Nie można przesadzić z dbaniem o siebie? A słyszeliście o fitoreksji?
Przeczytałam list Anikuleczki i pomyślałam sobie: chciałabym być Asią Kuleczką.
Chciałabym codziennie jeść to, na co mam ochotę i wtedy, kiedy mam na to ochotę. Zimne wieczory spędzić pod kocem oglądając serial, czytając, pisząc. Chciałabym iść na kolację z moim chłopakiem i móc zjeść pizzę. Wieczorem. Pizzę, taką wiecie, jak jedzą normalni ludzie. Taką nie z kalafiora i bez grama sera. Taką fest. Albo białą bułkę z twarogiem i miodem. Jezusie, nawet nic nie mówię o lodach z migdałami albo o tych bułeczkach z makiem i lukrem, co je sprzedają w bufecie na wydziale.
Czy jestem chora, że tego wszystkiego nie mogę? Nie, wyprowadzę Was z błędu. Chociaż? Ostatnio wraz z przyjaciółką "po fachu", mającą taki sam problem (a może jest nas więcej?) doszłyśmy do wniosku, że to, co robimy, do normalnych nie należy, że to już chyba chorobliwa nienormalność. Bo mówi się o anoreksji, bulimii, a fitoreksja brzmi wręcz dziwnie. Przecież "fit" znaczy dobrze. Zdrowo, młodo, rześko. Fit jest wszędzie. Fit są jogurty, blogi w internecie, fit jest nawet odzież. Wszystko wydaje się być w porządku. Bo przecież nie można przesadzić z dbaniem o siebie!
Kupowanie mniejszego rozmiaru spodni było najlepszą nagrodą. Wysoka samoocena, duma. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Zaczęło się od ćwiczeń w domu i zdrowej, zbilansowanej diety. Codziennie 30 min ruchu, rezygnacja ze słodyczy. Jadłam zdrowo, nieprzetworzoną żywność, dużo owoców i warzyw. Poskutkowało utratą wagi (10 kilogramów!), lepszym samopoczuciem i wyglądem, komplementami koleżanek. Pytania "jak to zrobiłaś?!" poprawiały humor, kupowanie mniejszego rozmiaru spodni było najlepszą nagrodą. Patrzenie w lustro z zadowoleniem, każdy postęp - satysfakcja. Taki styl życia wymagał zorganizowania. Wcześniejsze wstawanie, by zrobić trening lub pobiegać oraz naszykować sobie pojemniki z jedzeniem. Znów satysfakcja, gdy dzień zamykałam z uśmiechem na ustach i zrealizowanymi planami z kalendarza. Wysoka samoocena, duma. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Spodobało mi się, zapisałam się na siłownię, by nabrać mięśni. Ale wiadomo, mięśnie na owocach nie urosną. Potrzebowałam planu diety i treningów. Od tego momentu mój dzień zaczyna się o 6 rano. Jadę na zajęcia, potem na trening. Po treningu - praca, też na siłowni. Późnym wieczorem, około 23.00 wracam do domu. Rowerem rzecz jasna, 6 km pod górkę. Chwila przy komputerze, by zaplanować kolejny dzień. Jak w zegarku, godziny posiłków, obliczanie kaloryczności i komponowanie menu. 100g białka, 150g węglowodanów, 60g tłuszczy. Codziennie. Tyle samo. Codziennie.
Po tygodniu bez ćwiczeń i odważania sobie jedzenia jestem kłębkiem nerwów, że już na pewno przytyłam 5 kilogramów.
Codziennie mój dzień kręci się wokół jedzenia i ćwiczeń. Każdy niezrealizowany trening to wyrzuty sumienia. Cięcie kaloryczności, jeśli zdarzy się dzień lenistwa albo gdy nie wytrwam w diecie i zjem u babci kawałek ciasta. Wyrzuty sumienia, gdy kolejny raz odmawiam chłopakowi wyjścia na fast food. Albo wypicia piwa ze znajomymi. Złość, jeśli zamiast 60 kg w martwym ciągu mogę podnieść tylko 55. Jeśli wieczorem przed snem jestem głodna, jem surowego ogórka, żeby już nie zjeść nic, co ma kalorie, a nie jest wpisane w dziennik. Po tygodniu bez ćwiczeń i odważania sobie jedzenia jestem kłębkiem nerwów, że już na pewno przytyłam 5 kg i spadnie mi masa mięśniowa, o którą tak musiałam walczyć. Powiecie, że to przecież głupie co robię, że wystarczy zluzować i przestać. Ale to już uzależnienie. To już chore, nie da się tak łatwo. To obsesyjne kontrolowanie samej siebie w każdej dziedzinie życia. Do tego dochodzi dychotomiczna osobowość, osobowość zero-jedynkowa. Jeśli plan dnia nie jest zrealizowany w 100%, to znaczy że zrealizowany nie jest. I już niezadowolenie. Wyrzuty kierowane do samej siebie. Obsesja.
Dlatego chciałabym być tak beztroska. Ale to już raczej nigdy nie nastąpi, a w trumnie, obok mojego wysportowanego, świetnie zakonserwowanego ciała będzie leżała waga kuchenna. A zamiast grudkami ziemi, posypią mnie odżywką białkową.
KateBronte
-
Beata Kozidrak od lat nosi peruki i mocny makijaż. A jak wygląda bez? To rzadki widok
-
Położna zdradza, co znajduje wewnątrz ciężarnych podczas porodu
-
Młodzi inaczej niż dorośli rozumieją zagrożenie w świecie cyfrowym. Najbardziej obawiają się rówieśnikówMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
66-letnia Olejnik w krótkiej sukience odsłoniła nogi. "Tak dziewczęco"
-
Zapomnij o szortach, teraz nosimy jortsy. Jak wyglądają najmodniejsze spodenki na lato 2023?
- Piękna suknia ślubna za 199 zł? Tak, to możliwe. Te modele z sieciówek są zjawiskowe i niedrogie
- Sposób na plamy na sukni ślubnej. Rozwiązanie znajdziesz w kuchni
- Zara dawno nie sprzedawała tak stylowych koszul na promocji za 65,90 zł. Porównywalne w Mohito i House
- Nowe hity w promocji Action! Tym razem to wyszczuplające sukienki za 35 zł. Podobne w C&A i KiK
- Uprawiasz roszponkę w ogrodzie? Przez jeden błąd możesz zniszczyć zbiory