Samotność dorosłej ofiary - czy współczucie kończy się na dzieciach?

Współczujemy, chcemy chronić, przytulić, pomóc. Do czasu. Bo ten instynkt budzą w nas tylko dzieci, a dorośli powinni poradzić sobie sami. Tak na sprawę wykorzystywania seksualnego patrzy nasza Czytelniczka. Czy ma rację?

Tytułem wstępu: Focha odkryłam dopiero miesiąc temu, ale okazało się, że to miejsce, którego długo szukałam. Czytając komentarze doszłam do wniosku, że czuję się tu bezpiecznie. Jak nie w Internecie. Podczytując artykuły, natknęłam się na te dotyczące DDA, czyli syndromu, który nie istnieje. Który to ważny dylemat, zgodnie z sugestią Red.Nacz., pozostawiam szacownym akademikom.

Mam nadzieję, że dzięki temu wiele dzieci - ofiar otrzyma szybką i fachową pomoc.

Zastanawiam się, czy nie mogłybyście poruszyć też sprawy wykorzystania seksualnego. W moim przypadku te dwie kwestie: dzieciństwo w rodzinie alkoholowej i wykorzystywanie seksualne, są ze sobą ściśle powiązane. Można powiedzieć, że to drugie dostałam w bonusie. A wiedza, którą zdobyłam podczas trzech lat terapii dla DDA pokazuje, że nie jestem jedyna.

To nie będzie "moja historia". Chcę napisać o czymś innym. Ostatnio regularnie przetaczają się przez media fale dyskusji o molestowaniu (nie cierpię tego słowa) dzieci. Internet oferuje mnóstwo informacji o tym, czym jest wykorzystanie, jak je rozpoznać, jakie niesie skutki. Wszystko w kontekście dzieci. Jak chronić dzieci, jak postępować ze sprawcami (czy najpierw wykastrować tępym nożem, a potem odstrzelić łeb, czy też humanitarnie ograniczyć się do odstrzelenia.)

Już bez ironii - to wspaniale. Naprawdę. Mam nadzieję, że dzięki temu wiele dzieci-ofiar otrzyma szybką i fachową pomoc.

Mam tylko wrażenie, że dorosłe ofiary są pozostawione same sobie. Terapia DDA jest refundowana (korzystam), terapia dla ofiar wykorzystania - słabo dostępna i kosztowna. Z tzw. "społecznym" nastawieniem też jest nie jest fajnie. Dziecko-ofiara wzbudza współczucie, chęć pomocy, opieki, wzrusza. To naturalne. Mimo że nie mam dzieci (jeden ze skutków wykorzystania), rozumiem to.

I jeszcze to nasze polskie podejście do wszystkiego, co jest związane z seksem...

Szkoda tylko, że dorosłe ofiary ze swoim emocjonalnym bagażem - wahaniami nastroju, zamknięciem, dziwnymi reakcjami, poczuciem wstydu i winy, często depresją - nie są już takim wdzięcznym obiektem współczucia czy choćby zrozumienia. I jeszcze to nasze polskie podejście do wszystkiego, co jest związane z seksem... Chociaż wykorzystanie seksualne z seksem niewiele ma wspólnego. Ale to także rozumiem. Co nie zmienia faktu, że czuję złość, czasem rozżalenie. Chciałabym w swoim otoczeniu, mieście, kraju poczuć się na tyle bezpiecznie, żebym równie łatwo mogła powiedzieć "byłam wykorzystywana seksualnie w dzieciństwie" , jak teraz mówię: "miałam ojca alkoholika i dysfunkcjonalną rodzinę" .

I czasem mam wrażenie, że już zawsze pozostanę postrzegana nie jako ktoś, kto cały czas zmaga się z traumami dzieciństwa, tylko jako "pokręcona, nienormalna kobieta".

Ewa

Więcej o: