"Ile razy trzeba upokorzyć kobietę, by zrozumiała, że nie jest kochana?" [LIST]

Są mężczyźni, którzy przyznają, że za większością ich sukcesów stoi kochająca kobieta. Są i tacy, którzy widzą tę zależność odwrotnie - obarczają kobietę winą za swoje porażki. Jak wygląda codzienność z mężczyzną, który kocha przede wszystkim siebie?

Znamy się z mężem od podstawówki. Już wtedy mi imponował. Nie dość, że grał na gitarze, to śpiewał tak, że każda dziewczyna z podwórka chciała z nim "chodzić". W latach osiemdziesiątych tak właśnie nazywało się randkowanie. Podkochiwałam się w nim oczywiście odkąd tylko pamiętam. Był i jest przystojny. Klasyczny długowłosy artysta o swobodnym podejściu do życia w systemie. Niestety, jedyne na co miałam szansę w tamtym okresie, to tylko oglądać, jak szybko zmieniały się dziewczyny przy jego boku. Część rzucał on, część (teraz wydaje mi się, że większość) nie wytrzymywała tego, że jedynym ich zadaniem było podziwianie jego geniuszu i pomaganie mu w rozwijaniu kariery.

Postanowiłam dać mu dokładnie to, czego nie potrafiły dać mu inne kobiety. Wsparcie, zrozumienie, bezgraniczną miłość, uwielbienie, podziw.

Długo, bardzo długo polowałam na męża. Wiedziałam, że urodą raczej nie zawrócę mu w głowie, dlatego chciałam zdobyć go zaletami swojego charakteru. Postanowiłam dać mu dokładnie to, czego nie potrafiły dać mu inne kobiety. Wsparcie, zrozumienie, bezgraniczną miłość, uwielbienie, podziw. Nie zrozumcie mnie proszę źle, nie udawałam, naprawdę kochałam go bezgranicznie i byłam gotowa wybaczyć wszystko. Nawet to, że nie zawsze byłam tą jedyną. Pocieszałam się tym, że i tak zawsze wracał do mnie. Bardzo chciałam go zdobyć, najprzystojniejszego chłopaka z podwórka.

Gdy się do mnie wprowadził, byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że było to spowodowane tym, że wyrzuciła go z domu matka. Wtedy stworzyłam mu w swoim domu idealne warunki do tego, aby mógł komponować, pisać teksty piosenek, planować trasy koncertowe, choć i tak propozycji grania koncertów nie mieli. Robiłam wszystko, żeby mnie tylko pochwalił. Jeśli mnie krytykował, mobilizowałam się do tego, aby więcej nie miał powodów. Nie zawsze mi się to udawało.

Zawsze mówił, że chodzi mu tylko o to, żebym bardziej o siebie zadbała. Nosiła inne ubrania, inne buty, inne wszystko.

Nigdy nie schudłam tak, żeby przestał mi wytykać "boczki". Czy cokolwiek w nim mi przeszkadzało? Bolało mnie to, że nigdy nie przedstawił mnie swoim kolegom z zespołu. Gdy przypadkowo spotykaliśmy się kiedyś na ulicy, byli zdziwieni, że mój mąż kogoś ma. Bolało mnie, gdy przy mnie komentował inne kobiety, które mijaliśmy. Zawsze mówił, że chodzi mu tylko o to, żebym bardziej o siebie zadbała. Nosiła inne ubrania, inne buty, inne wszystko. Bolało mnie, gdy w towarzystwie kpił z niedoskonałości mojej cery. Ale byłam gotowa przełknąć wszystko, bo wiedziałam, że w nocy będzie tulił się do mnie i z przejęciem opowiadał o nowej piosence, że będzie nucił i wygrywał takt na biodrach. Wtedy ich obfitość jakoś mu nie przeszkadzała.

Podczas jednego z obiadów u moich rodziców, ojciec powiedział, że mieszkamy ze sobą już na tyle długo, że powinniśmy powziąć jakieś bardziej poważne decyzje. Mój mąż nie wykazał entuzjazmu do chwili, kiedy mój ojciec stwierdził, że pomoże nam stanąć na nogi. I nie były to czcze obietnice, bo pochodzę z dość zamożnej rodziny. W oczach męża pojawiły się ogniki. Wieczorem wybiegł z domu, nazrywał kwiatów na klombie i poprosił mnie o rękę. Bez pierścionka. Wydawało mi się to niesamowicie romantyczne. Pierścionek pojawił się po kilku tygodniach. Podczas zakupów w galerii handlowej zażartowałam, że chyba powinniśmy odwiedzić jeszcze jubilera. Twarz mu stężała, widziałam, że się zdenerwował. Nigdy nie lubił wydawać na mnie pieniędzy. Szybko jednak zakrył to uśmiechem i wspólnie wybraliśmy pierścionek. Nie taki jaki mi się podobał, ale taki, który wybrał on. Mówił, że i tak najważniejsze są uczucia, a zresztą jego zespół wciąż nie zarabia tyle, ile on chce. Wspomniałam, że mój mąż nigdy nie przestał grać na gitarze? Próbował się z grania utrzymać. Niekiedy ze swoim zespołem dawali koncerty, częściej upijali się na próbach. Mimo to wierzyłam, że kiedyś osiągną sukces. Nie mogłam spać z nerwów całą noc, gdy pojechali na eliminacje do jednego z telewizyjnych konkursów muzycznych. Nie dostali się. Bałam się, że będzie zły, więc postanowiłam kupić mu na pocieszenie nową gitarę. Awantury jednak i tak nie uniknęłam, bo okazało się, że kupiłam złą i trzeba było ją wymienić. Kolejny raz wytłumaczyłam to sobie artystycznym szaleństwem, zresztą zaczynałam już organizować nasz ślub i nie mogłam skoncentrować się na niczym innym.

Najbardziej był przejęty tym, że podczas naszego wesela wystąpił ze swoim zespołem.

Chciałam, żeby to był najpiękniejszy dzień w moim życiu, ale mój mąż nawet nie podziękował rodzicom za to, że zorganizowali nam wesele. Najbardziej był przejęty tym, że podczas naszego wesela wystąpił ze swoim zespołem. Podczas nocy poślubnej mówił głównie o tym. Czy się podobało innym? Czy pod koniec nie było słychać jak załamał mu się głos? I czy ktoś z gości nie ma przypadkiem kontaktów, które umożliwiłyby mu przedostać się do szerszej publiki? Był podekscytowany jak dziecko. Tryskał energią. Lubiłam go takiego, bo wtedy i wobec mnie był bardzo miły, kochający, czuły. Wszystko uległo diametralnej zmianie, gdy zaszłam w ciążę. Muszę leżeć, ciąża jest zagrożona. Nie mam siły opiekować się domem i mężem, jak robiłam to wcześniej. Przytyłam, a nigdy nie byłam małą dziewczynką. Czuję się fatalnie, a mąż coraz częściej mi dokucza. Jestem leniwa, tłusta, bezmyślna, słaba. Do tego sprawiam kłopot, wymagam opieki jak dziecko i blokuję mu przestrzeń do tworzenia. Psuję mu humor, sprawiam, że on czuje się winny.

Coraz częściej myślę o tym, że dokonałam złego wyboru i że nie mam odwrotu.

Mam teraz dużo czasu na myślenie. Muszę dużo leżeć. Koleżanki z pracy podnoszą mnie na duchu. Nawet szef zadzwonił, żeby powiedzieć, że wszyscy czekają na mnie, aż wrócę ze zwolnienia. Coraz częściej myślę o tym, że dokonałam złego wyboru i że nie mam odwrotu. Buzujące hormony też mi w tym wszystkim nie pomagają. Muszę przede wszystkim urodzić zdrowe dziecko. To jest teraz mój priorytet. Tylko nie wiem, czy drugie dorosłe dziecko, które mam w domu, da mi żyć. Najgorsze jest jednak to, że sytuacja, w której teraz jestem jest pochodną moich decyzji. Nie mogę mieć nawet do nikogo żalu. Chciałam być muzą, a zostałam groupie.

Ciężarówka

Więcej o: