Justyna Bednarek (fot.Julita Delbar/Klitka Atelier)
Późno debiutowałaś jako autorka książek. Co sprawiło, że zaczęłaś pisać?
JUSTYNA BEDNAREK: No faktycznie - mam 45 lat, to nie jest wczesny debiut. Pocieszam się jednak tym, że moja ulubiona Kveta Legatova wydała "Żelary" w wieku 82 lat. Ja całe moje świadome życie chciałam pisać książki - dla dzieci, dla dorosłych, różne. I całe życie się bardzo bałam, że jeśli to wreszcie zrobię, okaże się, iż nie mam do tego talentu. Że to są tylko mrzonki. Bardzo trudno zrezygnować z marzenia na rzecz rzeczywistości. Przyszedł jednak taki moment, gdy po raz pierwszy od lat miałam nieco więcej czasu i powiedziałam sobie, że dosyć tego. Zrobię to teraz i się okaże. Ważne jest też to, że mój wydawca odważył się zaufać debiutantce. Entuzjazm dziewczyn z Poradni K zdecydowanie dodał mi odwagi.
Poprzednia książka "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek" dostała dużo nagród (m.in. Najlepsza książka dziecięca 2015 "Przecinek i Kropka" , Nagroda Literackiej Miasta Stołecznego Warszawy, nominacja do Książki Roku 2015 Polskiej Sekcji IBBY) - to na pewno miłe, ale czy nie winduje oczekiwań wobec samej siebie? Nie masz stracha?
- To okropny stres! Potwornie się bałam, żeby się nie okazało, iż tą pierwszą udało mi się fajnie napisać fuksem. Powoli ten stres mi przechodzi, bo widzę, że odbiór "Kun" jest niezły. A jeśli chodzi o nagrody - staram się mieć do nich rozsądny stosunek. Wiem, że w takim powodzeniu dużo jest przypadku, że - oczywiście - książka musi się podobać, ale to też trochę jest loteria. Nie dla nagród chciałam pisać książki tylko po to, żeby materializować historie, które uważam za piękne. Żeby sobie wykroić takich kilka dodatkowych żyć.
Twoja najnowsza książka "Pięć sprytnych kun" to kryminał kulinarny w dodatku dla dzieci. Skąd ci to przyszło do głowy?
- Przez lata pracowałam w miesięczniku " Kuchnia" i bardzo to lubiłam, jestem pożeraczem kryminałów, a poza tym kiedyś przyszło mi do głowy, że byłoby idealnie napisać powieść sensacyjną zaczynającą się od słów: Między krzaczkami pomidorów leżał palec . Innymi słowy, jest to miks wszystkiego, co sama lubię!
Wydawnictwo Poradnia K Wydawnictwo Poradnia K
Wydawnictwo Poradnia K
To taka rozgrzewka przed kryminałem dla dorosłych? Pisałabyś?
- Kto wie? Oczywiście, mam w planach książkę dla dorosłych, nawet jestem mniej więcej w jednej trzeciej, ale nie jest to kryminał. Jeśli tylko uda mi się wymyślić odpowiednio misterną intrygę, to czemu nie. Z drugiej strony mamy tak doskonałych autorów kryminałów w tej chwili, że trudno dobić do tego poziomu, a ja lubię robić dobrze.
A o czym piszesz dla dorosłych, jeśli zechcesz zdradzić?
- To są opowiadania - pozbierane przeze mnie prawdziwe historie. Takie strzępki losów, które są jedynym śladem istnienia - śladem, który został we mnie. Pomyślałam sobie, że jeśli jedynym dowodem na to, że ktoś był, jest anegdota - to fajnie ją zachować. Krótko mówiąc, opowiastki retro.
W "Kunach" inspirację wzięłaś z gazety - jak w klasycznym kryminale, a przecież dzieci jakoś standardowo oddziela się od świata newsów - zwłaszcza "niepokojących". Idziesz pod prąd czy po prostu akurat tak wyszło w tym przypadku?
- Nie myślałam o tym, czy idę pod prąd ani w ogóle w jakim kierunku idę. Bardzo lubię brać jakiś kawałek rzeczywistości i przerabiać go na bajkę albo opowieść fantastyczną. Kiedyś wyczytałam, że dobre kłamstwo jest bardzo blisko prawdy. To samo chyba można powiedzieć o książkach. Dobrze, jeśli każdy odnajdzie w opowieści kawałek życia. A jeśli chodzi o ten konkretny artykuł, który mnie zainspirował, bo był tak zabawny, że od razu nabrałam chęci, żeby go użyć do stworzenia całej historii o kunach. Poza tym mam kuny obok domu.
Wracając jeszcze do tego mieszania prawdy i fikcji - wyklejka w książce przedstawia mapę okolicy, gdzie się wszystko rozgrywa. Połowa ulic jest prawdziwa, połowa zmyślona. Tak jak cała książka. A, no i jeszcze dzieci: nie wydaje mi się, żeby były tematy, których nie można z dziećmi poruszać. Nie w tym rzecz - czy to robić, ale jak robić.
Oprócz zmyślenia i fantazji jest u ciebie też bardzo dużo humoru. Mnie ujmują np. nazwiska postaci w "Kunach" , zwłaszcza Superbus Kasiura - toż to niemal Wieńczysław Nieszczególny z Niziurkisego! Lubisz takie zabawy, gierki? Lubiłaś jako dziecko takie żarciki ukryte w książkach?
- Oczywiście uwielbiałam Wieńczysława Nieszczególnego. Tak, lubiłam zawsze zabawy słowami, śmieszne nazwy, imiona. Zauważ jednak, że wiele nazwisk zaczerpnęłam z tego artykułu, który stał mi się inspiracją. Natomiast Superbus Kasiura to oczywiście imię zmyślone.
Ale wiemy czyje...
- Mam nadzieję, że się nie obrazi... Liczę na poczucie humoru!
Wydawnictwo Poradnia K Wydawnictwo Poradnia K
Wydawnictwo Poradnia K
Specyfiką książki dla dzieci jest między innymi to, że połowę sukcesu stanowią udane ilustracje. Ty już drugą książkę zrobiłaś wspólnie z Danielem de Latour. Jak układa się wasza współpraca?
- Z Danielem de Latour znamy się od dawna - wiedziałam, że jest świetnym rysownikiem, bardzo mi odpowiada jego poczucie humoru, ale też ogromna sympatia do świata, która przebija z jego rysunków i inteligencja. Od razu wiedziałam, że chcę, by to on zilustrował moją pierwszą książkę, o skarpetkach. Efekt jego pracy był tak świetny, że pisząc drugą opowieść myślałam jego rysunkami.
Lubię w twoich książkach - i mam wrażenie, że dzieci też właśnie to lubią - empatyczne widzenie świata. Wydaje mi się, że mało jest okazji by uczyć dzieci właśnie tego.
- Bardzo się cieszę, że tak to widzisz, bo tak być miało. Wychowując dzieci mamy szansę, żeby trochę pocieszyć smutne dziecko w sobie - to samo dotyczy pisania. Rozweselić w sobie tę część, która może nie jest najweselsza. To nie oznacza, że jestem biednym melancholikiem - nic z tych rzeczy, ale zdobywam się na największą czułość wobec świata tam, gdzie zwykle mnie coś uwiera. I - tak, myślę wtedy o moich dzieciach.
Kolejna rzecz, która dla mnie jest szalenie atrakcyjna w twoim widzeniu świata, to dostrzeganie tajemnicy w codzienności. Dzieki temu chyba łatwiej przeżywać każdy dzień jak przygodę?
- Po raz drugi się cieszę, że to dostrzegłaś: właśnie tak konstruuję moje historie. Biorę kawałek rzeczywistości i wypełniam go bajkową treścią. Wtedy tworzywem literackim może być wszystko absolutnie, każdy drobiazg, ziarnko piasku i dziura w płocie. Nie mówiąc o kunie.
Wydawnictwo Poradnia K Wydawnictwo Poradnia K
Wydawnictwo Poradnia K