Czy to zatrucie jadem kiełbasianym, czy coś się komuś pokiełbasiło?

Wychodzi na to, że przez jedną brodę wszyscy zapomnieliśmy, po co właściwie jest Eurowizja i o co naprawdę w niej chodzi. Mężczyzna Inaczej pragnie, abyśmy sobie przypomnieli. Czy ma rację? Czy nadal chodzi o muzykę?

Wisi mi, jak nie przymierzając broda, cały ten Konkursu Piosenki Eurowizji, gdyby nie media, pewnie bym go przegapił. Niestety nie dało się. Zeszły tydzień obrodził (ups) bezlikiem wiadomości z nim związanych, ale bynajmniej nie dotyczyły one muzyki. Dotyczyły seksizmu i gender.

Rzeczony seksizm wylewał się wraz z wodą i biustami oraz omotywał umysł kręceniem bioder. Gender stał sztywno (sic) z rozwianymi włosami i nienaganną brodą. W jego przypadku próżno było szukać biustu i potwierdzenia, że to tylko tak - dla jaj.

E, nie, no co ty - wszystko przez elfy i wozakówE, nie, no co ty - wszystko przez elfy i wozaków E, nie, no co ty - wszystko przez elfy i wozaków E, nie, no co ty - wszystko przez elfy i wozaków

Skąd w ogóle wziąłem ten gender? Ano z tego artykułu . Autor wyraźnie jest pod wrażeniem tego, co reprezentuje sobą Conchita, pozwala sobie zacytować jej słowa, urastające w jego oczach do uniwersalnego przesłania. I ja zatem pozwolę je sobie zacytować:

Stworzyłam brodatą kobietę, by pokazać, że każdy powinien mieć prawo tworzyć siebie i swoje życie tak, jak chce. Nie ma znaczenia, skąd jesteś, jakiego jesteś koloru ani jak wyglądasz, liczy się to, jaką jesteś osobą. Tę noc dedykuję każdemu, kto wierzy w pokój i wolność. Jesteśmy tym, kim jesteśmy. Jesteśmy nie do zatrzymania.

I tu właśnie dostrzegam paradoks. Brodaty facet udający kobietę to normalne, zaś nienormalne są kobiety nie udające mężczyzn, ale będące stuprocentowymi kobietami i tworzące - tak jak ten pan - siebie i swoje życie (nawet jeśli sprowadza się ono do ubijania masła czy prania). One też są tym kim są. To _ich_ wybór, niestety niezgodny z ogólnie panującym trendem.

Co zaskakujące w cytowanym artykule, to sposób w jaki autor rozumie same pojęcie gender. Od kilku miesięcy słyszę, że w gender chodzi o brak przypisania konkretnej funkcji w społeczeństwie do płci. Tu jednak okazuje się, że jest on rozumiany, jako możliwość wyboru płci jako takiej (czyli to co tak dobitnie akcentują jego przeciwnicy). Czyżby zatem autor nie do końca rozumiał, co to jest gender, czy może to ja jestem omamiony jego nieprawdziwą definicją?

Mimo to pozostanę przy mojej i dlatego jeśli brodaty mężczyzna ma ochotę ubrać się w sukienkę, ozdobić twarz makijażem i zaśpiewać falsetem jakąkolwiek piosenkę, tym samym ustawiając się w roli piosenkarki - zaakceptuję jego wybór. Osobiście przedłożę jednak tak nad jego śpiew, jak i nad oglądanie jego i jego brody, piosenki w wykonaniu gładkolicej Moniki Brodki.

Bo przecież nie o piosenki tam chodziBo przecież nie o piosenki tam chodzi Bo przecież nie o piosenki tam chodzi Bo przecież nie o piosenki tam chodzi

Na koniec przyznam wam się drodzy brodacy - wróć - rodacy, że jeśli przyjdzie mi dłużej brodzić w absurdach typu: niezaprzeczalny mężczyzna, z prawdziwą brodą, będący nieprawdziwą kobietą, to tak jak wisi mi Konkurs Piosenki Eurowizji, tak może mi zacząć wisieć zupełnie coś innego.

Mężczyzna Inaczej

Więcej o: