Niewierny mąż zawiódł mnie ponownie

"Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki" - Czytelniczka niestety nie zapamiętała sobie tej maksymy i srodze się zawiodła na byłym mężu.

Mówią, że jestem łatwowierna, że ciągle chcę pomagać innym, że nie myślę o sobie i może tak faktycznie jest? Miałam męża. Byliśmy dobraną parą: szczęśliwi, razem postawiliśmy dom, spędzaliśmy wieczory, a czasem i dnie, mamy dwoje dobrych dzieci. Niestety, musieliśmy się rozwieść, było to sześć lat temu. On poznał inną, jak twierdził "zabujał się" na nowo. Ona dość szybko zaszła w ciążę, co było namacalnym dowodem na to, że między nimi do czegoś doszło. Byłam zła, ale cóż, jak to mówią - bywa. Tak się mogło stać, nawet najlepsi się rozchodzą.

Znów zostałam sama. Z dziećmi, z mieszkaniem, z obowiązakami, z pracą.

Po rozwodzie zajęłam się pracą, nowym, wynajętym mieszkaniem, dziećmi, wreszcie sobą. Zdałam maturę, której wcześniej zdać mi się nie udało (pierwsze dziecko), zmieniłam pracę. I tak poznałam Krzyśka. Mojego obecnego narzeczonego. Traf chciał, że cztery miesiące temu pokłóciliśmy się o największą bzdurę świata, ale doszło do rzucania talerzami, on się wyprowadził i stanęło na tym, że "odpoczywamy od siebie". Znów zostałam sama. Z dziećmi, z mieszkaniem, z obowiązakami, z pracą. On nie odzywał się dwa miesiące. Wysłałam mu życzenia na urodziny SMS-em. Gdy nie odpowiedział, próbowałam parę razy dzwonić, ale nie odbierał, wiec stwierdziłam, że mnie olał.

Zrobiło mi się miło, ale wciąż głównie czułam, że jest mi go żal.

Wracając któregoś dnia z pracy spotkałam swojego byłego męża, który zaproponował, że mnie odprowadzi do domu. W czasie spaceru dowiedziałam się że jest sam, że został zdradzony, że nie chce mieć nic wspólnego z tamtą kobietą. Na początku pomyślałam, że dobrze mu tak, ale później zrobiło mi się go zwyczajnie żal. Po tygodniu postanowiłam, że zadzwonię dowiedzieć się, co u niego. Nie odebrał, oddzwonił za jakiś czas tłumacząc się, że nie może za bardzo rozmawiać, bo spotyka się z ważnym kontrahentem w jego firmie budowlanej. Umówiliśmy się na kolejny wieczór w małej kawiarni na uboczu. Wieczór był bardzo miły, dostałam kwiaty z tłumaczeniem, że to za te lata, które spędziliśmy, za dwójkę naszych dzieci i za to, że jestem taka piękna. Zrobiło mi się miło, ale wciąż głównie czułam, że jest mi go żal.

Ona jest w zaawansowanej ciąży! Siedzieli i trzymali się za ręce, śmiali się, byli szczęśliwi.

Spotykaliśmy się regularnie znów, jak przyjaciele, przez dwa bite tygodnie. Nagle ni stąd, ni zowąd wylądowaliśmy raz, później drugi i trzeci, w łóżku. Po pewnym czasie nagle przestał się do mnie odzywać, nie odpisywał na SMS-y, nie oddzwaniał. Spotkałam go siedzącego w parku na ławce z kobietą, z która mnie zdradził. Ona jest w zaawansowanej ciąży! Siedzieli i trzymali się za ręce, śmiali się, byli szczęśliwi. Parę dni temu zaczęłam się gorzej czuć, poszłam do lekarza, który prawie od razu wysłał mnie na badanie do ginekologa. Czekając w poczekalni spotkałam koleżankę z podstawówki, pracującą w szpitalu parę kilometrów od naszej miejscowości w większym mieście, która przywitała mnie słowami "Hej Hania, ten twój były to już trzecie sobie z tą wywłoką strzelił"

Ona leżała na patalogii, z ciążą zagrożoną, wtedy on spotykał się ze mną. Nie jestem na szczęście z nim w ciąży, ale zaraził mnie chorobą, o której wstyd trochę mówić...

Jestem sama, wciąż naiwna i myślę: ja się chyba nigdy nie nauczę

Hanka

Więcej o: