"Odwołanie koncertu Behemotha przyczynkiem do rozważań o ucieczce z kraju" [LIST]

"Jestem matką, ciężko i uczciwie pracuję (...). Mój ulubiony płaszcz na ten sezon ma kolor mleczno-różowy" - pisze o sobie nasza Czytelniczka, która chciała wybrać się na koncert Behemotha, ale jej tę możliwość odebrano. No i strzela słusznego focha.

W mediach od tygodnia huczy o ślicznym obrazku z Poznania pt.: "Jak działa cenzura, gdy cenzury absolutnie-nigdy przenigdy-w żadnym razie w naszym pięknym kraju nie ma", czyli o odwołaniu koncertu Behemoth.

Zabrakło mi wypowiedzi tych, których najdotkliwiej to obeszło - niedoszłej publiczności.

Z prawdziwym zdumieniem wysłuchałam zupełnie bezpodstawnego korowodu opinii w zakresie estetyki tego wydarzenia i dotąd nie mogę pojąć dlaczego apologeci jedynej słusznej ścieżki nie dostrzegli genialnego w swej prostocie rozwiązania problemu - nie chcę słuchać/oglądać/uczestniczyć - nie wydaję 80 zł na bilet. Ha! To rozwiązanie jakoś nikomu nie wpadło do głowy... W każdym razie różni wypowiadali się w tym temacie, bo medialny jak rzadko, ale jakoś zabrakło mi wypowiedzi tych, których najdotkliwiej to obeszło - niedoszłej publiczności.

Typowy czytelnik Frondy oczu nie zamyka, bo przecież złu należy hardo patrzeć w oczy.

Typowy czytelnik Focha zamyka oczy i wizualizuje obraz jednostki lubującej się w takiej muzyce: młode to jakieś (okolice matury pewnie), wlecze ciężkie glany vel obuwie ortopedyczne, wytarte dżinsy ledwo się tyłka trzymają, pryszcze na licu i kieszonkowe w portfelu. W sumie takie to nieszkodliwie pocieszne, na pewno wyrośnie i za jakiś czas zacznie słuchać modern jazz.

Typowy czytelnik Frondy oczu nie zamyka, bo przecież złu należy hardo patrzeć w oczy. Więc uparcie zagląda w ślepia pełne pogardy dla cywilizacji życia. Z obrzydzeniem konstatuje, że długie włosy (przetłuszczone), czarne ubrania, biżuteria w czaszki, łańcuchy, samo zuo i niedobro... To to przecież nie jest w stanie o sobie decydować, więc zróbmy to za nie, w imię zbawienia i życia wiecznego.

Najwidoczniej mam spaczone poczucie własnej wartości. Najpewniej przez tę straszną muzykę.

Przepraszam bardzo, ale ja się na to nie zgadzam. Pełnoletniość osiągnęłam niemal ćwierć wieku temu. Jestem matką, ciężko i uczciwie pracuję i odprowadzam 32-procentowy podatek dochodowy, dbam o zwierzęta swoje i nie tylko, staram się pomagać innym ludziom. Mój ulubiony płaszcz na ten sezon ma kolor mleczno-różowy. Przyjaciółka, z którą byłam na poprzednim koncercie zespołu Behemoth do wykonywania obowiązków zawodowych zakłada łańcuch z orłem w koronie. Przyjaciel pro publico bono doradza tym, którzy nie mają rozeznania w nowym, lepszym kapitalistycznym świecie. Można powiedzieć, że jesteśmy wartościową grupą obywateli. Najwidoczniej mam spaczone poczucie własnej wartości. Najpewniej przez tę straszną muzykę.

Odwołano zamkniętą, biletowaną imprezę, na którą nie wybiera się nikt, kto nie ma na to ochoty.

Bo widzicie, mi już nawet nie chodzi o ten konkretny koncert. Behemotha na żywo widziałam już wiele razy i na pewno jeszcze zobaczę. Nie chodzi mi o fakt, że są ludzie, którzy mają potrzebę protestowania przeciwko kreacji artystycznej tego zespołu. Mamy wolny kraj, więc proszę bardzo. Chodzi mi o wtłaczanie mnie w formę, z którą absolutnie się nie zgadzam i naiwnie wierzyłam do tej pory, że mam do tego prawo. Chodzi mi o to, że odwołano zamkniętą, biletowaną imprezę, na którą nie wybiera się nikt, kto nie ma na to ochoty. Chodzi mi o to, że na tzw. "wszelki wypadek" odebrano kilkuset osobom możliwość decydowania o sobie w ramach obowiązującego porządku prawnego. Chodzi mi o to, że jakkolwiek dzieje się mnóstwo znacznie "gorszych" rzeczy w naszej pięknej Polsce, to takie decyzje powodują we mnie autentyczne obrzydzenie i pytanie - a może rzucić to wszystko i spie.....ć znacznie dalej niż w Bieszczady.

MAW

Więcej o: