"Nie wiem czy powinnam układać sobie życie, czy spędzać z chorą matką więcej czasu?" [LIST]

"Ona uważa, że to mój obowiązek. Może po części tak, ale przecież mam prawo do własnego życia bez ciągłych wyrzutów sumienia" - jak rozwiązać ten dylemat, zastanawia się nasza Czytelniczka.

Mam 26 lat, fajnego faceta, szczęśliwy związek i... mam matkę. Niestety moja matka jest starszą i chorą osobą. W domu zrobi wiele, ale na dwór sama już nie wyjdzie. Niestety jest jedną z tych osób, co wszystko znają, wszystko wiedzą, uważają że wszyscy inni są głupi. Zapewne z tego powodu koleżanek jako takich nie ma. Nikt nie przyjdzie, nie wyjdzie z nią na spacer. A przecież choroba nie oznacza, że wszyscy przestają się tobą interesować.

A ja mam wieczne wyrzuty sumienia, że mnie ciągle nie ma. Staram się pogodzić pracę, faceta, ogarnianie zakupów, lekarzy i spędzenie czasu w domu. Ale nie jest to łatwe. Nie mam rodziny, ani nikogo, kto mógłby mi pomóc.

Bardzo staram, żeby miała wszystko, czego potrzebuje. Pilnuję lekarzy, zawożę gdzie tylko chce.

Zawsze staram się wracać wcześniej do domu od chłopaka, bo mi źle z tym, że moja matka siedzi sama. Ale kiedy jestem w domu, jest mi źle, że nie jestem z nim...

Jeszcze żeby moja matka w jakikolwiek sposób doceniła to, że wracam. Żeby usiadła, pogadała, może wyszła na spacer. Ale ona nie, potrafi nawet słowem się nie odezwać. A mi wtedy jest jeszcze gorzej z myślą, że w tym czasie mogłam być jeszcze z kimś, komu na mnie zależy.

Bo mojej matce chyba nigdy nie zależało... Zawsze dzieci koleżanek były lepsze, ładniejsze, bardziej posłuszne. Ja zawsze byłam ta zła. I moja matka nigdy się mną nie interesowała, nie chodziła do szkoły na zebrania, nie uczyła niczego.

Czasem czuję się, jakbym czekała na jej śmierć, żeby móc ułożyć sobie życie.

Ja się bardzo staram, żeby miała wszystko, czego potrzebuje. Bo oczywiście ma swoje wymagania. Chleb z konkretnej piekarni, śmietana i mleko tylko z targu, broń Boże ze sklepu. A ja biegam po to wszystko przed pracą. Pilnuję lekarzy, zawożę gdzie tylko chce.

Nigdy nie usłyszałam: dziękuję. Nawet nie chodzi o to, że mi na tym zależy, ale byłoby to miłe. Ale ona uważa, że to wszystko to mój obowiązek. Może po części tak, ale przecież mam prawo do własnego życia bez ciągłych wyrzutów sumienia.

Żeby nie było, że moja matka jest tak zła. Co może to w domu zrobi, obiad jak wrócę do domu po pracy mam. Jest to na pewno jakiś sposób odwdzięczenia się, ja to doceniam. Ale ciężko żyć z osobą, która pod nosem i tak mówi do ciebie per "ku***" i tym podobne epitety.

Chciałbym się wyprowadzić z domu, ale nie wyobrażam sobie tego. Kto jej będzie robił te wszystkie zakupy, pomagał? Pani z opieki społecznej nie będzie koło niej tak skakać, a mi będzie ciężko ogarnąć dwa domy. Nie wiem co mam zrobić, czasem czuję się jakbym czekała na jej śmierć, żeby móc ułożyć sobie życie, bo wcześniej to chyba nie będzie możliwe...

Nie wiem czy powinna m układać sobie życie, czy może powinnam częściej być w domu, spędzać z matką więcej czasu. Na pewno ucierpiałby na tym mój związek. I tak w tygodniu spędzamy z chłopakiem mało czasu razem.

Chciałbym wyjść z domu i nie mieć wyrzutów sumienia.

L.

[Od Redakcji: Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem są to "Seksolatki" Izabeli Jąderek . Życzymy miłej lektury.]

Wydawnictwo PWNWydawnictwo PWN Wydawnictwo PWN Wydawnictwo PWN

Zobacz wideo
Więcej o: