Ostatnich kilka lat nie było dla mnie dobrym okresem, głównie dlatego, że rozstałem się z kolejną miłością, uległem wypadkowi, który mocno nadwyrężył moje zdrowie. Nie wiem dlaczego, ale siedząc w domu i nie robiąc nic konstruktywnego nagle poczułem, że rok 2014 może okazać się, mało tego, że dobry, ale wręcz kluczowy dla mojej przyszłości.
Zawsze mówiłem o sobie realista, ale de facto byłem pesymistą. Byłem zagorzałym fanem prawa Murphy'ego: "Jeśli coś może się nie udać, nie uda się na pewno". Skąd mi się wzięło takie myślenie jeden Bóg raczy wiedzieć, ale faktem jest, że tak myślałem. A śmieszne/tragiczne jest to, że faktycznie gdy myślałem, że coś się nie uda, nie udawało się.
Ktoś powie, tak jak moja mama, że jak myślisz negatywnie to spotkają Cię złe rzeczy. Niby większość mojego życia się na tym opierała, ale ja dalej w to nie wierzyłem. Może jestem ułomny i nie widzę rzeczy, które przytrafiają się na moich oczach i co gorsze na mojej skórze? Nie wierzę też w pecha, efekt motyla i inne, ale fakt jest faktem, że często mi się coś przytrafiało.
Raz na jakiś czas, tak jak i dzisiaj, dopada mnie nagła myśl. Niczym grom z jasnego nieba uderza we mnie z pełną mocą, że coś, kiedyś będzie dobrze. Właśnie tak jak teraz i myślę sobie, że w sumie pod koniec 2013 roku i na początku 2014 zdarzyło się sporo fajnych rzeczy. Skończyłem studia, które musiałem przerwać w związku z wypadkiem, znalazłem pracę, mieszkam sam, usamodzielniłem się.
Teraz mogę z ręką na sercu powiedzieć, że chyba (hehe, stare nawyki) będzie dobrze, bo w sumie dlaczego miałoby nie być? Skoro wszystko idzie po mojej myśli. Oj, teraz przyszło mi do głowy "no właśnie, trochę to podejrzane, że wszystko idzie tak gładko, zaraz coś się stanie". No, ale dobra, nawet jak się stanie to i tak jestem już pewien, że sobie z tym poradzę. Nic gorszego mnie już w życiu nie spotka.
No bo jak by mogło? Po półrocznej śpiączce, ponad roku w szpitalu, po depresji i kompletnej niechęci do życia, co jeszcze? No chyba, że dajmy na to potrąci mnie na pasach pijany kierowca, ale powiem szczerze, że mam wrażenie, że wtedy bym wstał i zrobił mu krzywdę. A dopiero po tym, położył się i grzecznie umarł.
Oczywiście wszyscy, włącznie ze mną, zdajemy sobie sprawę, że tak by nie było, ale co tam pofantazjować można. Tak czy inaczej takie zdarzenie nie będzie miało miejsca, dlaczego? Bo mam przeczucie, takie samo jak kiedyś, tyle że o odwrotnym biegunie. Rok 2014 będzie dobrym rokiem, czuję to głęboko w trzewiach i Bóg mi świadkiem, jeśli nie będzie to komuś stanie się krzywda.
Piotr "Łuki" Łuczyński