P...lę - nie zachodzę i nie rodzę!

Nasza Czytelniczka Kaśka pisze do nas o polityce prorodzinnej w naszym pięknym kraju - w kontekście swoich własnych, niełatwych doświadczeń: bezowocnych starań o zajście w ciążę, zmagania się z "wymagającą" teściową i obuleworęcznym mężem...

Za parę dni skończę 36 lat, od 2 lat staram się zajść w ciążę - bezowocnie - jeśli nie liczyć jednej torbieli i jednego poronienia. Mam już dość tych starań, grzecznego brania suplementów i grzecznego spełniania zaleceń lekarskich. Zgodnie z wynikami badań (ogólnych i usg, na szczegółowe mnie nie stać) jestem okazem zdrowia: cykle regularne, współżycie również regularne i bez stresu, bo mamy już jedno dziecko. Tylko że te 24 miesiące dały mi czas na przemyślenia całej mojej sytuacji i w ogóle sytuacji tzw. polityki prorodzinnej w RP.

Takiej polityki nie ma - w poradni K wsparcia nie ma, a może w mojej sytuacji kwalifikowałabym się na in vitro - ale mnie i mojego męża nie stać na to bo wiadomo: iv nie podlega refundacji - no cóż takie są przepisy uchwalone przez "mądre" poselskie głowy. Poza tym dla kogo ja mam rodzić to dziecko?! chyba tylko dla własnej satysfakcji bycia umęczoną "Matką Polką". Nie czarujmy się - żyjemy w patriarchalnym społeczeństwie, w pi...nym katolibanie: po okresie macierzyńskim chętnie bym się podzieliła obowiązkami rodzicielskimi np. z mężem, ale niestety ten ma dwie lewe ręce do dziecka - bo jego rodzice nie wychowali go do bycia tatusiem... co za pech!

Zostając żoną przecież się zgodziłam(?), że niby głową rodziny ma być mąż!

Jeszcze większy pech - niestety mój - to nastawienie rodziny mężusia do mnie - oni mają wymagania wobec synowej! Więc synowo milcz kiedy mówisz do nas! Ale po latach ja już mam w d..e ich wymagania, wystarczy, że na co dzień przebywam z tym "cudem mniemanym"- prawdziwym mężczyzną - (macho men)- który coraz bardziej upodabnia się do swojego tatusia "Ferdynanda Kiepskiego". Polska rodzina to patologia - to związki toksyczne, przemocowe - np. teść szmaci teściową, a ta ma wymagania, bym ja też na to pozwalała - to jest chore!!! Zostając żoną przecież się zgodziłam(?), że niby głową rodziny ma być mąż - nigdy się pod czymś takim nie podpisałam i nie podpiszę.

Kobieto siedź cicho, bo jesteś tylko kobietą.

Więc wracając do pracy (a lubię swoją pracę - daje mi pieniądze) winnam modlić się, by "duże dziecko" nie zrobiło krzywdy małemu dziecku i jeszcze powinnam pomodlić się, by z mojej pensji 1800 zł (netto) utrzymać 4-osobową rodzinę. Naprawdę to wszystko zakrawa na żart i kpinę. Może dlatego naszemu społeczeństwu grozi wymarcie - relacje międzyludzkie oparte są o niskie emocje takie jak: zawiść, zazdrość, wrogość - jako kobieta doświadczam tego wielokrotnie. Miłości doświadczyłam tylko od mamy. Widzę że inne kobiety mają podobne doświadczenia - kobieto siedź cicho, bo jesteś tylko kobietą, pan i władca stworzenia tobą rządzi!!! Zresztą a propos - wybieramy polityków ziejących nienawiścią i pozwalamy, by gnali nas jak stado baranów w kierunku średniowiecza.

Stała czytelniczka Kaśka

Więcej o: