Luz blues - nie bądź zblazowana i daj się poderwać!

Narzekamy, że faceci są kiepscy w rozpoczynaniu znajomości: jadą wyświechtanymi tekstami, dziwnie się zachowują. Nasza Czytelniczka sugeruje, że problemem może być brak empatii z naszej - kobiecej - strony.

List ten jest odpowiedzią na krążące w cyberprzestrzeni ubolewania nad tym, jak to panowie w dzisiejszych czasach nie potrafią podrywać. Nie podobają nam się pytania o spadanie z nieba i ojca-złodzieja, co to skradł wszystkie gwiazdy i umieścił je w naszych oczach, z drugiej strony oczekujemy fantazji, ale i prostoty w jednym. Pomimo całej gadaniny o równouprawnieniu, z tym, jak chciałybyśmy być uwodzone - cofamy się. A raczej cofacie, Wy. Bo skoro same potraficie poradzić sobie z odkręceniem słoika czy wymianą opony, dlaczego pierwszego kroku wciąż oczekujecie od mężczyzn?

Mężczyźni często nabierają animuszu dopiero przy odpowiedniej kobiecie.

Faceci też miewają kompleksy, a wynikający z nich brak pewności siebie widoczny jest w pytaniu o imię dziewczyny, która im się spodobała, a nawet w prostym uśmiechu, zanim chłopak się odezwie. Dlatego lepiej przystać na te rażące, nomen omen, gwiazdy w oczach i dać temu chłopakowi szansę, bo po pierwsze mężczyźni często nabierają animuszu dopiero przy odpowiedniej kobiecie, po drugie - być może poza astronomią ma on jeszcze inne, ciekawsze zainteresowania? Kolejna sprawa, również dla nich samych (pozostaję w kręgu relacji heteroseksualnych, bo akurat na opisy takich podrywów się natknęłam) to fakt, że kobiety naprawdę wybierają mężczyzn, których chcą poznać. Nawet jeżeli tamtym wydaje się, że pierwsi zauważyli, zaplanowali, czekali na sprzyjające okoliczności et cetera. I nie oszukujmy się, że pierwsze wrażenie nie ma wiele wspólnego z wyglądem. Bo niby z czym ma mieć?

Bo komplement zawsze miło usłyszeć, czy to od osiedlowego żula, robotnika czy przystojniaka w barze.

Idąc tą drogą kobiety podzielić można na trzy typy. Pierwsze są świadome swojej seksualności, mniej lub bardziej wyzwolone, ale jednak wiedzą, czego oczekują w danej chwili, trymestrze czy etapie życia. I te kobiety biorą to, podchodzą, poznają bez zbędnej pruderii i egzaltacji. Drugi typ to dziewczyny, które albo są dziewicami, albo zakończyły długoletni związek, po którym postanawiają być nieszczęśliwe do końca życia i niby by chciały podejść, zapoznać, ale się wstydzą, nie potrafią, bo jak to tak teraz z kimś innym?! Nie krytykuję ich, także nie empatyzuję, ale rozumiem, nic w tym złego, ich prawo. Kiedy taka kobieta narzeka na nieudany podryw to jest to raczej lęk i nieśmiałość, niż faktyczna irytacja. Bo komplement zawsze miło usłyszeć, czy to od osiedlowego żula, robotnika czy przystojniaka w barze.

Problem wielu kobiet polega na tym, że nie potrafią podziękować. I tu wchodzimy na grząski grunt zamieszkały przez kobiety typu trzeciego. Czyli takie, które niepotrzebnie sie spinają i zamiast powiedzieć "dziękuję", uśmiechnąć się i odwrócić na pięcie, rozpamiętują sytuację na blogach, spotkaniach z przyjaciółkami itd, itp. A przecież to nie kosztuje! Ok, może i facet nie wie, jak zacząć rozmowę, ale co z tego? Jeśli pyta o gwiazdy w naszych oczach, co ewidentnie wskazuje na brak polotu, same pokażmy mu, jakiej rozmowy oczekujemy. Tutaj z kolei my dzielimy mężczyzn na warianty.

Powinnyśmy pamiętać, że w codziennnym życiu najwięcej będzie prostych sytuacji i zwyczajnych rozmów.

Jeden jest łóżkowy, drugi do pogadania, bo na przykład ma fajny tatuaż albo widziałyśmy go już wcześniej na seansie w kinie, w każdym razie jest jakiś punkt zaczepienia, chociaż erotycznie nas nie interesuje. Oraz typ trzeci, dla kąpanych w wodzie gorącej, materiał na partnera. O czwartym gatunku, czyli takim, który nie interesuje nas wcale, bo albo on ma przetłuszczone włosy, albo my mamy chłopaka wspomniałam wyżej i nie będę wracać, bo już odwróciłam sie na pięcie. Każdy z nich może zapytać o te gwiazdy w oczach i każdemu z nich, zależnie od naszych intencji możemy odpowiedzieć to samo, choćby, że nie interesują nas ciała niebieskie, ale może chciałby porozmawiać o innych ciałach (jeśli to typ pierwszy, czyli taki, na którego mamy ochotę) albo w ogóle o czymś innym (film, kolczyk, patrz wyżej), a kiedy jesteśmy akurat na "polowaniu na męża" to jednak powinnyśmy pamiętać, że w codziennnym życiu najwięcej będzie prostych sytuacji i zwyczajnych rozmów. Może nawet wspólnych wyjazdów pod namiot, na ogniska, a stąd już tylko krok do oglądania gwieździstego nieba we dwoje.

Więc nie bądźmy zblazowanymi hipokrytkami i pamiętajmy, że kiedy rozmowa nie idzie po naszej myśli, też mamy rączki i buzie i możemy ją na właściwy tor naprowadzić. A jak będzie z nami o czym porozmawiać to temat lichych podrywów odejdzie w niepamięć. Póki co tak żyję i tak mi dobrze. Pozdrawiam mojego Mężczyznę, do którego odezwałam się pierwsza i z którym każda rozmowa, czy zwyczajna czy niezwyczajna jest tak pochłaniająca, że nie muszę się rozwodzić nad teorią udanych podrywów. Życie się dzieje, ale my też możemy mu pomóc, bez spiny.

Kinga C.

Więcej o: