Muzyczna jesień: rockandrollowi samobójcy, nostalgiczne dziewczyny i przyczajony Szatan

Nie interesujecie się muzyką? To dobrze, ona też się wami nie interesuje. Po prostu powstaje. Radzę wam jednak dobrze - odkurzcie odtwarzacze i podłączcie dobre głośniki, nadciąga złota polska jesień piosenkowa.

Ja wiem, że poza naszym pięknym krajem dużo się dzieje. Scott Walker do akompaniamentu Sunn O))) grzmi tak, że piekło się trzęsie w posadach (mówią, że to z rozczarowania), The Bug przypomina, że anioły i demony i tak wolą brudną, brytyjsko - jamajską elektronikę klubową, artysta znany jako Prince wydaje dwie płyty na raz, bo po co się rozdrabniać z takim talentem? Goat handluje najlepszym możliwym narkotykiem, czyli dźwiękowym kwasem wydestylowanym z psychodelicznej, gitarowej muzyki, SBTRKT nowym albumem przebija poprzednie dokonania, Thom Yorke rozdaje swój nowy krążek na torrentach, Flying Lotus niby gra po nowemu, ale wciąż pozostaje sobą, a Marianne Faithfull pokazuje faka muzycznej emeryturze. Można wyliczać bez końca, a i tak fani U2 powiedzą, że poza U2 nie dzieje się nic.

Ja mam w sercu lokalny patriotyzm, mnie cieszą polskie płyty. Trzeba przyznać, że ostatnie dni przyniosły prawdziwie grube strzały. Szczerze powiedziawszy, im dalej szłam w las nowości, tym więcej nazguli, znaczy dobrych piosenek.

KRISTEN

Na pierwszy ogień polecę wam płytę "The Secret Map" zespołu Kristen, choć zaczyna się niepiosenkowo. Dziewięciominutowa instrumentalna suita jest sumą przepięknie niepokojących dźwięków. Choć instrumentarium zespołu jest dość skromne, muzykom udało się stworzyć wielowarstwową opowieść, w której jest i smutno i groźnie, zarazem słodko i cierpko. Nie będę tu truć o fakturach i o tym, jak pięknie burczą struny, ale przyznam, że choć nie jest to chwytliwa melodia, którą macie ochotę nucić pod prysznicem, słuchałam na repeacie, myśląc o tym, że skoro Twin Peaks wraca, to ten utwór mógłby spokojnie służyć za destylat klimatu pierwszej (kanonicznej?) serii.

Dla fanów piosenek, trzyosobowa ekipa, która na polskiej scenie działa już od późnych lat 90., ma takie utwory jak "Music will soothe me" , gdzie mamy chwytliwy groove - wiecie, pięknie pulsujący bas i mocno nakręcający do skakania rytm wybijany na perkusji. Michał Biela już nie tylko w roli gitarzysty, ale i wokalisty, śpiewający dość prosty, zarazem przewrotny tekst, że jest "always broke" , ale się nie łamie (znaczy "not breaking" ). I właściwie prawdziwie ciężką artylerię wytacza Biela dopiero, kiedy zaczyna się gitarowy noise, piski, przestery i zgrzyty, które narastają aż do kulminacyjnego momentu piosenki. Lubię. Polecam. Podobnie jak piękny, tytułowy utwór "The Secret Map" . Jeśli wam się spodoba, to całej płyty możecie posłuchać TUTAJ , możecie też zamówić bezpośrednio u zespołu swój fizyczny egzemplarz. Jeśli nadal pojawi się u was niedosyt, to jest jeszcze opcja, by sprawdzić solowy album Michała Bieli (także tegoroczny) .

 

THE STUBS

Jeśli wolicie jakieś prostsze patenty na gitary, bas, perkusję i męski głos, to namawiam szczerze do sięgnięcia po świeżutką płytę The Stubs . Od starych płyt The Stubs różni się tym, że chłopcy grają z coraz większą wprawą, a Tomek , który daje tu głos, coraz lepiej śpiewa. To pochwała, bo Stubsi to taki punkrock pełną gębą, tylko, że po godzinach, czyli nie chodzi o to jak kto umie grać, tylko chodzi o to, żeby się wyżyć. Wartością dodaną jest ich cudowne, czarne poczucie humoru. Na równi z nonszalanckim, nieco zwierzęcym pokrzykiwaniem i tymi prostym, acz urzekającym swą dezynwolturą (mój syn mówi, że chyba ja, że chyba tak mam na imię, bo Dominika nie pasuje) graniem, uwielbiam postawę życiową prezentowaną przez trójkę muzyków. Tomek ostatnio powiedział w wywiadzie :

Jak masz 33 lata, dzieci i mieszkasz w Polsce to ludzie wokół ciebie uważają wszystko, poza pracą zarobkową, za infantylne zachcianki pierwszego świata. Nawet na moim osiedlu sąsiedzi dziwnie się na mnie spoglądają jak przemykam z gitarą.

No. Każdy z nas ma swoje zachcianki pierwszego świata. Ja bym chciała, żebyście poświęcili kilka chwil na wysłuchanie "Salvation Twista" , nie wiem czy was to zbawi, ale powiem, że trzecia płyta Stubsów ukaże się na dniach w niezależnej oficynie wydawniczej Instant Classic .

 

GABA KULKA

Ja wiem, że Gaba ma wśród słuchaczy zarówno wiernych fanów, jak i zaciekłych wrogów, ale byłoby cudownie, gdyby jedni i drudzy zechcieli po prostu się zamknąć i posłuchać albumu "The Escapist" . Wszyscy pozostali też. Mało jest na rodzimej scenie popowej artystek o tak bogatej muzycznej wyobraźni i - jednocześnie - warunkach wokalnych. Wciąż mam w pamięci jak rozentuzjazmowana opowiada o zespole Queen , a potem po raz pierwszy wykonuje na żywo "Aces High" Maidenów przy współudziale muzycznych kryminalistów z Baaby . Więc Gaba jest fantastycznym muzycznym kameleonem, na swojej nowej płycie też. Tak frywolnie poczyna sobie z melodią, jej głos meandruje z wdziękiem sprawiając, że proste piosenki zmieniają się w nieoczywiste utwory.

Choć teatralny, naszpikowany cytatami dźwiękowymi "The Escapist" zdominowany jest przez piosenki anglojęzyczne, to ja jestem szczerze zakochana w tych skromnych, polskich rodzynkach. Cholera, tak mało osób potrafi dziś z taką lekkością żonglować polszczyzna w piosenkach Proszę, więcej takich "Z marcepana" i "Wielkiego Wrażenia" , Szekspir by tego nie wymyślił. Mogę mieć oczywiście żal do Gaby, że tak ostrożnie poczyna sobie z tymi swoimi talentami, że na kolejnych solowych krążkach pozostaje w ogrodzie dźwiękowego bezpieczeństwa, ale to tylko moja fanaberia, przecież pani nie deklarowała wszczynania popowych rewolucji. W tym jednak, co proponuje w ramach tej całkowicie niegroźnej, pełnej stylu i elegancji rozrywkowej działalności jest wielka siła i urok. Aha, kupując album Gaby Kulki gratis otrzymujecie muzykę wykonywana przez jednych z najlepszych polskich instrumentalistów, na przykład świetnego klarnecisty Wacława Zimpla .

 

JULIA MARCELL

Dobrze, Gaba jest dojrzała, śpiewa mądre i przewrotne piosenki, a Julia pokazuje nam język. Jest dorosłą gówniarą. Słodka, gorzka, drapieżna i milutka, jest jak uczennice z japońskich kreskówek - podkolanówki, tornister i supermoce. Na przykład umie zrobić tak, że album, który mógłby równie dobrze ukazać się w połowie lat 90. i stać na półeczce u tych poczochranych gówniarzy utożsamiających się z podmiotem lirycznym piosenek, bo ja wiem, dajmy na to Blur , wychodzi w 2014 i brzmi świeżo i lekko. Jeśli ktoś zaczyna od utworu, w którym po wstępie wyśpiewanym przez anielski chórek wchodzi paskudnie przesterowana perkusja, a po niej wersy w stylu "I`ve got all this love to share, but Jesus gots my underwear" , to musicie być właściwie gotowi na wszystko. Zarówno na odrobinę melancholii, jak i na warczenie za uchem. W bonusie możecie dostać wycieczkę w unieśmiertelnione, słodkie lata osiemdziesiąte ("Twelve" ). I znów moim faworytem jest prawdziwy rarytas w twórczości Julii, czyli piosenka po polsku. "Cincina" jest najlepsza, bo jest o tym, jaką byłam nastolatką.

 

NATALIA PRZYBYSZ

Być może zapomnieliście już dawno o istnieniu Sióstr Przybysz (to źle), ale one nie zapomniały jak się śpiewa (i to dobrze). Paulina na zaproszenie przesympatycznych i utalentowanych chłopaków z Night Marks Electric Trio jakiś czas temu nagrała niesamowitą piosenkę "Leki" , która stanowi piękne połączenie klasycznego soulowego śpiewania z nowoczesnym myśleniem o muzyce elektronicznej. Natalia natomiast właśnie zaserwowała mocny strzał w postaci "Miodu" , pokazując, że kosmiczny blues cały czas pulsuje w jej żyłach. Cholera! Jaki ta dziewczyna ma głos! To nie miód, to masala!

 

MELA KOTELUK

Wiem, że nie wszyscy lubią taką pikanterię, niektórzy zwyczajnie wolą złotą jesień, naturę, kulturę i ciepłą herbatę. Mela Koteluk o tym wie . Gratis do swojej piosenki dokłada jeszcze hipisowsko-jesienny teledysk autorstwa utalentowanej fotografki Zuzy Krajewskiej. Babie lato w pełnej krasie.

 

SUTARI

No dobrze. Jeśli nie macie dość, to jeszcze polecam wam odłożyć trochę kasy, bo ostatnio nad Wisłą wydano kilka niezłych płyt. Na przykład debiutancki album Sutari . Widziałam jak dziewczyny szalały ze sprzętami domowymi w konkursie Nowej Tradycji, teraz reszcie nagrały o tym cały album. To są prawdziwe kuchenne rewolucje.

 

DREKOTY

Drekoty. Kolejne dziewczyny, których nie ogranicza właściwie żadna konwencja, zwyczajnie nie biorą jeńców i grzmocą po głowie dziwnymi utworami. Ich debiut ukazał się w listopadzie 2012 roku i- przysięgam - zmienił mi ten listopad w przepiękny, nieco psychodeliczny miesiąc. Liczę na to, że z nową płytą uda się powtórzyć ten manewr.

 

THAW

Thaw. Po prostu Thaw. Jeśli nie wiecie co zrobić z wolną przestrzenią w mieszkaniu, jeśli nie macie pomysłu jak rozładować emocje, to po prostu posłuchajcie tych chłopaków, ja tak robię, są bezkonkurencyjni w spuszczaniu łomotu niewinnej próżni. Przyczajony Szatan we mnie zaciera ręce.

 
Więcej o: