Stolica wszystkich, ale nie dla wszystkich? (fot. Pexels.com CC0) Stolica wszystkich, ale nie dla wszystkich? (fot. Pexels.com CC0)
Stolica wszystkich, ale nie dla wszystkich? (fot. Pexels.com CC0)
Pochodzę z małej miejscowości, gdzie wszyscy, kiedy kończą liceum, zdają maturę i ruszają do Warszawy. Chcą spełnić swój warszawski sen. Kiedy czar pryska? Zaczyna się od poszukiwań pokoju, bo o mieszkaniu nie masz co marzyć. Stać cię na pokój w mieszkaniu, gdzie poza tobą mieszkają jeszcze 2, 3 osoby, zupełnie dla ciebie obce.
Masz jeszcze do opcje albo mieszkać w spelunie bez pralki, bez zamykanych drzwi lub oddać 1/3 swojego stypendium/ pensji i spłacać komuś kredyt zaciągnięty na owe mieszkanie. Jest też opcja, którą przerabiała moja znajoma - zamieszkanie z właścicielką. Koszt mniejszy, ale sympatyczna babcia, która na pierwszym spotkaniu jest przemiła, po pewnym czasie zamienia się w babcię niczym z filmu "Starsza pani musi zniknąć". Grzebie w twoich szafkach, zwraca uwagę, że opakowanie podpasek leży na wierzchu w twoim pokoju, a jej wnuczek może je zobaczyć.
Kolejny dramat zaczyna się w poszukiwaniu pracy - wysyłasz CV wszędzie: call center, sieciówki , bary i praca biurowa. CC przerabiałam, wytrzymałam 2 tygodnie. Codziennością byli również klienci, którzy mówili, aby rzucić tę robotę, że jesteśmy oszustami, i że nasz bank to złodzieje. Pracowałam też w sieciówce. Najgorsza praca, nikomu nie polecam.
Rada dla tych, który marzą o życiu w Warszawie: zostawcie na dworcu ambicję i wyobrażenie o Warszawie, jaką pokazują polskie seriale. Tu studenci nie mieszkają w mieszkaniach z ochronną, ogródkiem, nie chodzą też do najmodniejszych klubów, restauracji codziennie na drinka czy obiad. Po ambicję możecie wrócić za 3 lata jak skończycie studia, choć i to już przestaje być gwarancją "dobrego" życia.
I najważniejsze, jeśli jesteście w domu doceńcie prawdziwe, domowe obiady. Zatęsknicie.
D.