Udar mózgu, czyli mój wypadek z życia

Ten dzień miał się nie różnić niczym szczególnym od innych. Stało się inaczej - trafiłam do szpitala i zmieniło się dokładnie wszystko. Miałam zawał mózgu.

Medyczna nazwa tego, co mi się przytrafiło jest dość przerażająca. Zawał mózgu w języku potocznym zwany jest udarem i do tej pory kojarzył mi się albo z osobami starszymi, albo z tymi, które wylegiwały się zbyt długo na słońcu. W przypadku tych pierwszych osób mam wizję niedowładu ciała i problemów z mową. Drudzy wychodzą obronną ręką, odchorowując swoją lekkomyślność przez kilka dni. I właśnie gdzieś pomiędzy tymi dwoma grupami, znalazło się miejsce dla mnie.

Pierwszy rzut oka - Królestwo von Triera. Drugi - miejsce, w którym spotkasz profesjonalistów (fot. Miss Olgu)Pierwszy rzut oka - Królestwo von Triera. Drugi - miejsce, w którym spotkasz profesjonalistów (fot. Miss Olgu) Pierwszy rzut oka - Królestwo von Triera. Drugi - miejsce, w którym spotkasz profesjonalistów (fot. Miss Olgu) Pierwszy rzut oka - Królestwo von Triera. Drugi - miejsce, w którym spotkasz profesjonalistów (fot. Miss Olgu)

We wrześniu kończę 36 lat, nie piję alkoholu, nie biorę narkotyków, nie prowadzę ryzykownego życia, a jednak wylądowałam w szpitalu z zawałem mózgu. Moja hospitalizacja trwała 9 dni, przy wypisie dostałam skierowanie do Instytutu Hematologii i Transfuzjologii oraz do kardiologa. Muszę brać leki. Mam kategoryczny zakaz palenia papierosów - tak, to było moje przestępstwo przeciwko zdrowiu.

Pierwsze objawy udaru mózgu

Szłam z psem na spacer, dostałam mroczków przed oczami i się potknęłam. Po 2-3 godzinach zauważyłam wylew podspojówkowy w lewym oku, ale jeszcze nie panikowałam. Takie wylewy to nic szczególnego w końcu. W nocy było jednak gorzej, dostałam bólu głowy, wymiotów i dreszczy. Czy myślałam, że to udar? Oczywiście, że nie. Raczej jakieś zatrucie pokarmowe, które przeleżę w łóżku, a po południu pojadę do lekarza. Do lekarza trafiłam znacznie wcześniej, bo okazało się, że mowę mam trochę niewyraźną i opadł mi lewy kącik ust.

Czy panikowałam?

Tak. Jak zobaczyłam swoje usta to zaczęłam płakać, bo wiedziałam, że już coś złego się stało. Na szczęście mam bliską osobę, która w takich sytuacjach jest bardzo opanowana. Na spokojnie, ale stanowczo do samochodu i na izbę przyjęć do prywatnego szpitala. Dlaczego do prywatnego? Bo tam przyjmą od razu. Smutne to, ale niestety prawdziwe. Po szybkiej ocenie przez lekarza pierwszego kontaktu zostałam zbadana przez okulistę. Wyniki obydwu specjalistów były jednoznaczne. Skierowanie do szpitala państwowego w trybie natychmiastowym. Mieszkam w Warszawie więc trafiłam do Instytutu Psychiatrii i Neurologii na Sobieskiego, gdzie zostałam bardzo szybko przyjęta na ERKę neurologiczną.

Badania i pobyt w szpitalu

Na Sobieskiego wszystko potoczyło się bardzo szybko. Tomografia, pobranie płynu lędźwiowego, dużo rurek przypiętych do mojego ciała, kilkakrotne badania odruchów, mowy i kojarzenia faktów. W tomografii wyszło ognisko zapalne, płyn był bez zmian. To już dla lekarzy było dużo informacji i mogli iść w jednym kierunku, żeby dojść do tego, co mi się przydarzyło i najważniejsze - dlaczego.

To nie był dla mnie łatwy czas. Mógł być jednak gorszy gdyby nie bliscy i opieka w szpitalu (fot. Miss Olgu)To nie był dla mnie łatwy czas. Mógł być jednak gorszy gdyby nie bliscy i opieka w szpitalu (fot. Miss Olgu) To nie był dla mnie łatwy czas. Mógł być jednak gorszy gdyby nie bliscy i opieka w szpitalu (fot. Miss Olgu) To nie był dla mnie łatwy czas. Mógł być jednak gorszy gdyby nie bliscy i opieka w szpitalu (fot. Miss Olgu)

Po nocy na ERCe trafiłam na oddział, na którym spędziłam osiem dni. Osiem dni wypełnionych badaniami, kontrolami i prawdziwą opieką medyczną jakiej życzę każdemu, kto znajdzie się w szpitalu.

Lekarze po kolei eliminowali przyczyny mojego stanu, dochodząc w końcu do dwóch wniosków. Moja krew i serce, nie do końca działają tak, jak powinny. Nie chcę się tutaj rozpisywać nad tym, co mi jest, bo czekają mnie jeszcze dwie konsultacje i wtedy specjaliści podejmą decyzję, co zrobić z tym fantem. Na razie biorę leki zapobiegawcze.

Co do samego pobytu w szpitalu powiem jedno. Wspaniali lekarze, wspaniałe pielęgniarki i osoby odpowiedzialne za porządek na oddziale. Tak troskliwego zespołu nie miałam chyba nigdy przyjemności poznać. Liczba i różnorodność badań, jakie zleciła mi moja prowadząca pani doktor pozwalają mi na stwierdzenie, że o takich lekarzy walczyliśmy.

Konsekwencje udaru mózgu

Po pierwsze rzuciłam palenie, po drugie będę konsultować się dalej w sprawie serca i krwi. Czy będę miała operację tego nie wiem, ale wiem, że jeżeli będzie taka potrzeba to się jej poddam.

Jestem szczęściarą, bo objawy fizyczne udaru minęły. Jestem szczęściarą, bo mam wspaniałą rodzinę i najlepszych przyjaciół na świecie. Jestem szczęściarą, bo jestem już w domu i przytulam się do mojego psa, za którym bardzo tęskniłam.

W szpitalu tymczasem pocieszała mnie piękna kotka (fot. Miss Olgu)W szpitalu tymczasem pocieszała mnie piękna kotka (fot. Miss Olgu) W szpitalu tymczasem pocieszała mnie piękna kotka (fot. Miss Olgu) W szpitalu tymczasem pocieszała mnie piękna kotka (fot. Miss Olgu)

Chciałabym wrócić w miarę szybko do pracy na pełen etat. Muszę jednak pamiętać, że mój wypadek przy życiu, jak nazwałam zawał mózgu wydarzył się i chociaż chcę znowu prężnie działać to muszę się oszczędzać.

Dziękuję ekipie ze Szpitala na Sobieskiego. Nie wiem, czy ktoś z nich będzie to w ogóle czytał, ale robicie Państwo wspaniałą robotę. Chciałabym pozdrowić również pacjentów ze wszystkich oddziałów. Różne są powody hospitalizacji i różne są rokowania, co do poprawy stanu zdrowia, ale mamy szczęście, że ktoś się nami dobrze zajmuje. Szpital na Sobieskiego kojarzy się głównie z psychiatrykiem i dużo w tym prawdy. Trzeba jednak pamiętać, że pacjenci psychiatryczni to niekoniecznie niebezpieczni dla otoczenia ludzie, których trzeba izolować. To są ludzie, których dopadła choroba i którzy podjęli leczenie. Nie stygmatyzujmy ich, a trzymajmy kciuki za ich szybki powrót do zdrowia.

Na koniec powiem jedno. Bałam się i nadal się boję, że znowu jakieś dziadostwo mnie trafi. Strach jest jednak potrzebny, żeby przypominał mi o tym, że nie jestem niezniszczalna, jak czasami o sobie myślę.

Zobacz wideo
Więcej o: