Drodzy "znajomi" i rodzino: mam w nosie internetowe życzenia!

W dzisiejszych czasach każdy z nas ma przynajmniej pięciuset przyjaciół na Facebooku (uśredniamy, nie chcemy urazić tych, co mają 200, ani tych, co mają 2000) - z tego zawsze choć jedna trzecia wrzuci na urodziny serduszko, torcik czy inne "stolaty". Czytelniczka dość ostro się temu sprzeciwia. I nie tylko temu.

W dzień urodzin z godziny na godzinę masz coraz więcej wiadomości z życzeniami na portalu "społecznościowym", ale w rzeczywistości żadna z osób, które napisały nie odbiera od ciebie telefonu. Bo przecież będziesz zaraz chciała coś opowiedzieć, będziesz "rozgadywać" się, za dużo czasu zajmiesz.

W dzień urodzin ojciec ci podrzuci swój plecak, bez ogródek mówiąc, że nigdy mu się nie podobał.

W dzień urodzin rano na pewno nie spodziewaj się życzeń od męża ("urodziny to jakaś totalna bzdura, to jest dla dzieci"), a od dziecka spodziewaj się histerii i pretensji z wrzaskami.

Nie spodziewaj się, że zadzwoni do ciebie ktoś żeby po prostu pogadać. W dzień urodzin ojciec ci podrzuci swój plecak, bez ogródek mówiąc, że nigdy mu się nie podobał i kupił sobie lepszy, więc akurat ten ci podaruje, bo po co wyrzucać.

A tak naprawdę - czy my rzeczywiście w ogóle już nie mamy czasu?

Twoja własna matka też napisze ci elektroniczną wiadomość, a gdy będziesz próbować zadzwonić, będzie cały dzień cię rozłączać. Zajęta jak zwykle swoim kotem, ogrodem albo samochodem.

W międzyczasie cały czas spływają "oficjalne" maile i elektroniczne "pozdrowienia". Jednak żadna z tych osób już nie wydaje ci się realna, bo od tak dawna ludzie nie mają czasu (a tak naprawdę - czy my rzeczywiście w ogóle już nie mamy czasu?), żeby się spotkać i zwyczajnie pogadać, że właściwie ich twarze zatarły ci się, są niewyraźnymi pikselami chaotycznie rozmieszczonymi na białym, pustym ekranie.

Najbardziej na świecie potrzebowałam, żeby ktoś dał mi chociaż 5 minut swojego czasu.

W dzień urodzin właściwie warto pomyśleć wreszcie, jak to wszystko skończyć, bo skoro nie ma ciebie, skoro jesteś tylko w komunikacie internetowym, to może też stałaś się pikselem, rozmazanym cyfrowym portretem, "zbitką" danych.

Drodzy "znajomi" i rodzino: mam w nosie internetowe życzenia. Najbardziej na świecie potrzebowałam, żeby ktoś dał mi chociaż 5 minut swojego czasu. Już nie mówię o jakichś ckliwych uściskach czy czułościach, ale o zwykłym ludzkim głosie, który mówiłby cokolwiek do mnie. Na żywo. Żeby zwyczajnie porozmawiać.

Ale to by było za dużo, zbyt hojnie.

M.V.

Więcej o: