Jak się odkochać w czasach serwisów społecznościowych?
fot. Pexels.com
Łatwo znaleźć miłość za pomocą mediów społecznościowych, ale zgubić ją jest znacznie trudniej. W epoce przedinternetowej o poczynaniach byłego/niedoszłego partnera można było dowiedzieć się na dwa sposoby: przepytując znajomych albo koczując pod jego domem. Teraz wystarczą trzy minuty scrollingu. Człowiek próbuje odzyskać normalność i skupić na życiu, a internet nic sobie z tego nie robi i rozdrapuje wszystkie strupy. Najpierw Facebook uprzejmie daje ci znać, że X wypoczywa właśnie w Grecji i dodał do znajomych długowłosą piękność o imieniu Marina ("skąd?!", "jak?!", "co za jedna?!"), potem Instagram dorzuca stosownie ofiltrowane zdjęcie nadmorskiego zachodu słońca, a na koniec Facebook dobija cię do reszty niezbitym fotograficznym dowodem na to, że rok temu o tej porze ty i twój eks też byliście na plaży, przeszczęśliwi i bardzo zakochani. Nic, tylko siedzieć i ryczeć.
Kto ma silny instynkt samozachowawczy i umie się wylogować, ten ma szczęście. Ja nie mam. Całkiem niedawno, zakończywszy krótką, ale burzliwą znajomość z pewnym brunetem, zaryczana wyleciałam z jego mieszkania i poleciałam prosto na jego Fejsa . Kolejne dni pokazały, że mam osobowość stalkerki, o czym wcześniej nie miałam pojęcia. O trzeciej nad ranem można mnie było znaleźć na profilu byłej miłości, gdzie przeklikiwałam się mozolnie przez album "Wakacje 2011", melancholijnie pociągając nosem. Którejś nocy o w pół do czwartej prawie dostałam zawału, gdy koło jego nazwiska pojawiła się zielona kropka. Dlaczego nie śpi, co robi i z kim, do jasnej cholery?! Dlaczego zaznaczył, że idzie na pokaz filmu Wesa Andersona, skoro zawsze upierał się, że go nienawidzi? Może ma tam randkę z tą laską, która wygląda jak Margot Tenenbaum? Czy mogę tam iść i przekonać się na własne oczy? Usiąść pięć rzędów za nimi i sprawdzić, czy obejmie ją ramieniem? A może wpaść na nich i sprowokować rozmowę, żeby przekonał się, że już ozdrowiałam i nigdy w życiu się nie domyślił, że spędzam noce na jego Facebooku?
Nie, to wariactwo i definicja rozchwiania! Ale to nie ja jestem winna, tylko te głupie społecznościówki. Gdyby internet nie istniał, nie byłabym taka niezrównoważona . Ot, sztachnęłabym się ze trzy razy jego spłowiałym t-shirtem, obdzwoniła wszystkie przyjaciółki i miała z głowy. Ale internet nie tylko nie pozwala zapomnieć, lecz także wciąż dostarcza nowych bodźców i informacji. Jak mam wymazać kogoś z pamięci, skoro pod palcem mam kopalnię wiedzy na jego temat? Zmieni pracę? Dowiem się. Zje na obiad spaghetti aglio olio? Dowiem się. Zgoli brodę? Dowiem się. Pozna kogoś nowego (AAAAA!)? Dowiem się. Krótko mówiąc, będę widzieć o eksie rzeczy, które naprawdę niezdrowo jest wiedzieć . Czy to pierwszy krok do szaleństwa, czy jednak da się przed tym bronić?
Warto próbować. Najbardziej higieniczną opcją jest oczywiście blokowanie. Tylko kto ma siłę na tak radykalny krok tuż po zakończeniu romansu? Blokowanie to forma cyberunicestwienia. Jedno kliknięcie i nigdy nie dowiem się, że umarł albo, co gorsza, próbował się ze mną skontaktować, ale nie miał jak. Jedno kliknięcie i most spalony: na pewno do siebie nie wrócimy, a jeśli w ogóle jeszcze się kiedyś zobaczymy, to pewnie za trzy lata, przypadkiem, w kolejce do kasy w Tesco. Nie jestem na to gotowa. Decyduję się na mniej dramatyczne posunięcie: wyciszam i wywalam z obserwowanych. Pięć minut później pukam się w głowę, bo eks niezwłocznie rewanżuje się tym samym. W efekcie on już nie widzi, jak barwne i beztroskie jest moje życie bez niego , jak bardzo odżyłam i wypiękniałam, a ja i tak 858624 razy dziennie urządzam pielgrzymki do wszystkich jego profili i śledzę każdy jego ruch. A wieczorem nie mogę zasnąć z obawy, że jedno z tych narzędzi w stylu "kto odwiedza twój profil?" w końcu zadziała i przejdę do historii jako najbardziej masochistyczna podglądaczka na świecie .
Co począć?! Najchętniej wyjechałabym do jakiejś głuszy i dziczy i żyła bez wi-fi i LTE, ale nie mogę tego zrobić, bo podobno mam jakieś życie, pracę i przyjaciół. Cierpliwie cierpię więc katusze czekając na moment, w którym wklepywanie jego nazwiska w wyszukiwarkę przestanie być pierwszą rzeczą, którą robię po przebudzeniu . Bo każdy strup kiedyś przysycha, nawet ten rozdrapywany.
-
Przyklej folię bąbelkową na okna. Zimą już zawsze będziesz tak robić
-
Lara Gessler w botkach, które po latach wracają do trendów. Hit czy kit?
-
Wielu młodych Polaków ma ten problem. Rozwiązanie jest prosteMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Ta sukienka z Medicine to pogromca szerokich bioder! Już nie 149,90 zł, a 89,90 zł. Perełki w Bonprix i Born2be
-
Urzekła mnie ta leciutka kurtka z Pepco. Podobne w HM, Mohito
- Nie idźcie tylko biegnijcie do Lidla. Piękny i milutki płaszcz w śmiesznie niskiej cenie. Podobne w Reserved i Renee
- Te buty Lewandowskiej to ideał na chłodne jesienne dni. Wysmuklą nogi i pokażą, że znasz się na modzie. Podobne od 48 zł
- Wielka wyprzedaż w New Balance. Lekkie i wygodne kurtki nawet 200 zł taniej. Promocje również w 4F i adidas
- 50-latko, tych ubrań pozbądź się z szafy. Postarzają i są niemodne. Zobacz stylowe alternatywy
- Miękki sweterek, który zakryje boczki. Ten krój nie ma sobie równych. Teraz na wyprzedażach od 29,99 zł