7 wynalazków, na które czekam z utęsknieniem

Co sezon pojawiają się nowe gadżety, które mają nam ułatwić życie. A to damska rurka do sikania na stojąco (nie przyjmie się), a to wysięgnik do strzelania grupowych selfików (już się przyjął). Ciągle jednak brakuje, moim zdaniem, paru ważnych wynalazków.

Wiele wynalazków wzięło się z marzeń.Wiele wynalazków wzięło się z marzeń. pexels.com pexels.com

I w zasadzie nie wiadomo, po co ludzkość zajmuje się lotami kosmicznymi, skoro nie udało jej się rozwiązać paru przyziemnych problemów. Uważam, na przykład, że życie nas wszystkich mógłby zmienić

1. Budzik, który budzi łagodnie

Jak na razie jesteśmy budzeni mniej lub bardziej skutecznie - rykiem syren, pianiem elektronicznego koguta albo nagłym uderzeniem muzyki trashmetalowej o wybranej godzinie. Mówię o tych trzech rodzajach budzika, bo akurat wszystkie mam w domu i mogę powiedzieć z całym przekonaniem, że o ile mnie są w stanie obudzić, o tyle moich dzieci niestety nie. Co i tak nie szkodzi, bo przecież jak słyszę boskie dźwięki Chemical Holocaust, to wyskakuję z łóżka jak z procy i jestem bardzo skuteczna w budzeniu.

O ileż przyjemniej byłoby jednak być budzonym (skutecznie) czułymi słowami, lekkim kołysaniem, zapachem kawy pieszczącym nozdrza i, ewentualnie, zapewnieniem, że ten właśnie dzień będzie absolutnie wyjątkowy. Niektórym do tego potrzebny jest mąż.

2. Lakier do paznokci, który się nie odłupuje

Nie wiem, jakie są wasze doświadczenia w tym względzie, ale ja niszczę każdy manicure pięć minut po nałożeniu lakieru. Może to sobie być bardzo drogi OPI o pięknej nazwie "Żaba w moim gardle", może być zwykły Eveline numer 56 - nieistotne. I tak nie przetrwa w starciu z kuchenną gąbką czy sekatorem. I trzeba całe malowanie zaczynać od początku.

3. Domowy test na choroby

Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego do tej pory nie wymyślono prostego domowego testu (takiego jak ciążowy), który na podstawie kropelki śliny, krwi czy czego tam innego potrafiłby nam powiedzieć, w jakiej kondycji jest nasz organizm i czy nie powinniśmy, na przykład, zbadać wątroby, poziomu cukru albo wykonać paru markerów. Takie nastawienie na domową profilaktykę mogłoby nas uchronić przed wieloma nieszczęściami.

4. Elektronika zasilana pracą rąk i nóg

Gdy patrzę na przyklejoną do komputerów młodzież zastanawiam się, dlaczego nikt jeszcze nie wpadł na to, by stworzyć urządzenie, które pozwala posuwać się naprzód w grze albo odtwarzać dalszy ciąg sensacyjnej historii pod warunkiem, że gracze/słuchacze zaczną się naprawdę ruszać. Owszem, twój awatar pokona przeciwnika, jeśli ty sam wykonasz 20 brzuszków albo przebiegniesz odpowiedni dystans na bieżni. Takie połączenie siłowni z salą gier miałoby przyszłość. Piszę to jako zatroskana matka i liczę, że ktoś mnie wysłucha! W moim przypadku sprawdziłaby się też mp3 z audiobookami, zasilana pracą nóg: dowiesz się kto zabił, jeśli przebiegniesz albo przejedziesz na rowerze jeszcze kilometr. Co za motywacja!

5. Czujnik nastroju montowany do klawiatury

Coraz większa część naszej komunikacji przebiega poprzez komputery. Tymczasem język pisany nie ma tak zwanych cech emotywnych: nie zawsze potrafimy wyczuć nastrój osoby siedzącej gdzieś tam hen, po drugiej stronie ekranu. Emotikony nie wystarczą - ja na przykład czasem wpisuję uśmieszek, gdy w realu jest to uśmiech złośliwy albo ironiczny. Jestem pewna, że z drugiej strony jest podobnie, ale kto to odgadnie. Gdyby wiec był taki instrument podłączany do klawiatury - wyczuwający nasz gniew, lęk, radość, i tak dalej, uniknęlibyśmy wielu nieporozumień. Mogłoby się na przykład okazać, ze ten biedny troll, który non stop wszystkim dookoła dokłada, jest smutny, przerażony i słaby. I wtedy, zamiast wybuchu agresji ze strony zero-jedynkowego otoczenia, zostałby otoczony miłością, sympatią, troską, wszyscy zaczęliby go pocieszać: nie martw się, nie jesteś taki fatalny jak ci się wydaje, jutro będzie lepiej!

Czy nie byłby to idealny sposób na hejt w sieci?

6. Wyświetlarka wspomnień i snów

Wiem, wiem - mamy kamery, aparaty fotograficzne, to niemało. Ale wspomnienia i sny to coś więcej niż obraz. To nasze uczucia w danym momencie, nasze myśli, zapach powietrza, nieuchwytna zmiana koloru. Gdybyśmy mieli takie narzędzie, niemożliwe byłoby, na przykład, fałszowanie historii - można by od razu wszystko sprawdzić. Być może bylibyśmy mądrzejsi, nie dopuścilibyśmy do wieli kataklizmów, ku którym - jak się wydaje - brniemy i brniemy po bezsensownie powtarzalnej sinusoidzie historii. A taki wgląd we własne sny? Mógłby zrewolucjonizować sztukę - to co nam się roi w głowach, gdy nie jesteśmy do końca świadomi, bywa tak piękne, że na jawie nigdy tego nie wymyślimy. Taki wynalazek zmieniłby całą ludzkość.

7. Latający dywan. Albo skuter

Myślę, że tego się doczekam - może nie za dziesięć lat, a za trzydzieści - jeśli nie dopadnie mnie jakiś kataklizm, to mam szansę dożyć. A bardzo bym chciała. Janerka śpiewał, że rower to jest świat - i każdy, kto kocha wiatr we włosach oraz to cudowne poczucie wolności, którego nie da się osiągnąć jadąc samochodem, wie, że w słowach piosenki zawarta jest sama radosna prawda. A gdybyśmy mogli podróżować leżąc na miękkich poduszkowcach, gapiąc się w chmury albo podziwiając dachy naszych domów? Rozwój takich popularnych napowietrznych środków transportu mógłby się od razu przyczynić do rozwoju dachowych ogrodów - bo ludziom zależałoby na tym, żeby ich dom oglądany z góry wyglądał pięknie. Mieszkańcy wielkich zatłoczonych miast byliby mniej zestresowani - bo ruch na wielu poziomach mógłby zlikwidować problem korków, a te potrafią wykończyć nerwowo. I tak dalej, i tak dalej...

Ech, byłoby fajnie.

Życzę wam miłego dnia pełnego marzeń.

fot. pexels.com

Zobacz wideo
Więcej o: