Testujemy kosmetyki: dużo dobrego od Nacomi

Krem z masłem Shea i kwasem hialuronowym 50+ na dzień i na noc nawilżający i wygładzający
Oprócz masła Shea i kwasu hialuronowego, krem zawiera oleje z makadamii i avocado. W pierwszej chwili wydaje się, że krem ma ciężkawą konsystencję, ale bardzo dobrze się wchłania nadaje się pod makijaż. Doskonale nawilża, cera jest po nim tak gładka, jakby zawierał silikony (ale ponieważ jest kosmetykiem eko, to oczywiście ich nie zawiera). Polecam go zdecydowanie na chłodną porę roku, obawiam się że przy wysokich temperaturach ze względu na bogatą konsystencję może powodować świecenie się cery. Nie jestem też pewna, czy makijaż będzie się na nim trzymał tak dobrze, jak zimą.

Peeling do twarzy domowa mikrodermbrazja
Peeling zdecydowanie NIE dla osób o delikatnej, naczynkowej cerze. I oczywiście nie dla osób borykających się ze zmianami trądzikowymi i ropnymi wypryskami. Peeling jest bardzo drobny, ale równocześnie bardzo ostry, bo cząsteczkami peelingującymi jest w nim korund (stąd oczywiście jego nazwa). Peeling zawiera też sporo olejów roślinnych: oleje ze słodkich migdałów, z pestek winogron, ze słonecznika, z Inca Inchi. Wymieniam oleje, bo są one zdecydowanie mocną strona tego produktu. Po peelingu skóra jest tak dobrze nawilżona, że nie ma już potrzeby nakładania kremów pielęgnacyjnych.

Mydło Czarne
O mydle Nacomi niedawno pisałam. Producent poleca je do mycia twarzy i ciała, a zwłaszcza jako peeling enzymatyczny (należy pozostawić mydło na skórze na 10 minut). Przyznam, że chociaż bardzo nie lubię zapachu czarnego mydła, to jednak korzystam z niego jako z peelingu enzymatycznego i jestem bardzo zadowolona z efektów. Polecam. Od czasu do czasu myję też nim włosy i również jestem zadowolona z efektu: są sypkie, nawilżone uniesione u nasady (to w przypadku moich włosów prawdziwy sukces), wolniej się przetłuszczają. Jeśli zdecydujecie się na to mydło, radzę od razu zaopatrzyć się w słoiczek o pojemności 200g, bo wbrew pozorom nie jest to produkt wydajny. Chyba, że ograniczycie się do stosowania tylko na twarz.

Naturalny peeling cukrowy ujędrniający antycellulitowy
Ponownie - bardzo ostry peeling. Zdecydowanie NIE polecam go osobom, które mają tendencje do pękających naczynek. Zdecydowanie NIE dla delikatnych, a raczej dla żądnych wrażeń pod prysznicem. Peeling zawiera olej macadamia, masło Shea, i olejek pomarańczowy, który wspomaga walkę z cellulitem. Ja pomimo regularnego stosowania zmniejszenia cellulitu nie zauważyłam, ale może jestem zbyt trudnym przypadkiem. To, co bardzo lubię w tym peelingu to to, że zostawia na skórze nawilżający film o obłędnym zapachu cytrusów. Nie jest co prawda tak skuteczny w nawilżaniu, jak mój ulubiony peeling z innej polskiej eko firmy Pat&Rub, ale zasługuje na drugie miejsce. To spore osiągnięcie, bo jak dotąd podobne produkty nie kwalifikowały się na podium.

Organiczny peeling kokosowy
Masaż ciała peelingiem kokosowym to... czysta rozkosz. Polecam wszystkim delikatnym i wrażliwym! Polecam również tym, którzy kochają zapach kokosa. Ten peeling również zawiera w składzie kryształki cukru, ale w porównaniu do wcześniej opisanego peelingu cukrowego, zawiera ich zdecydowanie mniej. Oprócz cukru są w nim wiórki kokosowe i to one tak delikatnie i rozkosznie masują skórę. Dodatkowo peeling zawiera olej kokosowy i olej ze słodkich migdałów. Jak dla mnie jest to połączenie idealne, po którym skóra jest jedwabiście miękka. Mmmm... polecam!

Naturalny peeling do stóp o zapachu zielonej herbaty
W zasadzie nie jest to produkt dla mnie, bo ja peeling stóp wykonuję tym samym peelingiem, który stosuję do ciała. Używałam tego produktu jedynie pod kątem testów. Czy go polecam? Tak, osobom, które mają problem z potliwością i nieprzyjemnym zapachem stóp. W odróżnieniu od większości peelingow do ciała, ten produkt zawiera wyciąg z zielonej herbaty, który działa antybakteryjnie. Poza tym peeling dobrze ściera martwy naskórek i zostawia stopy tak gładkie i nawilżone (ponownie mamy tu do czynienia z olejami roślinnymi z pestek winogron i jojoba), że o kremowaniu stóp możecie zapomnieć.

Malinowy mus do ciała
Przyznam się, że używając tego produktu straciłam głowę. Straciłam głowę tak bardzo, że zapomniałam zrobić zdjęcia, dopóki jeszcze w pudełeczku było trochę musu... Myślę, że to najlepiej świadczy o tym, czy produkt mi się spodobał, czy nie. Mus ma cudowną konsystencję przypominającą... gęstą pianę, czy może lody. Cudownie rozprowadza się na skórze, idealnie się wchłania. Używałam go zimą, kiedy moja skóra jest szczególnie podatna na przesuszenia, łuszczenie i swędzenie. Mus spisał się idealnie. Skóra była miękka, nawilżona, gładka, cudowna. Jest to aktualnie mój ulubiony produkt w kategorii balsamów/maseł/musów do pielęgnacji ciała. Używanie go jest po prostu rozkoszą.

Nnaturalny balsam do ciała o zapachu zielonej herbaty
To balsam dla cierpliwych. Produkt ma dość zbitą konsystencję, zanim da się rozsmarować na ciele, trzeba go ogrzać w dłoniach. Po podgrzaniu balsam łatwo wmasowuje się w skórę, ale zostawia na niej wyczuwalny film. Nie wszyscy lubią ten efekt, ja na przykład - nie lubię. Myślę jednak że osoby z suchą skórą byłyby z niego zadowolone. Uwaga - pachnie obłędnie!

Maska algowa z borówką, maska algowa z żurawiną
Jestem leniwym klientem. Wolę dostać do ręki gotowy produkt w saszetce lub słoiczku, który trzeba tylko rozprowadzić po skórze i najlepiej poczekać do wchłonięcia bez konieczności zmywania. Tymczasem maski algowe trzeba sobie rozrobić samemu. Niby nie jest to wielkie wyzwanie, a jednak trzeba odmierzyć wodę (60 ml w temperaturze 20 stopni), odmierzyć proszek (20 g), rozmieszać, nałożyć i po 20 minutach zdjąć. Niestety, w moim wypadku zdejmowanie maski się nie powiodło, nie zeszła za jednym (delikatnym) pociągnięciem, trzeba było odrywać kawałkami a na koniec jeszcze zmyć wodą. Nie, no dla mnie to zdecydowanie za dużo zachodu. Nie wiem, jakie efekty dałaby maski stosowane regularnie, bo każdą z nich na twarz nałożyłam tylko raz. Po zmyciu efektu wow! nie odnotowałam.

Glinki
Podobnie, jak w przypadku masek, glinki trzeba samodzielnie wymieszać, ale jest to proces łatwiejszy, bo można go wykonać od początku do końca na oko. Wiadomo też, że glinkę trzeba po prostu z siebie zmyć, więc na etapie ściągania maseczki z twarzy nie będzie żadnych rozczarowań. W odróżnieniu od masek algowych, w moim przypadku glinki dają natychmiastowy efekt wow!

Na zakończenie
Lubię polecać dobre kosmetyki polskich firm. Kosmetyki Nacomi są dobre. Przede wszystkim bardzo dobrze nawilżają i ujędrniają skórę, mają dobre naturalne składy (o ile ktoś lubi naturalne składy). I, jak dla mnie, mają oszałamiające, rozkoszne zapachy. Na pewno NIE SĄ to kosmetyki dla kogoś, kto szuka produktów o delikatnych, krótko utrzymujących się na skórze aromatach. NIE SĄ to też kosmetyki dla kogoś, kto lubi zapachy w stylu "orientalna orchidea", czy "zapach deszczu spływającego po trawiastym dachy chaty gdzieś na skraju dżungli". Natomiast dla kogoś, kto lubi, kiedy na jego skórze utrzymuje się długo nieskomplikowany zapach owoców, zielonej herbaty, kokosa... użycie kosmetyków Nacomi będzie olfaktoryczną ucztą.