"Ze mną eksperymentowała, z mężem podobno nie spała. Teraz spodziewa się dziecka" [LIST]

Po dominacji listów od kochanek, żon i zdradzanych żon, czas na nową konfigurację. Oto list od kochanka, który chciał zostać mężem. Stało się jednak inaczej. Dla niektórych będzie to banalne, dla części przede wszystkim smutne.

Unsplash.com CC0Unsplash.com CC0 Unsplash.com CC0 Unsplash.com CC0

Zaręczyłem się z mężatką. Wiem, jak to brzmi, lecz miłość była tak silna, że straciłem zdrowy rozsądek.

Poznałem ją na początku 2014 roku. Pracowała w małym hotelu należącym do rodziny jej męża. Młoda i inteligentna kobieta. Dość skromna. Nasza znajomość zaczęła się bardzo zwyczajnie. Przyjeżdżałem do ich hotelu raz albo dwa razy w tygodniu, bo w tej samej miejscowości miałem swój zakład. Aż pewnej nocy ona miała dyżur na barze. Wszyscy goście hotelu już spali, a ja siedziałem i kończyłem piwo. Wtedy zaproponowała jeszcze jedno, żebyśmy dokończyli naszą rozmowę. Tematem było ich małżeństwo, średnio udane (drugą rocznicę ślubu on spędził z kolegami w górach, jej potrzeby się nie liczyły, gdy była chora, to nawet nie pojechał do apteki po tabletki). Pierwsza miłość, jedyny mężczyzna w jej życiu. On zapatrzony w siebie i posłuszny rodzicom, którzy mieli hotel. Ich życie już było całe zaplanowane. Dwa lata po ślubie i pełna rutyna.

Często słuchałem o jej problemach z mężem. Mówiła o swoich potrzebach i życiu.

W trakcie rozmowy powiedziałem, że za rok napiszę jej pozew rozwodowy. Śmiała się, a rok później był gotowy do podpisania. Nad ranem skończyliśmy rozmowę. Ona poszła spać do domu, a ja do pokoju w hotelu. Dzwoniliśmy do siebie. Pisaliśmy SMS-y jako koledzy. Z czasem schodziliśmy na coraz bardziej intymne tematy. Często słuchałem o jej problemach z mężem. Mówiła o swoich potrzebach i życiu.  A ja planowałem tak wyjazdy do firmy, żeby ona miała nocną zmianę.

Nasze życie intymne rozkwitało. Eksperymentowała, poznawała swoje ciało.

Po ponad miesiącu znajomości pojechaliśmy wieczorem na spacer do lasu. Na koniec wieczoru pocałowałem ją. To była ta chwila, gdy w filmach zwalnia czas. Położyłem dłoń na jej policzku, a nasze usta stały się jednością. Te sekundy zbudowały uczucie na lata. Po kolejnych tygodniach spotkań nasze uczucia rosły w silę. Aż kochaliśmy się ten pierwszy raz. Nasze życie intymne rozkwitało. Eksperymentowała, poznawała swoje ciało. Coś czego brakowało jej w związku z nim.

Ponoć do niczego nie dochodziło, bo on nie miał ochoty na seks.

Przez kolejne miesiące pokonywałem 350 km w jedną stronę, aby spotkać się z nią choć na godzinę (średnio każdego miesiąca pokonywałem 6000 km tylko dla niej). Nie zawsze nasze spotkania opierały się na seksie. Byliśmy partnerami. Ja wspierałem ją w kursie na biegłą, ona mnie w problemach, jakie miałem w kancelarii. Gdy jechała na zakupy, to pomyślała o mnie, że nie mam czasu i wybierała mi ubrania czy kosmetyki. Dbała o mnie, choć dzieliły nas kilometry i mąż. Trudno znosiłem świadomość, że ona jest z nim w łóżku. Ponoć do niczego nie dochodziło, bo on nie miał ochoty na seks. Prawda była trochę inna, gdyż jej mąż miał skłonności homoseksualne, tylko w małej miejscowości gdzie żyli, trzeba było sprawiać pozory katolickiej rodziny.

Kolejne miesiące - poznałem jej siostrę i rodziców. Pewnego dnia ona zadzwoniła i powiedziała, że miała rozmowę z mamą, która się domyśla. W październiku 2014 roku kochaliśmy się jak stare dobre małżeństwo, wiedzieliśmy o sobie więcej niż niejedna para ze stażem 10 lat. Mimo że mieszkaliśmy osobno, rozmawiamy o wszystkim. Tysiące SMS-ów miesięcznie i wielogodzinne rozmowy. Zasypiamy przy włączonych telefonach.

Głupi w to wierzyłem. Szykowałem mieszkanie pod nasze wspólne życie.

Pod koniec października powiedziała mi o swoich lękach związanych ze zmianą życia, przeprowadzką. Chciała zakończyć nasz związek. Prosiła, żebym nie przyjeżdżał do hotelu. Po jednym dniu znów pisała i dzwoniła. Myślała, że tak nasze uczucie wygaśnie. Wytrzymaliśmy tak miesiąc długi i bolesny. Brakowało nam spojrzeń, ciepła ciała i magii.

Nie potrafimy żyć bez siebie. Na początku grudnia powiedziała, że odejdzie od męża przed świętami. Że chce być razem, a ja głupi w to wierzyłem. Szykowałem mieszkanie pod nasze wspólne życie. W niedalekiej przyszłości planowaliśmy budowę domu. Aż przyszły święta, pojechałem w śnieżycę 600 km do niej, żeby z nią być i wspierać. I zaczęły się wymówki. Że później, bo rodzina itp. Tak mijały miesiące.

Samotne święta i sylwester. Ona bawiła się z rodziną, a ja siedziałem w hotelu w górach i jeździłem na nartach, żeby nie myśleć o nich razem. Już wtedy wiedziałem, że nigdy nie kochałem tak mocno. Czasem otuchy dodawała mi jej siostra, że z czasem będziemy razem bo nam bardzo kibicowała. Byłem tak zakochany, że w lutym kupiłem pierścionek zaręczynowy. W sobotę rano oświadczyłem jej się. Nie zapomnę jej oczu, żaru jaki w nich był. Zgodziła się! Na jednym z mostów powiesiliśmy kłódkę z naszymi imionami i wisi do dziś. Klucz razem wyrzuciliśmy do rzeki. Byliśmy szczęśliwy w naszym świecie.

Jej mąż zaczynał coś podejrzewać. Planowaliśmy nasz ślub na plaży w Helu. Taki wymarzony, a nie taki jak zaplanowali jej teściowe dla nich. Była poważna rozmowa z jej rodziną co dalej. Mama była za, ojciec wymagał, żeby poczekać jeszcze kilka miesięcy, aż teściowie wybudują im dom i zamieszkają razem. To były trudne chwile. Walczyłem z jej najbliższymi o miłość.

Odpisała, że myślała, że już mam kogoś innego, a ona jest w ciąży z mężem i spodziewają się dziecka.

Pod koniec maja 2015 odszedłem od ukochanej. Nie bylem wstanie czekać na coś... Napisała piękny papierowy list, że zbiera siły i odejdzie od niego. Ja czekałem miesiącami Nie patrzyłem na inne kobiety. Żadna nie była taka jak ona. Wciąż ją kochałem. Była pierwszą myślą, gdy się budziłem i ostatnim wspomnieniem, gdy zasypiałem.

Przez kolejne miesiące budowałem kolejną firmę. Wmawiałem sobie, że parę miesięcy przy reszcie życia to nic. W listopadzie napisałem SMS-a: co robimy dalej? I wtedy odpisała, że myślała, że już mam kogoś innego, a ona jest w ciąży z mężem i spodziewają się dziecka. Przepraszała, pisała jak bardzo dużo jej dałem, ale tak wyszło.

Ja twardy facet rządzący dużymi firmami, prowadzący spory na setki milionów, nagle zostałem powalony.

Po dwóch miesiącach ciszy i bólu, tęsknoty i miłości do niej, nagle zadzwonił jej mąż (znaliśmy się z hotelu, ale nie utrzymywaliśmy kontaktu), że zostaje ojcem. To był najgorszy dzień w mim życiu. Ja twardy facet rządzący dużymi firmami, prowadzący spory na setki milionów, nagle zostałem powalony. Przez dłuższy czas nie mogłem uwierzyć w to, co się dziej. Napisałem jej tylko, że wiem o dziecku.

Z prostej kalkulacji wychodziło, że mogę być ojcem. Gdy to teraz piszę, oczekuję na badania DNA, bo chcę wiedzieć. Zaraz po naszym rozstaniu zrobiła sobie dziecko, żeby mieć kogoś kogo kocha (tak mi napisała). Pomimo tego co się stało, od ponad roku jestem sam. Nie pocałowałem żadnej innej kobiety. Nie potrafię. Jestem sam i kocham mężatkę.

Tomek

Zobacz wideo

[Od Redakcji: Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem jest to książka "Z Galileusza też się śmiali" Alberta Jacka. Życzymy miłej lektury.]

Foch poleca!Foch poleca! Foch poleca! Foch poleca!

Więcej o: