Przeczytałem zabawny artykuł pani Nowakowskiej i nie mogę się nie zgodzić - każdy człowiek (nawet kobieta, huehuehue, zły żart) może się ubierać jak chce i zakładać na siebie co chce. To powiedziawszy, dodam: ale niech się tylko nie dziwi i nie oburza, gdy to się innym nie podoba. Tak, tak, kochane. Nie oczekujcie, że założycie na siebie te piękne i seksowne dresy, bluzy z kapturami, legginsy, spódniczki, falbaneczki jak dla małych dziewczynek i ktokolwiek (poza kryptopedofilem) się za wami obejrzy. Co ujdzie licealistce, na pani koło czwartego krzyżyka wygląda zazwyczaj co najmniej nie najlepiej.
Osobne miejsce zostawiam dla trzydziesto- i czterdziestoletnich dawnych "hip hop ziomalek" czy innych "pankówek" i "metalówek". Włosy po pas, niepodcinane nigdy, najlepiej w jakimś strasznym kolorze, bo rude sztuczne było super modne w latach 90., do tego dżinsy w dziury i glany, albo spódnica szastająca się po ziemi. Albo podgolone pół głowy - coś co może pasuje gwieździe pop ale na czterdziestolatce wygląda po prostu śmiesznie. Albo styl "szalonej cyganeczki", co to się urwała z kursu flamenco albo innego cyrku. Z dziesięciu metrów ją słychać, bo dzwoni kolczykami i bransoletkami, które ma na przegubach, a latem także na kostkach. No sam seks. I na koniec, mój absolutny faworyt: bojówki, moro i styl bycia "bez kija nie podchodź".
Ok, wszystko jest dla ludzi, ale tak, jak obrzydzenie bierze lub żałość, gdy człowiek widzi czterdziestoletniego "nastolatka" albo pana w skarpetach i sandałach, tak kobieta ubrana jak ochroniarz z koncertu rockowego nie przyspieszy bicia serca.
Choć na pewno jest wieeeelu facetów, którzy szukają wręcz dziewczyny w glanach albo innego babochłopa w dresie. Acha, powodzenia!
Straszny Cham