Niewinny Czarodziej odchodzi

To nie będzie tekst składny ani ładny. Ani długi, ani mądry. Po prostu tak bardzo wstrząsnęła dziś mną wiadomość o śmierci Maceo Wyro, że ten smutek, strach i niezgodę muszę jakoś wypowiedzieć. Taki atawizm człowieka jaskiniowego.

Kim był Maceo? Didżejem, współtwórcą składów Niewinni Czarodzieje a ostatnio także PiLi PaLiLi , wielkim znawcą i niestrudzonym propagatorem soulu, funku, dobrej elektroniki i hip-hopu, organizatorem Warsoul Sessions (zachęcam też, by posłuchać Warsoulowych setów). Poza tym Maciek był dużym, trochę misiowatym chłopakiem z brodą; ciepłym człowiekiem, którego nie sposób było nie lubić. Pozytywne wibracje nie były w tym przypadku wyświechtanym frazesem - zarówno muzyka, którą grał, jak i on sam, mieli te wibracje w sobie. Lubiłam też jego starą audycję w Radiostacji "Dziani Wąsacze" - była odzwierciedleniem muzycznej kultury, gustu i poczucia humoru autora.

Znałam Maceo towarzysko, choć raczej z dawniejszych, bardziej imprezowych czasów. Czasem gdzieś na siebie wpadliśmy, tak na cześć-cześć i uśmiech. Czasem zalajkowaliśmy sobie coś nawzajem "na fejsie" - przeważnie muzykę. Wiadomość o jego śmierci, która dopadła mnie dziś via Facebook właśnie (signum temporis), gdzieś między Agorą, metrem a przedszkolem, do którego szłam po córkę, uderzyła mnie jednak mocno. Nie tylko dlatego, że wśród różnych powiadomień na FB mam otrzymane od Maćka zaproszenia na koncert PiLi PaLiLi, który miał się odbyć dziś w Trójce oraz na sobotnią imprezę na Placu Zabaw, podczas Nocy Muzeów. Nie tylko dlatego, że był tak miłym, uroczym człowiekiem, budzącym ciepłe uczucia, a ta śmierć taka jakaś nie w porę, niespodziewana, bez sensu. W tym zaskoczeniu, smutku była i taka mało oryginalna, podszyta złością i strachem, myśl, że "już z naszej półki biorą" . JUŻ.

fot. Facebook

- Nie umiem się żegnać - powiedziała Dominika, gdy omawiałyśmy tę niewesołą nowinę.

- To chyba trzeba się nauczyć. Będzie się nam przydawało . - odpowiedziałam.

Też nie umiem. Czuję się niezdarnie. A jednak potrzeba pożegnania się jest silniejsza. Bo samo: "kurwa, nie wierzę!" nie załatwia sprawy. I piękne pożegnanie napisała Dominika (ta, co nie umie). Zostawię Was z nim. A na koniec już tylko muzyka, która wielu osobom na zawsze będzie kojarzyć się z Maćkiem.

Nie lubię się żegnać, zwłaszcza z takimi ludźmi. Tym trudniej jest mi to zrobić, że ledwie chwilę temu Maceo Wyro zapraszał nas na swój występ, a my zastanawialiśmy się co też Maciek dobrego przygotował ze swoim nowym projektem PiLi PaLiLi. Maciek przez ponad dwie dekady pozostawał człowiekiem nie tylko niesamowicie aktywnym na klubowej scenie, ale przede wszystkim szalenie dobrym. Nie znam nikogo, kto powiedziałby o nim złe słowo (obym nie uderzała w stół). Czego by nie organizował, ilu rzeczy nie miał na głowie - zawsze miał chwilę dla ludzi. Jego Niewinni Czarodzieje to nie był projekt muzyczny, a niemalże instytucja, a cykl imprez Warsoul podczas których do Warszawy przyjeżdżali już lata temu tacy artyści jak Little Dragon, a swój ostatni koncert zagrał młody geniusz Austin Peralta - to było coś. Cholera! Na te imprezy można było iść w ciemno i nie żałować. Kto nie mógł wychodzić z domu, dzięki przygotowywanym przez Maćka miksom ciekawej klubowej elektroniki mógł wybrać się w "Kosmos" nawet w kapciach i pidżamie. Dzięki za to wszystko, Maceo.

Dominika

Więcej o: