Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe

Asertywność - modne słowo z poradników. Jak to zrobić, żeby być miłym i uczynnym człowiekiem a nie dać sobie wejść na głowę? Czytelniczka ma poważny problem z ludźmi, którzy ją wykorzystują.

Po raz kolejny siedzę wściekła i powtarzam sobie w myślach: znów dałam się "zrobić w balona". Co z tego, że płaczę, krzyczę, wyzywam, jeśli nie wyciągam wniosków z błędów i nie zmieniam swojego zachowania na lepsze dla siebie a gorsze dla innych? Wiem jedno - jestem za dobra i ciągle za to obrywam.

Dziś mogę powiedzieć o sobie śmiało - frajerka!

Czy to wina moich rodziców? Od dziecka powtarzali mi  - bądź grzeczna, uprzejma, zawsze pomocna. Najgorszą wadą jest spóźnialstwo. Nie czyń nikomu co tobie niemiłe. Pamiętaj o bliskich - składaj życzenia na imieniny, rocznice, święta. Nie jesteś samotną wyspą. Zawsze trzeba się dzielić tym, co się posiada i odpowiadać za wypowiadane słowa. To i tonę innych bzdur nakładli mi do głowy, dzięki czemu dziś mogę powiedzieć o sobie śmiało - frajerka!

Jak mało dziś znaczą ludzkie słowa dowiedziałam się niedawno, kiedy nie wzięłam telefonu komórkowego i poszłam na umówione spotkanie z moją, powiedzmy, przyjaciółką. Po 45 minutach siedzenia przy stoliku i wypiciu dwóch kaw stwierdziłam, że coś jest nie tak i albo pomyliłam godzinę, albo coś stało się B. Przecież przed erą komórek ludzie musieli się jakoś umawiać, nie dało się wysłać wiadomości o spóźnieniu, korkach. Jakie było moje zdziwienie gdy po powrocie do domu zobaczyłam smsa wysłanego 15 minut przed spotkaniem, że jednak ona nie może, bo wybiera się z rodzicami do dawno niewidzianej cioci. Ja bym tak nigdy nie zrobiła! - pomyślałam. Teraz to jej pokażę, jestem gorsza od jej starej zdziwaczałej ciotki, z której ciągle sama się śmieje! Byłam zła dopóki B. nie zadzwoniła... i znów biegłam do kawiarni, jak gdyby nigdy nic.

Płaczę, wstydzę się przyznać mężowi.

Kolejna sytuacja: koleżanka przynosi reklamówkę z moją wypasioną, białą, drogą, wymarzoną koszulą, którą pożyczyła. W końcu się doprosiłam - wysłałam nawet jednego smsa, kłamiąc, że jest mi potrzebna na spotkanie w firmie, bo nie potrafiłam po prostu nieładnie powiedzieć, że chcą swoją pożyczoną rzecz do zwrotu. No bo to tak niegrzecznie - powiedziałaby mama. Jakie jest moje zaskoczenie, gdy widzę żółte wiadomego pochodzenia plamy pod pachami i na kołnierzyku oraz kolejną - po winie, z przodu, na piersi. Płaczę, wstydzę się przyznać mężowi. Tydzień później wpada siostra, bierze trzy bluzki. Oddam niedługo! Oczywiście godzę się, bo jak nie podzielić się z młodszą, niepracującą, najbliższą krewną.

Znajoma niedawno urodziła córeczkę. Dzwonię z gratulacjami, chwilkę gadamy, nie trwa to długo, bo ona coś musi zrobić. Zadzwoni za chwilę - oznajmia, po czym mija dzień, tydzień, miesiąc. Po trzech dzwoni, przeprasza, że zupełnie zapomniała o mnie. Wybaczam i znów ćwierkoczę ze szczęścia, słucham i doradzam, jak gdyby nigdy nic.

Przykładami takimi jak powyższe mogłabym sypać jak z rękawa. Zastanawiam się, co sprawi, że się zmienię, co musi się stać żebym się obudziła? Wiem, że wszyscy mnie wykorzystują, wiem, że ludzie są źli, ale ja ciągle im ufam i patrzę przez pryzmat siebie. Czy ja za łatwo wybaczam, czy ja nie jestem asertywna? I jaka jest granica między zdrowym egoizmem, a byciem złą i wredną osobą, której nie chciałabym widzieć patrząc w lustro?

Pretibeti

[Od Redakcji: w najbliższym czasie listy nadesłane do redakcji będziemy nagradzać książkami Simone de Beauvoir "Pewnego razu z Moskwie".]

Foch poleca!Foch poleca! Foch poleca! Foch poleca!

Więcej o: