Kluczem zdrowej diety jest spożywanie niewielkich porcji. Nie oznacza to, że masz nie dojadać, ale schabowy wielkości talerza, misa winogron i cała paczka orzechów to porcje zdecydowanie zbyt duże jak na jeden posiłek.
Bardzo zgubne są też batoniki, rogaliki czy hamburgery w wersji XL. Dostarczają często więcej kalorii niż pełnowartościowy, dwudaniowy lunch. Poza tym zawierają wiele tłuszczów nasyconych i sztucznych składników. Nawet nie wspominamy tu o fast foodach! Omijaj je z daleka!
Wystarczy dokładnie przeżuwać każdy kęs i konsumować posiłki w spokoju. Wówczas sygnał z żołądka będzie miał szansę dotrzeć do tzw. ośrodka głodu zlokalizowanego w podwzgórzu z informacją, że głód został zaspokojony (trwa to ok. 15 minut). Dzięki temu unikniesz wrzucania w siebie wielkiej porcji obiadu wraz z dokładką.
Powinniśmy spożywać co najmniej trzy, a najlepiej pięć posiłków dziennie w regularnych odstępach czasu. W przeciwnym razie organizm w obawie przed brakiem potrzebnej energii będzie magazynował zapasy. I tak, spożywając tylko śniadania i kolacje zaczniemy tyć nawet wówczas, gdy w sumie dostarczamy organizmowi niewiele kalorii.
Pozornie niewinne przekąski potrafią zrujnować szczupłą sylwetkę. Sięgamy po nie w chwili odczuwania pierwszego głodu, podczas oglądania telewizji, dla zagospodarowania nudy lub tzw. zajadania stresu.
Krakersy, chipsy, paluszki to prawdziwe bomby kaloryczne, wypełnione tłuszczem i solą (zatrzymuje wodę w organizmie, powodując obrzęki).
Batony, cukierki i ciasteczka z szeroko pojętej rodziny słodyczy to z kolei bomby cukrowo-tłuszczowe. Powodują gwałtowny przyrost poziomu cukru we krwi i równie nagły jego spadek, przynosząc uczucie senności oraz potrzebę zjedzenia czegoś ponownie. Sycą więc na krótko dostarczając zarazem mnóstwa kalorii.
Soki tego rodzaju produkowane są z koncentratów. Zawierają ogromne ilości cukru (są dosładzane), a witamin prawie żadnych (czasem syntetyczne, dodawane przez producentów). Znacznie lepszym pomysłem jest domowe wyciskanie soków ze świeżych owoców lub po prostu zastąpienie ich wodą niegazowaną.
Wszystkie szkoły żywienia jak mantrę powtarzają jedno: śniadanie to podstawa całego dnia, nie wolno z niego rezygnować. Musi być odżywcze i energetyczne. Musli z jogurtem i suszonymi owocami, razowe pieczywo z twarożkiem, chudą wędliną i rzodkiewką to tylko dwie z wielu zdrowych i smacznych propozycji.
Kajzerkom należy wypowiedzieć wojnę. Biały chleb czy bułki nie zawierają prawie nic z dobrodziejstw ziaren zbóż, są za to bardzo kaloryczne. Zamień je na pieczywo razowe, bogate w witaminy, mikroelementy i błonnik (niezbędny do sprawnej przemiany materii, zapobiegania zaparciom i zachowania szczupłej sylwetki).
To mit, że każdy tłuszcz tuczy. Owszem, te zawarte w przetworzonych pokarmach, typu fast food'y, pączki, batony czy ciastka należy zdecydowanie eliminować. Jednakże tłuszcze obecne w orzechach, tłustych rybach morskich, ziarnach czy maśle są potrzebne, zdrowe i wcale nie tuczą. Wyrugowując je ze swojej diety pozbawiasz się m.in. pięknej cery i gładkiej skóry.
Wypijamy jej codziennie zbyt mało. W niemal 70% organizm ludzki składa się z wody. Jest mu niezbędna do prawidłowego przebiegu procesów życiowych. Niedostatek wody negatywnie oddziałuje m.in. na urodę: skutkuje pogorszeniem trawienia, brakiem wewnętrznego nawilżenia skóry itp. Zalecane minimum to 1,5 litra niegazowanej wody mineralnej, popijanej regularnie przez cały dzień niewielkimi łykami (mniej niż połowa szklanki jednorazowo).
Paradoksalnie, im więcej wody wypijamy, tym więcej organizm jej wydala. Dzięki temu unikamy nadmiernego zatrzymywania wody w organizmie, obrzęków i opuchlizny.
Alkohol prócz radosnych procentów zawiera też mniej wesołe kalorie. Puszka jasnego piwa to aż 230 kcal (prawie tyle co baton Twix), kieliszek czystek wódki - 120 kcal, lampka (125 ml) słodkiego wina - ok. 120 kcal (wytrawnego - 85 kcal).
Spożycie 24g czystego alkoholu etylowego spowalnia spalanie lipidów o 73% - tak wynika z badań dotyczących metabolizmu alkoholu opublikowanych przez American Journal of Clinical Research. Alkohol osłabia również mięśnie. Po pierwsze przez kilkanaście godzin dociera do nich o wiele mniej substancji odżywczych, po drugie pod wpływem alkoholu organizm odwadnia się, woda jest pobierana głównie z mięśni. Oczywiście przykre konsekwencje nie grożą nam, kiedy 3-4 razy w roku wypijemy więcej niż 2-3 kieliszki wina, ale regularne spożywanie dużych ilości alkoholu nie sprzyja zachowaniu sportowej sylwetki.
Jeśli dodamy do wina ucztę z serkami pleśniowymi, a do piwa towarzystwo chipsów lub orzeszków, to bomba kaloryczna gotowa. Wniosek: umiar ze wszech miar pożądany.