Nike zapowiedział na 1 września premierę Nike Roshe Two, nowej odsłony Roshe, jednych z najpopularniejszych sneakersów dekady. Mają być bardziej wygodne, uzupełnione o nowinki technicznie, ale równie minimalistyczne jak poprzednicy.
AKTUALIZACJA:
Pierwszy model Roshe Two trafił już na Zalando.pl. Kosztuje 419 zł.
Roshe'e nigdy nie były butami, po które ustawiają się kolejki tzw. sneakerheadów, czyli zapalonych kolekcjonerów sportowego obuwia. Niewiele jest tu limitowanych linii w absurdalnych cenach, liczy się prosty i uniwersalny design. Modele Flyknit występują wprawdzie w mocnych kolorach, ale największym powodzeniem cieszy się klasyczne połączenie czerni i bieli. Roshe'e to obuwie sportowe, które podoba się niesportowemu odbiorcy. Pasuje do dżinsów, pasuje do minispódnicy.
W Polsce Nike Roshe są wyjątkowo popularne, bo łączą dobry, prosty design z przystępną ceną. Lubi je zuniformizowane pokolenie dwudziestolatków, o czym ironizował Taco Hemingway w hicie "6 zer":
Idę ulicami, gapiąc się na panny hożeCzarne płaszcze, czarne rury no i czarne RosheRozbity iPhone 6, choć zarabia marne groszeNie pytam skąd ma hajs, jeśli chce tańczyć to bardzo proszę
Bo Roshe'e to buty na co dzień, ewentualnie na letnią imprezę nad rzeką (choć są tacy, którzy uprawiają w nich mniej wyczynowe sporty, np. pilates). Pierwotnie nazywały się zresztą Nike Roshe Run, ale w 2015 r. Nike uznało, że nie ma po co utrzymywać fikcji i udawać, że mają coś wspólnego z bieganiem. Słówko "Run" zamieniono na "One", jednocześnie sugerując możliwy sequel.
Za tegoroczny redesign odpowiada ten sam człowiek, który wymyślił i opracował oryginalne Roshe'e. Pod koniec 2010 r. Dylan Raasch zaprezentował pomysł podczas firmowej burzy mózgów. Chodziło mu o stworzenie buta, który łączyłby elegancki design, właściwości przystosowane do rekreacyjnego biegania oraz niską cenę, z progiem wyznaczonym maksymalnie na 70 dolarów. Prezentacja Raascha nie wzbudziła entuzjazmu, więc zaczął pracować nad Roshe po godzinach. Dopiero w 2012 r. jego buty trafiły do sklepów.
Projekt był szczególnie bliski sercu designera, bo podbudował go filozofią. Jako entuzjasta buddyzmu Zen i medytacji, Raasch chciał przełożyć idealną prostotę na język sportowego obuwia. Nazwa wzięła się od "roshi", określenia najwyższego rangą mistrza buddyzmu zen.
Oryginalny szkic Dylana Raascha, projekt Nike Roche Run Dylan Raasch / NIKE
Zmiany w Roshe w mniejszym stopniu dotyczą minimalistycznego designu (zobacz na zdjęciu), a raczej budowy podeszwy i cholewki buta. Priorytetem jest wygoda, bo tym razem Roshe reklamowany jest nie jako but do biegania, ale do całodziennego noszenia.
Buty stworzone po to, aby chodzić w nich przez cały dzień, powinny być dopasowane do naszych stóp jak rękawiczki. Jeśli po intensywnym dniu twoje stopy nadal są w świetnej formie, to znaczy, że dobrze wykonaliśmy swoje zadanie - tłumaczy Dylan Raasch.
Nike Roche 2 - premiera we wrześniu mat. prasowe Nike
Cholewka w Roshe 2 wykorzystuje technologię Flyknit, dzięki czemu jest elastyczna i przewiewna i dostosowuje się do kształtu stopy w ciągu dnia. Ma to zapobiec dyskomfortowi noszenia butów sportowych w upalny dzień.
Z kolei wkładka wewnętrzna jest zbudowana z podwójnej, odkształcalnej pianki z pamięcią kształtu stopy, które ma ograniczyć zmęczenie stóp.Podeszwa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Zastosowano w niej waflowy wzór, którego elementy poruszają się niezależnie od siebie. Konstrukcja Tri-Fusion zapewnia stopniową gradację miękkości podeszwy, co pozwala na skuteczne tłumienie wstrząsów.
Pozostaje jedno pytanie - czy jest sens zmieniać produkt, który świetnie się sprzedaje i nie stracił jeszcze na popularności? Jak klienci przyjmą nowe Roshe, dowiemy się już we wrześniu.