Nie ma wątpliwości, że nadmierne przebywanie na słońcu może być dramatyczne w skutkach. Jednak skąd wiadomo, kiedy należy powiedzieć dość? Ma nam w tym pomóc technologia zainicjowana przez firmę La Roche-Posay - specjalne plastry dostępne za darmo w aptekach i kompatybilna z nimi aplikacja na telefon. Przez prawie dwa tygodnie kontrolowałam swoją skórę, by sprawdzić jak (i czy w ogóle) My UV Patch działa.
My UV Skin Patch dostajemy w postaci małego plasterka. Plaster jest bardzo cienki: tylko 50 mikrometra, czyli tyle, ile wynosi przeciętna grubość ludzkiego włosa. Dzięki temu idealnie dopasowuje się do ciała, jest niewyczuwalny, a przy tym zaskakująco trwały. Nie oszczędzałam go specjalnie: myłam rękę gąbką, smarowałam kremem z filtrem UV, a mimo to trzymał się na skórze przez prawie dwa tygodnie (jednak producent daje gwarancję działania plasterka przez 3-5 dni).
Pod tą niepozorną powłoką kryje się jednak całkiem zaawansowana technologia. Plasterek posiada światłoczułe sensory, które po wystawieniu na słońce odmierzają ilość promieni UV. Dlatego musimy go przykleić w miejscu często eksponowanym, np. na wierzchu dłoni lub w okolicach nadgarstka. Jednak żeby móc sczytywać informacje z plasterka, trzeba zainstalować na telefonie darmową aplikację My UV Patch, uruchomić ją, a następnie przyłożyć telefon do serduszka.
Co nam to daje? Otóż skanując plasterek, aplikacja ma nas poinformować, czy powinniśmy posmarować się dodatkową warstwą kremu, czy zupełnie zejść ze słońca.
Aplikację jest całkowicie darmowa oraz kompatybilna z systemem Android i iOS.
My UV Patch fot: arch. własne
Aplikacja jest bardzo intuicyjna w użytkowaniu. Przez proces skanowania przeprowadza użytkownika wirtualna postać dziewczynki, która przypomina o regularnym kontrolowaniu skóry. By dodatkowo zmotywować użytkownika do badania, do aplikacji wprowadzono system nagród - elementów odzieży, w które ubieramy dziewczynkę. To poniekąd sprawia, że czuję się, jakbym grała w grę, a nie tylko sprawdzała, czy moja skóra jest bezpieczna.
Skanować można wyłącznie przy świetle dziennym (inaczej aplikacja nie wykrywa plasterka). Wymaga także połączenia z internetem. Wykrywanie plasterka trwa od kilku do kilkunastu sekund. Czy działa? Cóż, rzeczywiście aplikacja podaje inne informacje tuż po wyjściu z domu, a inne po 30 minutach jazdy rowerem na nasłonecznionej trasie. Gdy spędzałam czas na zewnątrz i regularnie skanowałam plasterek, dostawałam jeden z dwóch komunikatów: moja skóra jest bezpieczna lub że wyczerpałam swój limit przebywania na słońcu. Ani razu jednak nie otrzymałam informacji o tym, by posmarować się dodatkową warstwą kremu.
Skan to jednak nie wszystko, co aplikacja oferuje. Wchodząc w menu możemy też sprawdzić prognozę pogody oraz dowiadywać się, jak chronić skórę przed promieniami UV. Można także oczywiście zaznajomić się z ofertą sprzedażową firmy La Roche-Posay.
My UV Patch fot: arch. prywatne
Plasterki mają być wprowadzone do obiegu od tego roku. Można będzie je dostać w aptekach.
Plasterek na pewno reaguje na promienie słoneczne, co do tego nie mam wątpliwości. My UV Patch nie może być jednak jedynym wyznacznikiem tego, czy skóra jest bezpieczna. Są osoby bardziej wrażliwe na szkodliwe działanie promieni UV, a są też takie, na których pół dnia na słońcu nie robi większego wrażenia.
Aplikacja ma jednak inną, moim zdaniem nie mniej ważną funkcję: uświadamia i motywuje do inicjowania regularnych badań. Im więcej będziemy wiedzieć na temat szkodliwości nadmiernej ekspozycji na słońce, tym mniejsze ryzyko zachorowania.