W mediach od tygodnia huczy o ślicznym obrazku z Poznania pt.: "Jak działa cenzura, gdy cenzury absolutnie-nigdy przenigdy-w żadnym razie w naszym pięknym kraju nie ma", czyli o odwołaniu koncertu Behemoth.
Z prawdziwym zdumieniem wysłuchałam zupełnie bezpodstawnego korowodu opinii w zakresie estetyki tego wydarzenia i dotąd nie mogę pojąć dlaczego apologeci jedynej słusznej ścieżki nie dostrzegli genialnego w swej prostocie rozwiązania problemu - nie chcę słuchać/oglądać/uczestniczyć - nie wydaję 80 zł na bilet. Ha! To rozwiązanie jakoś nikomu nie wpadło do głowy... W każdym razie różni wypowiadali się w tym temacie, bo medialny jak rzadko, ale jakoś zabrakło mi wypowiedzi tych, których najdotkliwiej to obeszło - niedoszłej publiczności.
Typowy czytelnik Focha zamyka oczy i wizualizuje obraz jednostki lubującej się w takiej muzyce: młode to jakieś (okolice matury pewnie), wlecze ciężkie glany vel obuwie ortopedyczne, wytarte dżinsy ledwo się tyłka trzymają, pryszcze na licu i kieszonkowe w portfelu. W sumie takie to nieszkodliwie pocieszne, na pewno wyrośnie i za jakiś czas zacznie słuchać modern jazz.
Typowy czytelnik Frondy oczu nie zamyka, bo przecież złu należy hardo patrzeć w oczy. Więc uparcie zagląda w ślepia pełne pogardy dla cywilizacji życia. Z obrzydzeniem konstatuje, że długie włosy (przetłuszczone), czarne ubrania, biżuteria w czaszki, łańcuchy, samo zuo i niedobro... To to przecież nie jest w stanie o sobie decydować, więc zróbmy to za nie, w imię zbawienia i życia wiecznego.
Przepraszam bardzo, ale ja się na to nie zgadzam. Pełnoletniość osiągnęłam niemal ćwierć wieku temu. Jestem matką, ciężko i uczciwie pracuję i odprowadzam 32-procentowy podatek dochodowy, dbam o zwierzęta swoje i nie tylko, staram się pomagać innym ludziom. Mój ulubiony płaszcz na ten sezon ma kolor mleczno-różowy. Przyjaciółka, z którą byłam na poprzednim koncercie zespołu Behemoth do wykonywania obowiązków zawodowych zakłada łańcuch z orłem w koronie. Przyjaciel pro publico bono doradza tym, którzy nie mają rozeznania w nowym, lepszym kapitalistycznym świecie. Można powiedzieć, że jesteśmy wartościową grupą obywateli. Najwidoczniej mam spaczone poczucie własnej wartości. Najpewniej przez tę straszną muzykę.
Bo widzicie, mi już nawet nie chodzi o ten konkretny koncert. Behemotha na żywo widziałam już wiele razy i na pewno jeszcze zobaczę. Nie chodzi mi o fakt, że są ludzie, którzy mają potrzebę protestowania przeciwko kreacji artystycznej tego zespołu. Mamy wolny kraj, więc proszę bardzo. Chodzi mi o wtłaczanie mnie w formę, z którą absolutnie się nie zgadzam i naiwnie wierzyłam do tej pory, że mam do tego prawo. Chodzi mi o to, że odwołano zamkniętą, biletowaną imprezę, na którą nie wybiera się nikt, kto nie ma na to ochoty. Chodzi mi o to, że na tzw. "wszelki wypadek" odebrano kilkuset osobom możliwość decydowania o sobie w ramach obowiązującego porządku prawnego. Chodzi mi o to, że jakkolwiek dzieje się mnóstwo znacznie "gorszych" rzeczy w naszej pięknej Polsce, to takie decyzje powodują we mnie autentyczne obrzydzenie i pytanie - a może rzucić to wszystko i spie.....ć znacznie dalej niż w Bieszczady.
MAW