"Stop dopalaczom" - najlepsza polska komedia od lat!

Zazwyczaj nie oglądamy polskich filmów, bo wiecie, nuda, nic się nie dzieje, dialogi niedobre, brak akcji, polski aktor to pustka Na szczęście idzie nowe. Do sieci trafiła fenomenalna etiuda. Teoretycznie to spot antydopalaczowy, w praktyce kopie lepiej niż legendarny "Mocarz".

Prosta historia: stare kamienice, trzepak, przyzwoity chłopak, normalna dziewczyna. Wtem! Wkracza jakiś zarośnięty koleś i oferuje im TOWAR. Młodzieniec przytomnie odmawia buńczucznym "Oddalam twoje pytanie!", akcja kończy się interwencją służb mundurowych. Wydawałoby się, że niewiele można tutaj zdziałać, ale nawet banalny scenariusz w rękach znakomitego reżysera i doskonałych aktorów zmienia się w perełkę, którą ludzie chcą potem oglądać po wielokroć. Polecam, sprawdźcie sami:

 

Kiedy pierwszy raz obejrzałyśmy spot "Stop dopalaczom!" myślałyśmy, że to produkcja archiwalna. Dziś takich filmów się już nie kręci. Tak nam się przynajmniej wydawało. Okazuje się jednak, że nie, że to świeżynka sprzed kilku godzin. I tu nasuwa się milion pytań. Po pierwsze: Kto to wymyślił? Poważnie? Diler, który podchodzi do obcych dzieciaków na podwórku? Wiecie, gdzie takie sytuacje mają miejsce? Powiemy wam - wyłącznie w głowach ludzi, którzy najprawdopodobniej nigdy nie spotkali prawdziwego dilera narkotyków .

Ta skromna etiuda filmowa wygląda, jak najlepsza komedia science fiction od czasów "Seksmisji" . W prawdziwym świecie narkotyki i dopalacze trafiają do dzieciaków w zupełnie inny sposób. W jaki? Cóż, wydawało nam się, że dorosło już pokolenie tych, którzy jako pierwsi kończyli szkoły w tak zwanej wolnej Polsce i zdarzało im się kupować takie, czy inne używki. Podejrzewamy, że część z tych ludzi zajmuje obecnie różne decyzyjne stanowiska w szanowanych instytucjach. Wbrew obiegowej opinii lansowanej wśród nieobeznanych, nie wszyscy ludzie, którzy popalali trawę skończyli jako recydywiści, ćpuny, lub zwykłe trupy. Do czego zmierzamy? Dlaczego za kampaniami antyużywkowymi stają laicy i dyletanci? Czy na serio kolejna akcja przeciw dopalaczom musi wyglądać jak kpina? Czy ktokolwiek z autorów tego spotu wierzy, że po jego obejrzeniu młodzi ludzie "oddalą pytanie "?

Dziewczyna ze spotu zachowuje się tak, jakby panikowała, że diler zaraz rozpozna w niej dłużniczkę ("cholera, wiszę mu za zeszłotygodniową działkę "), chłopak sprawia wrażenie takiego, co to sam robi lepszy towar ("widziałem Breaking Bad, więc wiem jak to ogarnąć, spieprzaj dziadu "), a diler jest tak sztywny, jakby był oficerem policji w przebraniu na pierwszej akcji w terenie.

Ten spot jest zły na każdej płaszczyźnie i tylko utwierdza młodych ludzi, że starzy ich kompletnie nie rozumieją. Jednocześnie działa uspokajająco "w życiu nie wpadną na to, że mam towar od przyjaciela, a żeby zgarnąć co trzeba, nawet nie muszę wychodzić z domu" .

Mamy kłopot z dopalaczami. Nie jest to nowy problem, a fakt, że po zmasowanej likwidacji sklepów, która miała miejsce kilka lat temu, temat i tak powrócił dowodzi tylko tego, że nie umiemy sobie z tym poradzić. Upieramy się przy metodach, które są nieskuteczne, wyobrażamy sobie, że durny spot załatwi sprawę. Nie. Nie załatwi. A jak ktoś będzie chciał spotkać "Mocarza" to sobie świetnie poradzi, niezależnie od tego, czy wyjdzie na podwórko, czy nie.

Kilka w życiu widziałyśmy dobre kampanie antynarkotykową dla młodzieży. Na przykład serię reklam przygotowaną przez Darrena Aronofsky'ego. Dotyczyła twardych narkotyków i pokazywała skutki - sprawdźcie sami:

 

Może zamiast sztywniackich filmików o tym, jak odmawia się dziwnemu dilerowi, warto jednak w sposób znacznie poważniejszy i z większym zrozumieniem dla problemu podejść do tej kwestii? Rozmawiać więcej o skutkach, nie zawsze aż tak dramatycznych i ostatecznych, jak te sugerowane przez propagatorów kampanii antydopalaczowych? Najwyższy czas jednak przestać robić z siebie idiotów, błagamy, szanowni autorzy kampanii, pokażcie, że znacie się na sprawie.

Więcej o: