Czy to już hipsterstwo, czy zwykłe śniadanie?
Pochwaliłam na Facebooku lokalny targ śniadaniowy. Dowiedziałam się, że staję się hipsterem i powinnam uważać. Moje zainteresowania i gust najwyraźniej pokrywają się z gustem i zainteresowaniami hipsterów. Z tym, że hipsterem nie jestem. Chociaż, oczywiście, który hipster powie ci wprost, że jest hipsterem, prawda? Mam z tym ogromny problem, bo przecież wiadomo, że hipsterów nikt tak naprawdę nie lubi.Tak więc ślinię się na piękne rowery miejskie. Na moim - zdecydowanie nie pięknym - rowerze zdarza mi się jeździć w sukience. Noszę spodnie rurki i duże swetry z lumpeksu. Czasami wychodzę z domu w przetartych tenisówkach. Stylowo bliżej mi do Kurta Cobaina niż manekina z Zary. Gdybym miała czas i miejsce, grałabym w badmintona i gry planszowe, bo tęsknię za tego typu rozrywką. Noszę książki z biblioteki w płóciennej ekotorbie. Jadłam własnoręcznie skręcone sushi na ławce przy promenadzie w Nowym Warpnie. Uważam, że zdjęcia robione starym Zenitem nie tylko mają więcej sensu (planowanie kadrów zamiast trzaskania 14 ujęć tego samego z myślą "jak wrócę do domu, to wybiorę najlepsze" , gdy w efekcie przez 45 minut pokazujesz rodzinie wszystkie zdjęcia z wyjazdu, a towarzyszy temu niezręczna cisza, apatyczne "yhy, a to co?" i dyskretne ziewanie), ale też więcej głębi (wizualnej, nie metaforycznej - bez przesady). Posiadam Polaroida i jeśli akurat mam do niego wkład (kto widział ceny, ten zrozumie) celebruję robienie nim zdjęć, a efekty wklejam do albumu. Taki ze mnie hipster (żem nawet w smartfona uboga). Trzaskam zdjęcia jedzenia (zazwyczaj własnoręcznie sprokurowanego, z którego jestem dumna) i wrzucam na społecznościówki.
Nie byłam, co prawda, nigdy na odzieżowym swapie, ani na wyprzedaży tenisówek nad rzeką , ale zawsze mi się serce rwało do wszelkich targów jedzeniowych. Pewnie głównie dlatego, że na punkcie jedzenia mam ostrego bzika. Tak czy inaczej - z zazdrością obserwowałam rozkwit Targu Śniadaniowego , Le Targu i podobnych rzeczy w innych miastach, śledziłam pantoflową pocztą przekazywane wiadomości gdzie i kiedy będzie Pan Ziółko . Realizowałam swoje smutne fantazje o dobrym, lokalnym jedzeniu, w miarę możliwości czasowo - finansowych kupując owoce i warzywa w małych budkach lub na rynku, zamiast w pobliskim Społem czy Lidlu. Skłamię, jeśli powiem, że odczuwam znaczącą różnicę w smaku, ale świadomość, że może - może te pomidory były zerwane z krzaka wieczór przed trafieniem na hurt (a nie przeleżały trzy tygodnie dojrzewając w chłodni) łaskocze mnie w miły sposób.
Szczecin to miasto, do którego mody docierają z paromiesięcznym opóźnieniem w stosunku do reszty kraju, za to zostają na dłużej. Trochę czasu zajęło nam więc dorobienie się knajp z oryginalnym, robionym ze świeżych składników jedzeniem, domowymi ciastami i kawą o konkretnym pochodzeniu. Takich, gdzie można zjeść śniadanie, lekki obiad, albo coś dobrego do piwa wieczorem. Następny krok przed nami, to utrzymanie tych knajp i teraz będzie paradoks z moim udziałem. Czytam o nowej, sądząc z opisu - ciekawej - inicjatywie i odczuwam pociąg, a jednocześnie wewnętrzny opór. Czy jestem dość fajna, żeby zostać ich klientką? Czy obsługi nie będzie stanowić piękna, chuda młodzież z tunelami w uszach, poczuciem misji, oryginalności i wyższości wobec udomowionych szczurów takich jak ja? Bo ani nie jestem przesadnie piękna, ani w najmniejszym chociaż stopniu chuda, nie noszę kolczyków, od kiedy metale nieszlachetne zaczęły mnie uczulać, a moje poczucie oryginalności kończy się tam, gdzie zaczyna się zdrowy rozsądek. Czy nie zamamroczą na mnie z pogardą, jak w warszawskim Cafe Tygrys , dla którego ewidentnie byłam zbyt konformistyczna z wyglądu? A jeśli ktoś ze znajomych zobaczy, że tam jestem i uzna mnie za hipstera? CO LUDZIE POWIEDZĄ? Tak, jestem dziwna w ten sposób, czym pewnie robię sobie krzywdę i blokuję drogę do wiecznego szczęścia.
Podekscytowałam się lekko czytając, że prowadzący Café Rower Jarek skrzykuje znajomych i odpalają inicjatywę "Śniadanie przy Błoniach" . Z pierwszej edycji zrezygnowałam, mówiąc sobie, że na pewno będzie niewspółmiernie drogo w stosunku do jakości, przyjdą ci piękni ludzie z kręgów szczecińskiej kultury, sztuki i mediów, będą krzywo patrzeć na wszystkich "z zewnątrz" i w ogóle, co za hipsterstwo, nie idę. Druga edycja na szczęście była dwudniowa. Już prawie się przekonałam, że wypicie kawy i zjedzenie kanapki z czymś smacznym i świeżym w otoczeniu innych ludzi to nic zdrożnego, już miałam plan na sobotę i wtem - na pewno będzie drogo, na pewno przyjdą ci piękni... Wiadomo. Rozsądek wrócił mi w niedzielę. Wyturlaliśmy się na drugi dzień "Śniadania przy Błoniach" i był to najlepszy pomysł na weekendowe przedpołudnie w mieście. Na miejscu zastaliśmy duże ilości normalnych szczecinian żujących drożdżówki i kanapki ze stoisk. Dzieciaki bawiły się na trawniku. Ktoś gdzieś polewał wino. Ktoś inny do kawałka sera dorzucał gruszkę z własnego sadu. Mój sceptyczny mąż po pajdzie chleba ze smalcem i kubku kompotu stwierdził, że "spoko", co jest dużym komplementem dla organizatorów. Przebrzydłych hipsterów, wyobraźcie sobie, nie odnotowano. Mnie się podobało, przed następną edycją nie będę już miała wątpliwości, czy warto.
I teraz tylko pozostaje mi w głowie pytanie: czy moje ciągoty robią ze mnie hipstera? Czy nieświadomie epatuję pretensjonalną niechęcią do mainstreamu i przekonaniem o własnej niezwykłości? Czy jestem klonem, kopią kopii kopii, wyglądam jak bezdomna? Czy już czas zastąpić soczewki kontaktowe o mocy -10,5 dioptrii okularami w oprawkach Ray Ban i nie przyznawać się, że w domu zamiast worka kolumbijskiej kawy fair trade mam słoik rozpuszczalnego Jacobsa? W którym momencie następuje przejście z opcji "normalny człowiek ze zdrową ciekawością nowości w otoczeniu i zainteresowaniami z niskimi słupkami statystyk" do "przebrzydły hipster"? I czy oglądanie się na takie bzdetne szufladki nie sprawia, że omijają nas fajne rzeczy?
-
Cleo od lat nosi doczepy na głowie i mocny makijaż. A jak wygląda bez? Fani: "Boże"
-
"Dawid Podsiadło powiedział, że stanie w kolejce po mój autograf". O pani Monice mówi cała Warszawa
-
Dzień dziecka powinien być każdego dnia. Jak okazywać wsparcie dzieciom na co dzień, nie tylko od święta?MATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Ekologiczny oprysk na cebulę? Zrobisz go na dwa sposoby
-
Kosztuje 5 zł, a działa lepiej niż drogie kremy. Posmaruj skórę pod oczami
- Efektowne i delikatne paznokcie na wesele. Ten trend podbił świat manicure. Jest idealny na wyjątkowe okazje
- "Boskie buty" Sokołowskiej kiedyś były kiczem. Dziś każdy chce je mieć
- KIK ciągle zaskakuje, sukienka maskująca brzuch za 20 zł! Podobne fasony mają modele z Lidla i Sinsay
- To tu znajduje się słynny kościół i plebania z "Ojca Mateusza". Widoki zachwycają
- Poproś fryzjera o ten kolor. HIT na wakacje 2023 dla pań po 50-tce! To sekret młodzieńczego wizerunku J.Lo