Ktoś nie śpi, więc i ty nie pośpisz

Tekst powstał o 6 rano. I tak, byłam wściekła, gdy go pisałam. Wciąż trochę jestem, gdy sobie o tym pomyślę, a minęło parę dni. Ekipa kilku panów w specjalnych kombinezonach, wyposażona w kosiarki będzie skracać trawniki w parku. Park jest spory. Ale warto zacząć koszenie pod oknami bloku, który stoi na jego skraju. W końcu jest 6 rano i niech wstaną sobie ci, co myśleli, że pośpią. Do tej ekskluzywnej 7.30.

Wiem, jest środek tygodnia, jest cisza nocna i ona już o 6 nie obowiązuje. Ale jest też zwyczajna ludzka przyzwoitość, która nakazuje czasem pomyśleć. Cenię niezwykle spółdzielnię mieszkaniową (czy inną jednostkę o jakiejś Ważnej Nazwie, w której zapadają Ważne Decyzje), która dba o tereny zielone i okoliczne bloku, w którym mieszkam. Jest czysto, wszystko zadbane. Ale DLACZEGO zawsze muszą kosić trawę o 6 rano i w dodatku, DLACZEGO ta trawa tak szybko rośnie, że muszą to robić tak często? Jest i tak postęp, bo poprzednie koszenie, niespełna miesiąc temu, miało miejsce w sobotę. I wtedy to już o tej 6 to chciałam rzucać w Bogu ducha winnych panów ziemniaczkami. Takimi twardymi.

Znalazłabym w sobie ocean zrozumienia, gdyby były koszmarne upały i panom groziłoby padnięcie z wycieńczenia przy koszeniu w samo południe. Ale - sorry - upałów nie ma, więc naprawdę trzeba startować z misją Trawa o 6?

Serio, czuję się jak w Dniu Świra. Naprawdę mam wrażenie, że komuś przyświeca taka sadystyczna, rozkoszna myśl: nie pośpicie sobie, ch..., bo my tu pracujemy! Pewnie widzę to, co chcę widzieć, ale ta pieczołowitość w strzyżeniu trawki tuż pod oknami mieszkań, w których jeszcze czas śpi - w zestawieniu z szybkim i energicznym przemieszczaniem się z kosiarką w centralnym punkcie parku, skąd już hałas do bloków nie dociera, mmmm... Skąd to wiem? Ano, bo jak idę przed 9 przez park, do roboty, to panowie akurat przerwę mają, jeden niemrawo kosi sobie kępkę trawki, reszta milczy. Ich wzmożona aktywność, symultaniczne działanie ma miejsce pod oknami bloku i tylko w godzinach 3 minuty po 6 do 7. Potem lekkie otępienie. Dzień Świra, proste.

 

Rozumiem, że park wielki i mają zaplanowane koszenie na jeden dzień, więc muszą wcześnie zacząć, by się z tą przestrzenią uporać. Ale gdyby ktoś pomyślał o ludziach, którzy wstają o 7, albo nawet o tych zasrańcach, co pozwalają sobie pospać dłużej (może o tych mamach małych dzieci, co nie spały między 3 a 5 i z ulgą przyłożyły głowy do poduszek, bo maleństwo po karmieniu powinno do 8 pospać) - to może inaczej by zaplanował akcję koszenia trawy w parku? Wystarczyłoby zacząć od jego środka, oddalonego od bloków mieszkalnych na bezpieczną i tłumiącą hałas odległość.

Chodzę spać dość późno, wstaję możliwie w ostatniej chwili, by dotrzeć na czas do pracy. Gdy jestem niewyspana, jestem zła i boli mnie głowa. Gorzej mi się pracuje. Wiem, że to nie obchodzi panów z Ważnej Spółdzielni, ale chciałam choć wykrzyczeć swój gniew. Choć może powinnam to zrobić z balkonu minutę po 6?

O 7.30, gdy zadzwonił mój budzik po panach pod blokiem zostało tylko wspomnienie w postaci kupek trawy i pięknego zapachu skoszonej zieleni. A ja przetrwałam ten dzień na dodatkowej kawie i prochach przeciwbólowych. Taka już ze mnie hrabianka, psiakrew, że odczuwam skutki niewyspania dość intensywnie.

PS. Z tego miejsca chciałabym pozdrowić ciepło pana, który ma mini-tartak w przydomowym garażu i oddaje się rozrywce cięcia desek. Robi to na ogół przed pracą. A chodzi chyba na ósmą, bo inaczej ciężko mi zrozumieć, dlaczego najlepiej piłować deski o świcie?

Więcej o: