Bądźmy bardziej wyrozumiali dla innych i surowsi dla siebie

Nasza Czytelniczka Marta postanowiła wypowiedzieć się na temat sporu między "niewdzięcznymi córkami", a "nieidealnymi matkami". Cenny głos, który pozwala wrócić do idei złotego środka.

List Matki Nieidealnej skłonił mnie od napisania tej wiadomości.

Ile osób, tyle historii. Może i jest wiele podobnych, ale ciężko znaleźć dwie identyczne. Rodzice - dzieci. Dzieci - rodzice. O tych relacjach powiedziano bardzo dużo, a i jeszcze więcej zostanie powiedziane. Wiele osób myśli, że ma idealny plan wychowawczy. Strategię dokładnie przemyślaną na lata. Nie biorąc pod uwagę żadnych komplikacji. Wszystko idealnie zaplanowane. Tylko co jeśli coś wymknie się spod kontroli? Nie każdemu improwizacja wychodzi dobrze. Rodzice improwizują jak tylko potrafią. A dzieci, które najczęściej wiedzą lepiej - oceniają. W dobie psychologii, dążenia do poznania siebie już dorośli ludzie często wracają do czasów dzieciństwa. Tam właśnie szukają przyczyn swoich porażek. Tak, porażek, bo kto "szczęśliwy" roztrząsa przeszłość? I wychodzą różne rzeczy, mniej lub bardziej przykre. Przyjemne najprawdopodobniej też się znajdą, tylko tak trochę rzadziej.

Jeśli coś nam nie wychodzi, to często szukamy winy w czymś/kimś innym. Odsuwamy paluszkiem odpowiedzialność od siebie. Mojego JA nie ważcie się ruszać, ja jestem cacy, to inni są błeeee.

Matka nie krzywdzi dziecka z premedytacją. Jednak żyjemy na tym świecie już parę lat i wiemy, że ludzie są różni.

Rodzice pierwsi pokazywali nam świat i uczyli jak w nim żyć. No i uczą dalej. Każdy dla rodzica pozostanie małym synkiem, czy malutką córeczką. Tak już jest. Żadna normalna mama, bo to o nich ostatnio mowa, nie rani świadomie swojego dziecka. Co mam na myśli, pisząc "normalna"? Chodzi o taką, która pracuje normalnie (zawodowo lub w domu), kocha swoje dziecko. Matka nie krzywdzi dziecka z premedytacją. Jednak żyjemy na tym świecie już parę lat i wiemy, że ludzie są różni. A bycie mamusią nie chroni przed zaburzeniami i chorobami psychicznymi. Tak samo przez bycie słodkim bobaskiem nie jest amuletem zabezpieczającym dziecko przed byciem egoistą.

Egoistą dlatego, że dzieciaki, które mają wszystko. Ich słowo działa jak dotknięcie czarodziejskiej różdżki. Nie są takie idealne. Czy one nie będę obwiniać rodziców? Istnieje dużo prawdopodobieństwo, że będą. W końcu bywa tak, że różdżka się zepsuje. Z drugiej strony są dzieci, które miały pecha dorastać w ubogiej rodzinie i nie było ich stać tylko na podstawowe rzeczy. Są rodziny, w których panuje demokracja. I są też takie, w których rządzi dyktator. Są dzieci, które załamie jedno uniesienie głosu. Są też takie, które "krzyk" rozumieją jako wyraz miłości.

Toksyczna miłość istnieje naprawdę.

Psychika nie jest równa psychice. A niewdzięczność, to inna kwestia. Są matki, które popełniają błędy. Z miłości, bo większość mam chce dla swoich dzieci jak najlepiej. Są też matki, które z premedytacją (lub za sprawą choroby) dołują dziecko. Uzależniają je od siebie i siebie od nich. Grają na poczuciu wdzięczności. Toksyczna miłość istnieje naprawdę.

Kochani! Tutaj jest tyle aspektów, że książkę można napisać. Nie tylko jedną, nie dwie... I pewnie już zostały takie książki napisane przez mniej lub bardziej mądrych ludzi. Nie lubimy uogólnień. Tutaj powinniśmy podchodzić do każdego przypadku indywidualnie. Bez generalizacji.

I na koniec "coś_mądrego" i moralizatorskiego - bądźmy bardziej wyrozumiali dla innych i surowsi dla siebie. Nie szukajmy winy tylko w świecie zewnętrznym. My też nie jesteśmy bez win.

Pozdrawiam,

Marta

Więcej o: