O nikim nie powiem, że jest "cipą"

Język kształtuje rzeczywistość. A jeśli ja - jako kobieta - będę nazywała kogoś "cipą" czy "babą", sama sobie będę strzelała w stopę, ponieważ będę umniejszała siebie jako kobietę.

Wygląda na smutną...Wygląda na smutną... Fot. Magda Danaj Fot. Magda Danaj

- Nie powiem słowa "cipa".

Nie powiem "cipa", bo to nieładnie. Ale nie dlatego, że to wulgarne, ale dlatego, że nie wyzwę tak kogoś, ponieważ sama siebie nie chcę obrażać.

Cipa jest wulgarnym określeniem części ciała kobiety. I kiedy kogoś tak nazywamy, chcemy uwypuklić nieporadność, niepewność siebie, ciamajdowatość i niemęskość.

Niemęskość. Męskość - czyli co? Czyli mieć charyzmę, pewność siebie, być ambitnym, konsekwentnym, silnym psychicznie, etc. Ale i tu nam, kobietom, te najlepsze cechy się odbiera. Bo kiedy kobieta jest pewna siebie, to nazywa się ją suką. Albo zarozumiałą. Albo księżniczką. Kiedy jest ambitna, to jest karierowiczka, a kiedy ciężko pracuje, to mówi się o niej, że pewnie jest nieszczęśliwa w życiu i chce sobie zrekompensować poczucie samotności. Bo kiedy mężczyzna jest kawalerem i ciężko go usidlić, to jest on męski.

Męskość, czyli mieć jaja.

Dlaczego mówi się mieć jaja? Jaja są delikatne. A to cipa przecież znosi w życiu prawdziwy łomot.

- powiedziała niegdyś aktorka Betty White. I kobita ma stuprocentową rację. Męskie jaja są jak wydmuszki, które łatwo skrzywdzić, a my mamy jajniki, które są ze stali. Bo to dziewczynki znoszą comiesięczny ból podczas okresu. Niektóre mają taki ból brzucha, że drętwieją im nogi, inne mają mdłości lub potworne migreny. Ale mimo to wstają codziennie rano przez ten tydzień co miesiąc, idą do szkoły, pracy, zapieprzają przez minimum osiem godzin w tej pracy i jeszcze pięknie wyglądają. Bo tego od nas się wymaga - byśmy zawsze były życzliwe i łagodne. W końcu jesteśmy kobietami. Delikatnymi istotami. Mamy być kobiece.

A oprócz okresu? Pierwszy raz. Który wcale nie wygląda tak przepięknie jak na filmach, kiedy to kobieta przeżywa "fale rozkoszy" już od pierwszej penetracji. O porodzie to ja nawet nie wspomnę, bo panowie delikatni i jeszcze tego opisu nacinania krocza, krwi, niekiedy lewatywy przed porodem, zszywania łona, połogu etc. mogą nie znieść. A już na pewno oszczędzę wyjaśniania panom, że pozycja porodowa nie jest naturalna, kiedy to biodra kobiety są uniesione, a ona przeciwstawiając się siłom grawitacji, ma z siebie wypchnąć trzy, może cztery kilogramy i to mięśniami, których do tej pory nie używała.

Panowie są męscy i oni wolą na ekranie oglądać rozlew krwi, kiedy ich główny bohater obrywa serią amunicji, a mimo to ma jeszcze siły, aby unieść swoją ukochaną - nieskalaną i w idealnym makijażu niczym Megan Fox - i uratować ją przed najgorszym.

Swoją drogą, zazwyczaj od tej broni, z której obrywają bohaterowie na filmach, a dokładniej od jej pocisków można (za przeproszeniem) ze***srać się z bólu i to dosłownie.

Ale panowie wolą wierzyć w to, że to oni są silni i niepokonani, a my to delikatne istoty, które czekają na bohatera i jedynym naszym bólem jest złamany paznokieć. Panowie wolą wierzyć, że oni mają jaja.

A skoro już o krwi mowa, to krew w trakcie reklam - krew menstruacyjna.

W TV przed 22:00 leje się juha w filmach akcji, pary kopulują ile wlezie, na Instagramie, na FB, w filmach dziewczyny chodzą z cycami i bobrami na wierzchu, ale kiedy na Instagramie pojawia się zdjęcie krwi menstruacyjnej, zostaje ono usunięte, albowiem jest niestosowna. Krew menstruacyjna jest niestosowna? Zastanawia mnie: dla kogo?

Taki jest fakt: krwawimy co miesiąc! I to znosimy! Więc nie udawajmy, że jej nie ma. Wystarczy ten absurd, że w reklamach tamponów czy podpasek krew jest niebieska, aby na pewno inni myśleli, że okres to coś czystego i przyjemnego. Dziwi mnie, że niektórych panów może obrzydzać to zdjęcie - przecież panowie to taka silna płeć, tyle bólu potrafią znieść i kochają filmy akcji, których "durne baby nie rozumieją", a nie zgadzają się na oglądanie plamki krwi?

A pamiętacie dziennikarza Przemysława Kossakowskiego, który "testował" na sobie bóle porodowe? Do brzucha dziennikarza podłączono specjalne elektrody, które miały wywoływać skurcze zbliżone do porodowych. Niestety pan nie wytrzymał tego, co kobiety muszą przeżyć. Położna Jeannette Kalyta, która uczestniczyła w eksperymencie wspominała:

Poród został przerwany przez Przemka, kiedy 'rozwarcie' wynosiło osiem centymetrów. Bałam się, że coś sobie zrobi. Bolało go tak bardzo, że nie koordynował reakcji swojego ciała.

Kobiety przez lata były dyskryminowane, jeszcze sto lat temu nie miałyśmy prawa do głosowania, a mimo to nie zamknęłyśmy się w domach, tylko wywalczyłyśmy sobie to prawo - zatem czy naprawdę jesteśmy takie cipy, skoro nie siedziałyśmy pokornie?

Język kształtuje rzeczywistość. A jeśli ja - jako kobieta - będę nazywała kogoś "cipą" czy "babą", sama sobie będę strzelała w stopę, ponieważ będę umniejszała siebie jako kobietę. I swoją kobiecość. A kobiecość to nic innego jak właśnie siła. Ta siła, którą przywłaszczyli sobie mężczyźni. Dlatego nie powiem na kogoś "cipa", bo sama sobie nie chcę ubliżać. Będę siebie degradowała w społeczeństwie i utwierdzała innych w przekonaniu, że stoję niżej niż ktoś, kto ma te - dosłownie - jaja. Bo mając tę cipę, nie jestem słabsza. Gorsza.

Kobiecość to nic innego jak męskość. Czyli dzielne znoszenie tego łomotu, który mamy przez całe życie.

Marta Płusa

fot. archiwum prywatnefot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

* Marta Płusa - autorka książki "Seks i inne choroby cywilizacyjne" oraz bloga "Żadna Kolejna Miłostka, czyli o orgazmie zamiast gotowania" . O tym, że kobiety NIE pragną jednego: ślubu, gotowania, mody i żadnych ambicji. Wierzy w miłość, ale nie wierzy w lądowanie na Księżycu. Ładnie strzela focha.

Więcej o: