Dlaczego Norwegia? A dlaczego nie?! (fot. Unsplash.com) Dlaczego Norwegia? A dlaczego nie?! (fot. Unsplash.com)
Dlaczego Norwegia? A dlaczego nie?! (fot. Unsplash.com)
Zapytają cię o to najpierw rodzice, znajomi z pracy, znajomi ze studiów, babcia, ciocia Zosia oraz wujek Romek, a po przybyciu do kraju docelowego, niemal każda nowo poznana osoba. Wśród najczęstszych reakcji na próbę wyjaśnienia motywacji (która po części i dla ciebie nie jest tak do końca nazwana), pojawią się okrzyki:
- Nie szkoda ci MultiSportu i Medicoveru?
- To niemożliwe, że nie masz tam faceta!
- Ale czemu akurat Norwegia? Przecież tam jest przecież zimno/ciemno.
- Co ty tam sama zrobisz?
- A co, jak nie znajdziesz pracy/mieszkania?
- Masz dość kasy?
- Nie możesz po prostu zmienić pracy tutaj?
Na część z nich będziesz znać odpowiedź. Części zupełnie nie zrozumiesz. Część obudzi lekkie wątpliwości.
Korporacja przegrała z chęcią poznania wolności (fot. Unsplash.com) Korporacja przegrała z chęcią poznania wolności (fot. Unsplash.com)
Korporacja przegrała z chęcią poznania wolności (fot. Unsplash.com)
Niewiele ponad rok temu wjechałam na jedenaste piętro biurowca w Krakowie z wypowiedzeniem w ręku. Do samego końca nie ogarnęłam mechanizmów funkcjonowania korporacji. Z nerwów wypalałam po 3 papierosy w ciągu przerwy śniadaniowej. Dwukrotnie zdarzyło mi się popłakać z bezsilności i frustracji, w tym raz w obecności mojego przełożonego. Doszłam do punktu, w którym dotarło do mnie, że zasadniczo od dłuższego czasu tkwię w miejscu i nic nie zapowiadało, żeby dało się z niego ruszyć. Brzmi obrzydliwie sztampowo. Nie, nie miałam mobbingującego szefa, nie pracowałam po 15 godzin na dobę, wybierałam regularnie swój urlop, minimum trzy razy w tygodniu korzystałam z MultiSportu i codziennie jadłam dostarczane przez pracodawcę owoce. Po prostu nie nadaję się do tych struktur, ale to materiał na kiedy indziej.
Od wyjazdu z Polski goniłam z mopem, sprzedawałam własne wypieki hipsterom, kroiłam o poranku 30 pomidorów w plasterki, nauczyłam się robić perfekcyjne caffe latte, byłam przez tydzień bezdomna, pracowałam po 200 godzin w miesiącu, dodatkowo spędzając 40 w szkole, wychodziłam z domu, kiedy było jeszcze ciemno i wracałam do niego, kiedy już była noc. Chodziłam do kina, żeby nie zwariować, czytałam po dwie książki tygodniowo, spędziłam prawdopodobnie kilkadziesiąt godzin na Skypie. Bolały mnie plecy, nadgarstki i kolana. Dobiłam do limitu karty kredytowej.
Ani raz nie pożałowałam odejścia z korpo. Może to zwykły błąd poznawczy.
======
PS. Wciąż obowiązują trzy "paulokoeljowe" zasady:
1. Lepiej żałować, że coś zrobiłeś, niż że tego nie zrobiłeś.
2. Jeśli chcesz coś zmienić w swoim życiu, musisz coś zmienić w swoim życiu (znane też jako: Jak ci źle to albo rusz dupę, albo się zamknij).
3. Większość problemów rozwiązuje się sama. Zwykle dokładnie w momencie, kiedy więcej pomysłów nie przychodzi do głowy.
* Aśka Gaudyn - absolwentka dziennikarstwa i polonistyki (edytorstwo oraz krytyka literacka) na UJ. Kiedy nie jest w podróży, zapewne jeździ palcem po mapie lub się pakuje. Więcej czyta, niż pisze , czasem fotografuje , nieustannie jest otwarta na propozycje freelancerskiej pracy w roli pirata.