Jak rzucić palenie? List, który nie pozostawia złudzeń

"Palenie zabija. Palenie pozwala nie zabijać" - pisze nasza Czytelniczka. I gdyby nie fakt, że jesteśmy duże i wiemy, że papierosy są be, to list ten wydałby się nam niemalże miłosny...

Palę. Nie palę. Palę. Wmawiam sobie, że nie palę. Palę, ale mniej. Prawie nie palę. Palę, bo tak długo już nie paliłam. Nie palę. Jeden papieros, w nagrodę. Nie, nie palę. Boże, jak możesz to palić. Boże, jak można nie palić. Palenie zabija. Palenia pozwala nie zabijać. Palę. Kiedyś paliłam. Już nie palę. Masz fajkę?

Palę po seksie, palę, bo już późno, bo piosenka, czyste okna i świeże, rześkie powietrze. Palę, bo ludzie są niemili...

Palę przed śniadaniem, palę po śniadaniu. Palę, bo to ten odcinek drogi, na którym zawsze palę. Wyciągam papierosa, bo tylko wtedy przyjedzie tramwaj. Także wtedy, kiedy wiem, że tramwaj przyjedzie za 15 minut. Palę w drodze do domu, palę przy kolejnej kawie, herbacie, wodzie. Palę, bo palą w filmie, dziękując im za przypomnienie. Palę po seksie, palę, bo już późno, bo piosenka, czyste okna i świeże, rześkie powietrze. Palę, bo ludzie są niemili, bo dzieci na korytarzu krzyczą, bo kolejka po odbiór jakiegoś spierdziałego świstka papieru w urzędzie ciągnie się w nieskończoność, a jakaś Pani Irena wpycha się przede mnie, bo miejsce zajęła sobie wczoraj.

Nie da się nie palić. Nie da się nie kupić/skręcić papierosa w dobie złych poranków, kiepskich autoprezentacji i nudnych spotkań z ludźmi, którzy jeszcze do niedawna wydawali się być do rzeczy. Nie można ignorować głodu nikotynowego. Nie można nie łagodzić codziennego spustoszenia rzeczywistością zastaną. Nie. Kropka.

Czy mam sobie codziennie rano strzelać z tego powodu w stopę i z pożałowaniem patrzeć na swoje odbicie w lustrze?

Z wieloma rzeczami w życiu sobie nie radzę. Mam pierdylion niezdrowych nawyków, z których już dawno powinnam zrezygnować. Mam pierdylion innych, z których rezygnować nie chcę. Z wielu nie potrafię. Czy mam sobie codziennie rano strzelać z tego powodu w stopę i z pożałowaniem patrzeć na swoje odbicie w lustrze, kręcąc głową z dezaprobatą ("Ojej, no komu się znów nie udało? Komu? Ciuś ciuś. Czekasz kolejkę. Wracasz na start. Płacisz podatek od nieruchomości za każdy mały dom i duży hotel, który kupiłaś za kolorowe pieniążki. PIENIĄŻKI. To koniec!")?

Czy mam zadręczać się, patrząc, jak czas przelatuje mi przez palce, a ja nadal stoję w kolejce w sklepie na rogu? Karcić się, odmawiać sobie kolejnych przyjemności, bo ojcze, znów zgrzeszyłam, pomóż mi, skoro już siedzisz w tym małym kościelnym kiosku, bo nie radzę sobie z tym, co mnie opętało?

Tak, jestem śmierdzącym, brudnym, oczadziałym i wędzonym gnomem.

Trochę minęło od kiedy wymyślałam sobie kary, stojąc w kącie i chłostając się kablem od USB. Trochę minęło również, od kiedy biegałam na golasa wokół stołu, krzycząc, jak wspaniale jest być wolnym, czystym, pachnącym człowiekiem, który w końcu wyzbył się nałogu. Obecnie, mam do całej sprawy stosunek wysoce obojętny. I tak, jestem śmierdzącym, brudnym, oczadziałym i wędzonym gnomem. Ale nie ma nic piękniejszego, niż poranny papieros, kawo-papieros, miałem-dobry-czas papieros, dzięki-za-orgazm papieros, nie-mogę-zasnąć papieros, czy też wszyscy-spieprzać papieros.

Czy boli mnie brzuch (brzuch jest idealnym określeniem, kiedy nie wiesz, co cię boli; jeśli boli cię w okolicach od podcycuszca do pupy, to na pewno jest to brzuch, nie wysilaj się na diagnozę, to brzuch), kiedy wstaję rano? Tak. Czy trzęsą mi się rączki, kiedy dłużej nie palę, a znów wróciłam do nałogu? Mhm. Czy boli mnie dupa, kiedy nikt w okolicy nie ma ognia, a sklep jest za siedmioma lasami, za siedmioma górami i za daleko? Owszem. Czy po mojej śmierci, po względnych oględzinach moich zwłok, po zapachu moich ubrań w kostnicy dojdą do wniosku, że byłam pracownikiem wędzarni i na co dzień obcowałam z końskim włosiem? W istocie.

Takie pecik / fot. www.pexels.comTakie pecik / fot. www.pexels.com Takie pecik / fot. www.pexels.com Takie pecik / fot. www.pexels.com

Jasne, że zaraz zza rogu wyskoczy całe zacne grono byłych palaczy z doświadczeniem objętości "Ogniem i Mieczem".

"Nazywam się Darek, nie palę od pięciu lat, jestem szczęśliwym człowiekiem. Kiedy wstaję rano, czuję się jak bóg (by the way: to Jezus był młody, bóg był stary i prawdopodobnie cierpiał [za twoje grzechy, nienaganny zakłamańcu]). Kiedy wyciągam moje wyprasowane i pachnące Cocolino koszule, nie śmierdzą już dymem jak dawniej. Moja żona uśmiecha się patrząc na swoje białe zasłony w kuchni, a moje dzieci biegną do mnie radośnie, wiedząc, że ich ojcu nie śmierdzi już z gęby. Polecam wszystkim, którzy chcą zmienić swoje życie. Kim jestem? Jestem zwycięzcą!".

Pewnie, że można rzucić, wyzbyć się nałogu, oszczędzić kilka stówek miesięcznie. Jasne, że jest się nieco bardziej szczęśliwym, wolnym człowiekiem, tylko jakim kosztem?

Pali "sporadycznie", "do piwka", okazyjnie, jak żona nie widzi i musisz mu kopsnąć fajkę.

Prawdopodobnie kosztem bycia frajerem, którego skręca, kiedy siedząc w towarzystwie kumpli z korpo nie może zapalić z nimi fajki. Tym gościem, który psuje całą zabawę swoimi wywodami na temat zdrowego stylu życia. Kolesia, któremu nagle przeszkadza dym i kiedy przychodzi do pracy w grupach, prosi cię, abyś przesiadł się kilka centymetrów dalej, bo czuje się nieswojo wiedząc, że właśnie wróciłeś z przerwy na papieroska, co jednak trochę czuć. Kogoś, kto pali "sporadycznie", "do piwka", okazyjnie, jak żona nie widzi i któremu musisz kopsnąć fajkę za każdym razem, kiedy wywala na ciebie te wielkie, głodne gały, tłumacząc, że nie może kupić paczki, bo zaraz ją spali, a przecież rzucił, Bożena jest taka szczęśliwa, nie chce zawieść siebie i najbliższych, no weź daj, nie bądź żyła, etc.

Każdy z nas był kiedyś takim Darkiem. Bycie Darkiem nie jest dobre. Bycie Darkiem to wstyd, dla ciebie, dla rodziny. Stroń od bycia Dariuszem, pal lub nie, ale pamiętaj: albo srasz, albo zejdź z nocnika, nie ma półśrodków. Wiem, byłam tam.

Reklamy sugerują, że palenie szkodzi zdrowiu. Paczki papierosów przypominają, że za kilka lat może ci już nie stanąć. Mama mówi, że będziesz miał żółte zęby i paznokcie, nikt nie da ci buzi i prawdopodobnie umrzesz w samotności To co? Jeszcze jeden? Ostatni!

Pani Sweter

[Od Redakcji: Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem jest to książka "Podwójne życie Pat" Jo Walton. Życzymy miłej lektury.]

Podwójne życie Pat (Świat Książki)Podwójne życie Pat (Świat Książki) Podwójne życie Pat (Świat Książki) Podwójne życie Pat (Świat Książki)

Więcej o: