"Rośnie nam pokolenie egocentryków! To dzięki wam, rodzice" [LIST]

Pozbawieni empatii, rozsądku, kto wie, może i intelektu. Skoncentrowani na sobie, mający za nic innych ludzi i ich potrzeby. Kto? Z listu Czytelniczki wynika, że dzisiejsze dzieci i młodzież.

Filuterne, szalone, roztrzepane, kochliwe - nastolatki (fot.Flickr.com CCo)Filuterne, szalone, roztrzepane, kochliwe - nastolatki (fot.Flickr.com CCo) Filuterne, szalone, roztrzepane, kochliwe - nastolatki (fot.Flickr.com CCo) Filuterne, szalone, roztrzepane, kochliwe - nastolatki (fot.Flickr.com CCo)

Jest takie mityczne "kiedyś" oraz "za moich czasów", czyli prawda (ekranu), która mówi: kiedy w szkole nauczyciel miał posłuch, kiedy potrafił jednego czy drugiego gagatka za ucho złapać, w kącie postawić, odesłać do kozy, to było jakby spokojniej . Nie, że idylla totalna, ale bezpieczniej. Było. Bo rodzic owego gagatka, powiadomiony o zaistniałej sytuacji nie tylko nie przybiegał do szkół z tzw. buzią, nakazując belfrom, by zabrali ręce precz od szlachetnej latorośli, tylko w zaciszu ogniska domowego poprawiał słownie, a niekiedy i ręcznie, stając całym sobą po stronie nauczyciela i ucząc potomstwo kilku istotnych, a dziś już nieco zapomnianych rzeczy. Takich jak szacunek, wytrwałość, cierpliwość, mądrość, kindersztuba szeroko rozumiana. Za bluzg rzucony szeptem na korytarzu ta koza była. Za tarczę szkolną wiszącą na jednej nitce. Za fartuszek odsłaniający nogę uczennicy powyżej kolana.

Nikt mi nie będzie smęcił, jak mam mówić i jak się mam ubierać, albowiem teraz jest wolność.

Czekaj, czekaj, drogi lub droga. Nie rozpędzaj mi się tu z komentarzem na temat różnic w epokach, bo ja się dopiero rozkręcam. Zdaję sobie sprawę, że wiek jest XXI, że nie tylko powyżej kolana się odsłania nogę w szkole, ale i nieledwie cały tyłek, takoż nerki i biust pączkujący. Do tego pazur w dowolnych kolorach tęczy i oko przydymione, wczorajszym biforem jeszcze zamglone. Bo nikt mi nie będzie smęcił, jak mam mówić i jak się mam ubierać, albowiem teraz jest wolność. Tak się zachowują Wasze półdorosłe dzieci, tak się zachowuje Wasze pokolenie, jeśli czytają to roczniki 94 wzwyż.

Zewsząd, dosłownie zewsząd emanuje ta przedziwna wolność, pozbawiona hamulców. Czy ja mówię, że to źle? Tylko umiar, umiar, do cholery. Jesteście w stanie nauczyć tego swoje dzieci? Gdzie jesteście Wy, rodzice? Czy edukacja seksualna 4-latka to jest NAPRAWDĘ dobry pomysł? A osoby przeciwne to zapewne moher i zaścianek, ewentualnie księża-pedofile, bo wiadomo, to zawsze jedna grupa. Czy świętowanie osiemnastki w luksusowej warszawskiej limuzynie, połączone z obrzygiwaniem kolan towarzyszom zabawy, a wszystko pod okiem kamery i można pomachać do mamy, bełkocząc radośnie, że "jaaaasssię tak tylko czasem bafie mamo" - to jest mądre?

Cudzą wolność macie, niestety, w pupie.

Swoim zaniedbaniem, a - nade wszystko - swoim egocentryzmem to właśnie Wy doprowadzacie do sytuacji, że w kolejnym pokoleniu utrwala się przekonanie, że na pierwszym miejscu jestem "JA". Mój rozwój, moje ciało, moje słownictwo, moje priorytety. Moja WOLNOŚĆ. Szkopuł w tym, że w tej całej edukacji wolności zdajecie się zapominać, że Waszą wolność coś ogranicza, a mianowicie cudza wolność. A Wy ją ewidentnie macie w pupie.

Intymność? Prywatność? Pustosłowie. Szacunek? Umiar? Komu to i na co. Mnie ma być dobrze, ja mam być szczęśliwy czy szczęśliwa. I co, nie jest tak, że ktoś tu popełnił gruby błąd? Nie Wy przypadkiem, którzy uczycie swoje dzieci takich postaw, czy może raczej: nie hamujecie ich w ogóle? Bo i Was ktoś źle nauczył albo zaniedbał czegoś ważnego?

Wychowaniu seksualnemu w szkole, mówię wyraźne: NIE!

Podsumowując, już widzę kilka możliwych punktów zapalnych w swoim tekście, które dostaną salwę na dzień dobry: nie jestem za biciem dzieci. Nie uważam, żeby to była dobra metoda. Jednak jestem za wychowaniem w ramach wyraźnych granic, a te granice sama stawiam wąsko właśnie po to, żeby moje dziecko nie właziło z butami w cudzą przestrzeń, w cudzą wolność. Żeby szanowało otoczenie. Dalej: nie mam nic przeciwko odkrywaniu ciała, zagłębianiu się we własną fizyczność i seksualność - tak samo, jak każdy ma prawo szukać swojej religii, swoich wartości. Ale żeby móc to robić, jak należy, to trzeba posiadać - jak sądzę - stosowną do aktywności dojrzałość.

Nawalacie, rodzice. I nawalać należy przestać.

Wychowaniu seksualnemu w szkole mówię stanowcze "nie" - tak samo, jak religii. To są wartości, które powinni przekazywać rodzice, umiejętnie, nie indoktrynując, tylko pokazując możliwości i tłumacząc różne kwestie. Środowisko szkolne, zwłaszcza do etapu gimnazjum, to jest ostatnie miejsce - w obecnym kształcie - które ma prawo zaszczepiać dzieciom wiedzę z tego zakresu "pod linijkę", bo to są, powinny być delikatne i prywatne sprawy, a nie przedmiot na zaliczenie. I tu nawalacie, rodzice. I nawalać należy przestać.

Tu dość spory przytyk do niedawnego artykułu Mężczyzny Inaczej "Stop seksualizacji? Chyba manipulacji!" i jego komentarzy pod tekstem: panie Mężczyzno, jeśli rodzice są ogarnięci, to ogarnięte będą ich dzieci. Jeśli rodzice w sposób możliwie bezstronny, stonowany i mądry pomogą dzieciom zrozumieć kwestie seksualności, tożsamości płciowej, prokreacji itp. (tak samo jak wiary w dowolnego boga bądź jej braku), to takie dziecko nie będzie potrzebowało informacji ze szkoły, z rżącymi, spoconymi, wypryszczonymi nastolatkami obu płci w charakterze widowni. Bo nic tak ładnie i tak traumatycznie nie paczy światopoglądu na długo, jak durne uwagi niedoinformowanych kolegów.

Zawsze się może znaleźć dziecko wychowane jeszcze bardziej postępowo, które da Waszemu w dziób i dopiero będzie płacz.

Teza, że seks prywatny bynajmniej nie jest, miała - jak zgaduję - nawiązać do "homo est et humani nihil etc", a wyszło bardziej jak starożytny Rzym i sekszenie się na schodach pałacu Nerona. Patrząc na kierunek, w jakim to zmierza, nie mogę się bowiem oprzeć wrażeniu, że w obecnym wykonaniu - tak, tak, dzięki Wam - bliżej nam do tego Rzymu (a Rzym upadł!), niż idyllicznej harmonii ciała i ducha w pełnym skupieniu i dojrzałości.

Bo - tak już całkiem na koniec - dlaczego ja mam Waszą i Waszych dzieci wolność znosić? Bo co, czasy się zmieniły i albo postęp, albo siedź w czterech ścianach? Dla mnie to nie postęp, to krok w dół i nie wystarczy wyłączyć telewizor, zamknąć gazetę czy wylogować się z Facebooka, żeby się odciąć od Waszej wolności, która nie szanuje mojej. Weźcie to pod uwagę, wychowując swoje dzieci. Bo zawsze się może znaleźć dziecko wychowane jeszcze bardziej postępowo, które da Waszemu w dziób i dopiero będzie płacz.

Maja

Zobacz wideo

[Od Redakcji: Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem jest to książka "Niegrzeczne księżniczki" Lindy Rodriguez McRobbie . Życzymy miłej lektury.]

Niegrzeczne księżniczki (Wydawnictwo Znak)Niegrzeczne księżniczki (Wydawnictwo Znak) Niegrzeczne księżniczki (Wydawnictwo Znak) Niegrzeczne księżniczki (Wydawnictwo Znak)

Więcej o: