Kiedy jesteś matką, nie możesz rzucić pracy tak po prostu. Naprawdę?
foch.pl/pexels.com foch.pl/pexels.com
foch.pl/pexels.com
Znacie? To posłuchajcie:
Od dawna, bardzo dawna marzyłam o pracy innej niż właśnie ta: korporacyjna codzienność rodem z Dilberta, nadgodziny, samotna walka o przetrwanie od deadline'u do deadline'u , kompletnie obojętna mi tematyka. Każdy kolejny dzień tak samo jałowy, nudny, a przy tym pełen napięcia, od którego sztywnieją mięśnie karku i protestują stawy nadgarstków. Ale z drugiej strony, przyznajmy szczerze - bezterminowa umowa, uczciwy pracodawca i fantastyczna (tak!) szefowa.
Praca, której nie można rzucić tak po prostu. Zwłaszcza, jeśli nie ma się konkretnej, lepszej oferty w ręku. Tym bardziej, jeśli jest się kobietą. A już na pewno, jeśli chciałoby się założyć rodzinę.
Tak mi się przynajmniej wydawało.
Pomimo frustracji nie trzasnęłam drzwiami bo:
Po pierwsze, po wielu latach pracy w dość wąskiej specjalizacji, boleśnie brakowało mi wizji tego, czym właściwie chciałabym się zawodowo zająć - wiedziałam raczej, czego już na pewno nie chcę. Uważałam przy tym, że moja rynkowa wartość, a tym samym szanse na znalezienie fajniejszej pracy są, najoględniej mówiąc - średnie.
Po drugie, oboje z mężem byliśmy po trzydziestce i nie chcieliśmy decyzji o dziecku odkładać "na później". Kolejny argument za tym, by utrzymać bezpieczne status quo! Zakorzenienie się w nowej pracy na tyle, by móc z czystym sumieniem "pozwolić sobie" na ciążę, urlop macierzyński i ewentualnie na późniejszą ograniczoną elastyczność mogłoby przecież potrwać miesiące, nawet lata! Powszechnie wiadomo przecież, że w oczach pracodawcy matka jest pracownikiem gorszej kategorii , a więc na podobne przywileje należy najpierw zasłużyć - nieprawdaż?
foch.pl/pexels.com foch.pl/pexels.com
foch.pl/pexels.com
Nic to: obiecałam sobie wówczas, że zacisnę zęby, przeczekam i wykorzystam urlop na eksplorowanie nowych dróg .... Rzeczywistość skorygowała ten optymistyczny projekt dość szybko - dwa dni przed narodzinami naszej córki mój mąż niespodziewanie dostał wypowiedzenie... Przez wiele niespokojnych miesięcy towarzyszyłam mu w intensywnych, a długo bezowocnych poszukiwaniach, a z każdym dniem coraz bardziej wątpiłam w happy end mojego śmiałego planu. Jakie miałabym szanse - ja, kobieta, matka?
Kto przy zdrowych zmysłach ryzykowałby w tej sytuacji krok w nieznane? Zgodny chór rodziny i znajomych podpowiedział: powrót do poprzedniej pracy jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Najważniejsze przecież, żeby w najbliższych latach móc punktualnie wychodzić i spokojnie brać zwolnienia na chore dziecko (na które to zwolnienia matki mają wszak niepisaną, ale jednak powszechnie przyjętą i akceptowaną wyłączność).
KURTYNA
Brzmi znajomo? Podobne historie słyszałam wiele razy . Trzon i wspólny mianownik tych opowieści jest zawsze mniej więcej ten sam: wiele kobiet/matek podejmuje decyzje dotyczące swojej pracy zawodowej głównie z myślą o planach rodzinnych, a w mniejszym stopniu o własnej satysfakcji czy rozwoju. Niekoniecznie dlatego, że tak właśnie dyktuje im głębokie wewnętrzne przekonanie i wyznawany system wartości!
Tak, zdaję sobie sprawę, że rynek pracy naprawdę nie rozpieszcza, zaś przepisy prawa pracy nietrudno jest obejść , co pokazują nie tylko indywidualne przypadki, ale również smutne statystyki.
Ja jednak wierzę, że powinno i może być inaczej - i że mimo wszystko dużo (najwięcej?) zależy od nas samych.
foch.pl/unsplash.com foch.pl/unsplash.com
foch.pl/unsplash.com
Czy przypadkiem nie zbyt często dajemy sobie wmówić, że "najlepsza" praca dla matki to taka, która możliwie najmniej koliduje z życiem rodzinnym i obowiązkami domowymi i opiekuńczymi? Czy nie idziemy tak daleko na kompromis kosztem własnych potrzeb i aspiracji, że nasza wyjściowo obiektywnie słabsza pozycja na rynku staje się samospełniającym się proroctwem?
Potwornie irytuje mnie sprowadzanie tego dylematu do wątku "kariera czy macierzyństwo" . Przede wszystkim dlatego, że dla większości kobiet pytanie brzmi nie CZY ale JAK. Nie "jak dać z siebie pracodawcy i rodzinie tyle, ile się każdemu słusznie należy", lecz po prostu "jak być szczęśliwą pracującą mamą?" Wierzę, że znalezienie swojego miejsca na rynku pracy - takiego, które umożliwi spełnienie w roli innej niż rodzinna, jest warunkiem osiągnięcia sławetnej równowagi między życiem zawodowym a prywatnym w o wiele większym stopniu niż sprawna logistyka codzienności lub podział czasu między obowiązki a przyjemności. Chcemy w końcu całego życia! (czyż nie?!)
foch.pl/pexels.com foch.pl/pexels.com
foch.pl/pexels.com
Uważam też, że warto - na przekór! - potraktować urlop macierzyński nie jako zagrożenie i przeszkodę w karierze, lecz jako szansę na nowy początek . Szansę zupełnie wyjątkową, bo po pierwsze, szara obywatelka rzadko ma inną możliwość przez rok pozostawać poza rynkiem pracy nie rezygnując przy tym ze stałego dochodu, po drugie - faceci nigdy (w 99% przypadków) takiej okazji nie mają! Matki górą!
Dla zupełnej jasności - rozumiem i nie zamierzam wcale krytykować kobiet, które w tym okresie pragną koncentrować się wyłącznie na rodzinie i świadomie odkładają plany zawodowe do szufladki "na potem". Ale wiem też, że w moim przypadku, pomimo rozmaitych potknięć i zawirowań po drodze, na dłuższą metę to właśnie macierzyństwo i roczna przerwa w pracy okazało się katalizatorem przemyśleń na temat moich zawodowych aspiracji . Dało mi emocjonalnego kopniaka, wyrwało z "normalnego" trybu życia, pozwoliło spojrzeć na dotychczasową karierę z dystansu, a tym samym stworzyło przestrzeń do refleksji nad - jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało - celami zawodowymi i życiowymi. Innymi słowy, pomogło mi określić kierunek, w którym od tamtej pory staram się stopniowo podążać.
Planuję przygotować nieco bardziej szczegółowy i udokumentowany portret "matki w zmianie" . Chciałabym usłyszeć Wasze opinie i historie:
Macie podobne doświadczenia?
Co chciałybyście zmienić w swojej sytuacji zawodowej?
Co mogłoby wam pomoc?
Znacie kogoś, komu się udało?
Będę Wam również niezwykle wdzięczna, jeśli poświęcicie 5 minut, aby wypełnić krótką anonimową ankietę na ten temat . Zebrane dane posłużą wyłącznie zaspokojeniu mojej ciekawości badawczej.
Maria Kluttig
-
26 zł zamiast 609 zł. Perfumy z Rosmann pachną drogo i są ultratrwałe. Podobne w Douglas i Glantier
-
Hit w Biedronce! 24,99 zł zamiast 599 zł. Podobne w Aldi i Reserved
-
Back to school, back to jesień, back to chandra i zmęczenie. Powrót stresu czas start!MATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Już nie 549 zł, a 164 zł. Te skórzane buty Kazar to rewelacja na jesienne dni. Zamienniki w CCC, Renee
-
Bez tych zestawów jesienią ani rusz! Małogorzata Foremniak już po nie sięga
- Ta spódnica z Mohito za 29,99 zł przyciąga 50-latki jak magnes. Zostało kilka sztuk. Podobne w HM i CA
- Urszula Sipińska miała być drugą Rodowicz? Zniknęła ze sceny
- Posadź cebulę dymkę w jesiennym terminie. Dobrze się przyjmie
- Jak usunąć żółte plamy pod pachami? Sięgnij do apteczki i polej bluzkę
- Te buty genialnie wysmuklą nogi, a są niezwykle wygodne! Hity na jesień 2023 z Reserved, CCC i eobuwie.pl