Świadomość eko rośnie na całym świecie. Skończyły się bezpowrotnie czasy, gdy temat ochrony środowiska rozpalał jedynie marginalizowane grupy aktywistów. Powszechna staje się wiedza, że działalność człowieka nie szkodzi tylko lodowcom na drugim krańcu globu, ale każdemu z nas. Plastik nie trafia wyłącznie do żołądków wielorybów, ale też do wód gruntowych, wreszcie do naszej żywności i ludzkich tkanek. To, co robimy glebie, wodzie i powietrzu, robimy też sobie. A słyszałeś o zagrożeniu, jakie mogą stanowić substancje hormonalnie czynne (aktywne)? Jeśli nie, czas to nadrobić.
Hormony to związki chemiczne, które przekazują określone informacje między poszczególnymi narządami i w ten sposób regulują pracę naszego organizmu. Odgrywają niezwykle istotną rolę właściwie we wszystkich procesach zachodzących w ludzkim ciele: pozwalają nam trawić, przyswajać substancje odżywcze, oddychać, rozmnażać się, odpowiednio reagować w sytuacji stresowej, zasnąć, a potem się obudzić.
O zapotrzebowaniu na hormony decyduje w mózgu przysadka (kontrolowana przez podwzgórze), która odbiera informacje o stanie ilościowym hormonów. Kiedy jakiegoś brakuje, podwzgórze sprawia, że przysadka wydziela substancję, która ma stymulować do pracy określony gruczoł, który potrzebną substancję produkuje. Cały system jest niezwykle skomplikowany, precyzyjny, doskonale zorganizowany.
Układ hormonalny odznacza się także wyjątkową wrażliwością, o czym niejednokrotnie przekonują się pacjenci z guzami neuroendokrynnymi (NET), także łagodnymi. Nawet niewielka zmiana nowotworowa, często tak drobna, że nie można jej jeszcze wykryć za pomocą standardowej diagnostyki, czyni dosłownie spustoszenie w całym ciele. Dlaczego? Bo guzy NET mają czasem zdolność wytwarzania hormonów. Jeśli uwalniają je do organizmu, mogą zaburzyć funkcjonowanie kluczowych organów: podnieść ciśnienie tętnicze, uniemożliwić prawidłowe oddychanie, a nawet doprowadzić do zawału czy udaru.
Co, jeśli substancje działające równie destabilizująco znajdują się w twoim najbliższym otoczeniu? Jeśli nimi oddychasz, dostają się na skórę?
Nie brakuje substancji chemicznych, wykorzystywanych choćby przez przemysł kosmetyczny, które są uważane za substancje hormonalnie czynne. Oznacza to, że mogą "udawać" hormony albo zaburzać ich działanie, przez co wpływają na bardzo wiele funkcji życiowych - procesy metaboliczne, działanie układu rozrodczego, a nawet funkcje poznawcze.
Rola substancji zaburzających pracę układu hormonalnego to problem wciąż słabo poznany. Obecnie nic nie wskazuje, by kontakt z nimi mógł być równie niebezpieczny, jak działanie guzów NET, ale nie znamy tak realnie ani skali zagrożenia, ani możliwych konsekwencji długotrwałej ekspozycji na nie. Brakuje badań i zbyt wiele jest zmiennych - nie mamy ani zamkniętego wykazu podejrzanych substancji, ani pełnej wiedzy, w jakich okolicznościach i stężeniu mogą nam zagrażać.
Jeśli jakaś substancja ma dowiedziony szkodliwy wpływ na organizm ludzki lub środowisko, jej stosowanie w UE zostaje zakazane, jest ograniczane lub obwarowane szczególnymi zasadami (np. dotyczącymi stężenia, sposobu użytkowania, przechowywania itd.), by optymalizować bezpieczeństwo. Odpowiednie agendy unijne podejmują także szereg działań prewencyjnych - nim dana substancja zostanie zarejestrowana, sprawdzany jest jej wpływ na organizm ludzki.
Takie badania mają co najmniej dwa słabe punkty:
To dlatego od lat słyszymy o kolejnych substancjach (np. stosowanych w produktach spożywczych czy do ochrony roślin), które były dozwolone do stosowania, a dopiero po wielu latach ich zakazano. Bywa, że w odległej perspektywie odkrywamy realny wpływ konkretnego związku chemicznego na człowieka i jego środowisko. W przypadku substancji hormonalnie czynnych (pseudohormonów) sytuacja jest tym trudniejsza, że standardowo nie ma osobnych dedykowanych badań prewencyjnych dla nich. UE jeszcze nie wprowadziła odpowiednich procedur, żeby już profilaktycznie badać pod ich kątem produkty, chociaż stosowne projekty Komisji Europejskiej powstały kilka lat temu.
Niestety, doświadczenie uczy, że ceną za unijną precyzję i ostrożność w ocenach jest uciekający czas. Oczywiście to cena, którą trzeba ponosić dla powszechnego porządku. Póki na podstawie niepodważalnych badań dany związek czy pseudohormon nie zostanie uznany za szkodliwy, jest legalny. To zrozumiałe, ale w praktyce oznacza, że być może substancje, które najpewniej są szkodliwe, wciąż pozostają w obrocie.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami dotyczącymi substancji hormonalnie czynnych, gdy tylko wiarygodne badania naukowe wskazują na ich możliwą szkodliwość, rozpoczyna się skomplikowany proces weryfikacji, zakończony często wycofaniem danej substancji z obrotu. Do tego czasu takie substancje mogą być legalnie stosowane w kosmetykach i detergentach, a nawet w produktach dla dzieci.
Dorosły człowiek może nie odczuć wyraźnie działania substancji hormonalnie czynnych, jednak mogą one mieć nieodwracalne skutki dla rozwijających się organizmów. Szczególną ostrożność powinny więc zachować kobiety w ciąży i karmiące oraz rodzice małych dzieci.
Naukowcy uważają, że te substancje, inaczej niż np. karcynogeny (substancje rakotwórcze), mogą nie mieć "bezpiecznej dawki" - niemal śladowa ilość hormonu czy pseudohormonu może znacząco wpłynąć na funkcje organizmu. Na obecnym poziomie wiedzy Towarzystwo Endokrynologiczne* sugeruje, że nie istnieje "bezpieczny" próg narażenia na substancje hormonalnie czynne.
Jak jednak chronić się przed potencjalnym zagrożeniem, gdy nawet o nim nie wiemy? Uczeni z amerykańskich uniwersytetów (min. Massachusetts, Floryda, Indiana) ostrzegają, że podejrzane składniki towarzyszą nam niemal na każdym kroku: w perfumach, kosmetykach, płynach do płukania, proszkach do prania, odświeżaczach powietrza, głównie jako substancje zapachowe. Nie dość, że świadomość zagrożenia jest nikła, to dodatkowo nie ma żadnych przepisów, które nakazywałyby ostrzegać na etykietach o obecności substancji działających na układ hormonalny czy o to podejrzewanych.
Skala problemu jest zaskakująco duża. Na oficjalnej liście Unii Europejskiej jest ponad 100 substancji, wobec których są uzasadnione obawy (lub zostało to już potwierdzone), że mogą wpływać negatywnie na układ hormonalny.
Higiena i pielęgnacja nie muszą wiązać się z takim ryzykiem. Nie ma wątpliwości, że można stworzyć zwykły proszek czy płyn, które usuwają zabrudzenia i nie zawierają substancji potencjalnie negatywnie wpływających na człowieka. Takie produkty są dostępne na rynku.
Nie oglądając się na wspólnotową machinę, Francja, Belgia i Dania realizują już narodowe programy ochrony konsumentów przed tymi substancjami hormonalnie czynnymi. Są adresowane przede wszystkim do kobiet w ciąży.
Nasz kraj nie ma żadnego programu. Dlatego Clovin, polski producent ekologicznych środków do prania, skierował petycję do Parlamentu EU, w której wnosi o nowy standard bezpieczeństwa dla wszystkich, bez czekania na decyzje lokalnych władz. Sytuację znacząco zmieniłoby wprowadzenie oficjalnego oznaczenia: „bez substancji hormonalnie aktywnych", pozwalając na bardziej świadome wybory i redukcję zagrożeń.
Firma Clovin zmiany zaczęła od siebie. Z pomocą TUV Nord, niezależną jednostką certyfikującą, przetestowała produkty do prania Clever Neutro Plus pod kątem substancji hormonalnie czynnych. Oficjalny certyfikat nr 0000100010 potwierdza, że są od nich wolne (zobacz kopię certyfikatu w galerii na górze artykułu).
Aby uświadomić wagę problemu, firma Clovin stworzyła wyjątkowe perfumy. Ich zapach tworzą wyłącznie substancje zanieczyszczające kobiece mleko, podejrzewane o zaburzanie pracy układu hormonalnego. Wszystkie wciąż mogą być legalnie stosowane w kosmetykach i detergentach sprzedawanych w Unii Europejskiej. Do stworzenia zapachu wykorzystano dawkę potencjalnych toksyn w substancjach zapachowych, które dziecko zjada z mlekiem matki w ciągu sześciu miesięcy karmienia.
Perfumy wysłano w prezencie mamom z Parlamentu Europejskiego. Cel? Prośba o prawo, które wszystkim matkom pozwoli skuteczniej chronić się przed substancjami hormonalnie aktywnymi.
___________
* Towarzystwo Endokrynologiczne (Endocrine Society) to stowarzyszenie o ponad stuletniej tradycji, skoncentrowane na rozwoju wiedzy o hormonach i zdrowiu publicznym. Początkowo aktywne w USA (tam powstało), obecnie jest także zaangażowane w zmianę uregulowań w Unii Europejskiej. Organizacja cieszy się należnym uznaniem na całym świecie, zrzeszając wybitnych specjalistów z zakresu endokrynologii. Czterech byłych przewodniczących organizacji to nobliści.