcyjna to ślepy zaułek. Liczbę aborcji zmniejszyć mogą tylko edukacja seksualna i antykoncepcjaUstawa antyaborcyjna to ślepy zaułek. Liczbę aborcji zmniejszyć mogą tylko edukacja seksualna i antykoncepcja Kobieta nie musi rodzić dzieci. To jej prawo, ale nie obowiązek. (fot. Adrian Gonzales/Flickr) Kobieta nie musi rodzić dzieci. To jej prawo, ale nie obowiązek. (fot. Adrian Gonzales/Flickr)

W 1966 roku w Rumunii Rada Państwa wydała rozporządzenie zakazujące usuwania ciąży. Obsesją Ceausescu było zwiększenie populacji kraju, jednak nawet on wykazał się resztkami zdrowego rozsądku, zezwalając na aborcję w przypadku ciąży wynikającej z gwałtu, gdy ciąża zagrażała życiu kobiety, w sytuacji gdy jedno z rodziców było upośledzone fizycznie lub psychicznie oraz gdy ciężarna urodziła już wcześniej czworo dzieci lub miała więcej niż 45 lat. Jaki był efekt tego eksperymentu? Tysiące kobiet zmarły w wyniku powikłań po próbach wywołania poronienia, dziesiątki tysięcy zamknięto w więzieniach, a procent przerwanych ciąż był znacznie wyższy niż w krajach, gdzie aborcja była w tym czasie legalna. Przyrost naturalny był większy tylko w dwóch pierwszych latach, dopóki ludzie nie nauczyli się, jak obchodzić system.

To wręcz nieprawdopodobne, ale historia nikogo niczego nie nauczyła. Mamy już wiek XXI, żyjemy w cywilizowanej i humanitarnej wydawałoby się Europie, a mimo to w naszym kraju rozważa się wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji. Rzecz w tym, że z powodu takiego zakazu nigdy nie urodzi się więcej dzieci, tylko umrze więcej kobiet. Jeżeli kobieta nie chce dziecka, to zrobi wiele, by do jego narodzin nie dopuścić. Wbrew wszystkiemu. Celem polityków nie powinno być ograniczanie liczby aborcji, ale zmniejszenie potrzeby ich przeprowadzania.

W Polsce rocznie ciążę decyduje się przerwać prawie 200 tysięcy kobiet. Kilkaset z nich robi to legalnie, a cała reszta w tak zwanym podziemiu aborcyjnym. Zabieg w Polsce kosztuje od 2500 złotych w górę, w Niemczech od 450 do 550 euro, na Słowacji 350 euro. W większości państw, gdzie aborcja jest legalna, ciążę można bez problemów i zbędnych pytań usunąć do 12 tygodnia. Aborcja przeprowadzana w trzech pierwszych miesiącach, we właściwych warunkach i przez wykwalifikowane osoby jest zabiegiem prostym, na pewno wielokrotnie bezpieczniejszym niż poród. W polskim podziemiu nikt o wiek ciąży nie pyta, tu chodzi tylko o pieniądze. Tym kobietom, których na profesjonalnie przeprowadzony zabieg nie stać, pozostają stare, sprawdzone, średniowieczne metody lub łykanie tabletek niewiadomego pochodzenia. W wyniku powikłań część ciężarnych umiera. Najbardziej zdesperowane od razu odbierają sobie życie. W obawie przed napiętnowaniem, ostracyzmem, pogorszeniem sytuacji materialnej, w strachu przed nieznanym.

Ustawa antyaborcyjna to ślepy zaułek. Liczbę aborcji zmniejszyć mogą tylko edukacja seksualna i antykoncepcjaUstawa antyaborcyjna to ślepy zaułek. Liczbę aborcji zmniejszyć mogą tylko edukacja seksualna i antykoncepcja Niestety, nie każde dziecko oczekiwane jest z miłością. (fot. Arkansas ShutterBug/Flickr) Niestety, nie każde dziecko oczekiwane jest z miłością. (fot. Arkansas ShutterBug/Flickr)

Jakie kobiety najczęściej decydują się na aborcję? Wcale nie wyzwolone mieszkanki wielkich miast o lewicowych poglądach. One najczęściej swoją seksualność mają całkowicie oswojoną i wiedzą jak korzystać z antykoncepcji. Ciążę najczęściej usuwają kobiety słabo wykształcone, pochodzące ze wsi lub z mniejszych miast, o prawicowych poglądach, uważające się za wierzące i z powodów religijnych lub finansowych odrzucające ideę antykoncepcji. Czyżby uważały aborcję za mniejsze zło? Nie wiem, nie mam pojęcia, ta mentalność jest dla mnie zbyt obca.

Częstsza terminacja ciąży w mniej zamożnych i religijnych środowiskach to nie tylko polska tendencja. Są rejony świata, gdzie kobiety w ogóle nie mają wyboru - państwo nie zapewnia im żadnej pomocy w planowaniu rodziny, a religia zabrania antykoncepcji. Tam gdzie nie ma edukacji seksualnej i antykoncepcji - pojawia się problem niechcianych ciąż. A jeżeli ciąża jest nieplanowana i niechciana, wcześniej czy później dochodzi do potrzeby jej usunięcia. Nielegalnego i przeważnie niebezpiecznego dla zdrowia ciężarnej.

Zakazy aborcji nigdy nie przyniosły nic dobrego. Ich konsekwencją rzadko bywał też przyrost naturalny. Tak było i to się nie zmieni. Żadna chora ustawa ani religia nie zmienią tego, że kobieta ma potrzebę i prawo decydowania o sobie i swoim ciele (ledwo trzymam nerwy na wodzy, mamy rzekomo XXI wiek i równouprawnienie, a takie rzeczy ciągle trzeba powtarzać, jakby to nie było oczywiste).

Bez względu na to, czy aborcja będzie łatwo czy trudno dostępna, będzie do niej dochodziło wszędzie tam, gdzie brakuje edukacji seksualnej i wiedzy o skutecznych metodach antykoncepcji. Gdyby organizacjom "pro-life" zależało na obronie życia i zmniejszeniu liczby zabiegów, nie walczyłyby z edukacją seksualną i zapewniłyby kobietom realną pomoc. Natomiast państwo nie powinno skupiać się na tym żeby ograniczyć liczbę aborcji. Państwo powinno zająć się tym, żeby nikt nie musiał i nie chciał ich dokonywać. Właściwą drogą nie są zakazy, tylko mądra, wolna od religii polityka w zakresie planowania rodziny i zdrowia seksualnego.

Zobacz wideo
Więcej o: