Gdzie rośnie narybek hejterów?

Gdzie zaczyna się prześladowanie, które może doprowadzić do takich tragedii, jak koszmarna historia 14-letniego Dominika? W piaskownicy. Sześcioletnie dzieciaki, którym nie wyrosły jeszcze stałe zęby, a już ćwiczą się w wyzywaniu.

Piątkowy upalny dzień. Przedpołudnie. Plac zabaw. Mój czteroletni syn Rysiek bawi się wśród starszych chłopców - takich 6-7 lat, mają pierwsze stałe zęby, a czasem ich chwilowy brak. Sielanka, wokół mnie nowe osiedle Kabaty, a my jesteśmy w zacienionym parku Moczydełko, na trawnikach kilka kocykowych mam z maluchami, moja mała akurat śpi w wózku. Nawet przez chwilę pomyślałam, że ojej, powinnam tutaj codziennie przychodzić z kocem i siedzieć od rana do wieczora.

I nagle z tych moich rozmyślań i patrzenia w chmury i w dal (nie zawsze jednak siedzę z nosem w smartfonie ) wyrwał mnie syn. I takie oto słyszę błaganie, dosłownie błaganie (ton głosu jest jednoznaczny): "Mamo, proszę cię, proszę, powiedz tym chłopakom, że człowiek to nie jest gówno" . Powiedział "główno" z tego swojego roztrzęsienia. Pocieszyłam go, że człowiek to wielki dar, że jeżeli ktoś tak mówi, to przecież jakby sam siebie traktował jak gówno, a przecież tak nie jest, że każdy coś znaczy - nawet jak nie dla innej osoby, to przecież dla siebie. Szycie sytuacji na miarę potrzeby chwili. Nie skończyłam kursu psychologii interwencyjnej dla dzieci w nagłych przypadkach rozpaczy z pozornie błahych powodów.

Nasze aniołki...Nasze aniołki... Nasze aniołki... Nasze aniołki...

I od razu zaznaczam, że moje dziecko nie jest ciapą, zna trochę brzydkich wyrazów, do jakich zaliczam "gówno", "dupa", "srać" i wszystko jest ostatnio "srakie", "jaki srojciec taki sryn" i jadamy czasem sranapki. Czasem sama sobie tak zażartuję (srobiad na stole). I nie zwracam na to za bardzo uwagi, bo w jakiejś mądrej broszurce o etapach rozwojowych dzieci przeczytałam, że w tym wieku to normalne, że dzieci tak mają i sobie czasem zaklną w celu wzbudzenia uwagi i skoncentrowaniu jej na swojej niewielkiej wzrostem osobie. U nas to najczęściej dzieje się w żartach, a nie w chwilach buntu. Więc powyższą sytuacją nie przejęłam się za bardzo.

A potem było tylko gorzej. Ci sami chłopcy, którzy przed chwilą bawili się z moim synem, podeszli do niego, bo on już się z nimi bawić nie zamierzał.  Dyndał sobie na drabince nieopodal ławek, gdzie siedzieli dorośli. Stąd znam dalszy przebieg zdarzeń.

Sześciolatek (może siedmiolatek) mówi tak: "No to pobawmy się w bitwę słowną". A mój czterolatek: "Super, lubię bawić się słowami!". Jeden z nich: "To powiedz coś na mnie obraźliwego" . Rysiek takie oczy wielkie i nic. A chłopiec: "To ja zacznę: jesteś kurczątko i kurdupel". Dobrze, pomyślałam, nie będę nic mówić, nie jest źle. I wtedy się zaczęło. "I jesteś gówno, człowiek gówno, jesteś pedał po prostu" . Postanowiłam jednak interweniować: "Chłopcze, czy ty wiesz kto to pedał?" On: "Nie używam słów, których nie rozumiem. Pedał, gej, ciota, cwel" . To już było do mnie, nie do czterolatka. Mój stojący obok syn robił coraz większe oczy, a ja o definicję nie poprosiłam, bo niekoniecznie chcę, żeby Rysiek lat 4 był uświadomiony przez chłopca lat 6 na placu zabaw słowami, których znaczenie ten chłopiec zna (być może byłoby jeszcze dobitniej). Ojej, sama też tego i owego nauczyłam się na placu zabaw, ale nie miałam wtedy czterech lat, a moi koledzy siedmiu.

Pedał, cwel, ciota, gej, hej! Nowa wyliczanka hejtu na wszystkie mniejsze i większe place zabaw . Polecam, może się przydać.

W czwartek, czyli dzień przed tym miłym pobytem na placu zabaw, zobaczyłam stronę o hejterach z Facebooka . Hejty dotyczą tam głównie osób homoseksualnych, ale to nie w tym rzecz kogo dotyczą. W internetach nie szczędzi się nikogo, nawet zmarłych. Ważniejsze jest - kto to robi. Na zdjęciach zobaczycie panią Teresę z miłą buzią, Arka spod sklepu z piwem, Ilonę, co ma tipsy i Kubusia, co prawie że w majtki siusia. Ale żeby być na Facebooku musisz mieć ukończone 14 lat (albo kłamać) i musisz umieć pisać (nawet z błędami). A tu był narybek. Przedszkole hejterów pod okiem rodziców rośnie sobie w Moczydełku . Jeszcze musi zapuścić ząbki, żeby je w ogóle zaostrzyć. Nie winię dzieci. One odgrywają role, mają starsze rodzeństwo, słuchają pod blokiem, słyszą w tle program Ewy Drzyzgi o 16:00 przy obiedzie. Chłoną całym sobą i odtwarzają jak mały magnetofon.

A jak wracałam do domu potem, tak już na spokojnie to przemyślałam, to aż tyle spraw było tam niefajnych: i sama zabawa w obrażanie dla przyjemności, i zasób wiedzy/słownictwa o tak dużym stopniu wulgarności, i przede wszystkim tak niski wiek dzieci (rety, co będzie potem, żeby było bardziej ekstremalnie?). I - no właśnie: rodzice.

Dziękuję Wam, rodzice tego chłopca, że siedzieliście na ławce obok (wcześniej brał od Was picie, to Wasz syn), słyszeliście i Was to nie rusza. Macie całkiem ładne buzie i wyglądacie normalnie. Daje to sporo do myślenia. Od września moje dziecko idzie do przedszkola. Mimo pocieszeń (wrzuciłam krótki opis na fejsie, koleżanki uspokajają, że nie wszędzie jest tak źle) poczułam, że teraz to się dopiero zacznie. I chyba jednak powinnam udać się na tej kurs psychologii tłumaczenia, że świat to nie kupa gówna, a agresja to nie afirmacja życia.

Agata Uhle

*Agata Uhle - zawodowo głównie copywriterka, prywatnie mama Ryśka i Celi. Uwielbia czas spędzany z dziećmi, bo może wtedy znowu być jednym z nich. Wspólne chwile opisuje na blogu "Kreski, kropki i fikołki" . Dla przyjemności pisze, na razie do szuflady. Lubi paprykę, książki i nowe technologie.

Więcej o: