Nie chcę wciąż mieć wszystkiego na głowie

Czytelniczka nazywająca siebie "kobietą wielozadaniową" doskonale radzi sobie ze wszystkim - pracą, domem, zarabianiem. Tyle że me dość tego radzenia sobie.

Zakochałam się bez pamięci i świata poza nim nie widziałam. Ja - kobieta z kompleksami, poznałam jego - faceta uroczego, troskliwego, z poczuciem humoru i umiejącego gotować. Myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi. Nic dla mnie nie znaczyło to, że mając prawie 30 lat nie zrobił studiów, nie miał prawa jazdy, własnego mieszkania, czy stałej, dobrze płatnej pracy. Zignorowałam to, bo przecież ja, ambitna, dam jakoś sobie radę. Gdy po kilku latach przez kilka miesięcy musiałam go utrzymywać, bo stracił pacę i wpadł w dół psychiczny, dałam radę. Gdy straciłam ciążę, tak wzruszyła mnie jego troska, że zdecydowałam się za niego wyjść. Księcia z bajki nie szukałam, ideały przecież nie istnieją. A wtedy on był dla mnie bliski ideałowi.

Czy kiedyś dotrze do niego, że kobieta nie będzie mieć wiecznej ochoty na seks gdy musi martwić się o pieniądze, zakupy i pracę?

Nasze małżeństwo boryka się z wieloma problemami. Gdy po raz drugi podczas naszej znajomości stracił pracę, aby nie skończyło się jego załamaniem, szukałam razem z nim. Tymczasem on, pracując na pół etatu od godziny 22, nie potrafił nawet zająć się domem, czy obiadem. Wracając po pracy, nie raz musiałam sama przygotowywać jedzenie, robić zakupy spożywcze czy sprzątać. Czy mam obrywać wiecznie za to, że jestem bardziej zaradna? Czy on wiecznie będzie musiał usłyszeć, że trzeba kupić chleb, bo nawet gdy widzi, że go nie ma, bez mojej prośby i tak go nie kupi? Czy do końca życia będę musiała mu spisywać listę rzeczy do zrobienia, by nie mieć wszystkiego na głowie? Czy kiedyś dotrze do niego, że kobieta nie będzie mieć wiecznej ochoty na seks gdy musi martwić się o pieniądze, zakupy i pracę? Gdzie popełniłam błąd? Czy jest wyjście z tej sytuacji?

Kobieta wielozadaniowa

Więcej o: