Najlepsze serum dla 40-latki. Subiektywny ranking

Serum to dla mnie podstawa pielęgnacji. Używam od wielu lat, zdążyłam sobie wyrobić zdanie. Kosztowało mnie to sporo czasu i pieniędzy. Jeśli wolisz sobie tego oszczędzić - proszę - oto moja, subiektywna lista 5 najlepszych.

Od serum wymagam sporo. Ma intensywnie nawilżać, odżywiać, ujędrniać (no, nie jestem już nastolatką), poprawiać koloryt i daj Boże - matowić cerę. Jestem także kontenta, gdy kryje ślady nocy do innych niepodobnych oraz zupełnie niezmysłowe plamy (jeszcze nie wątrobowe, ale już hormonalne). Do tego w strefie T miewam różne, mało estetyczne historie - zatem dochodzi wątek o działaniu antytrądzikowym. Wymagania są tak różnorodne, że trudno o specyfik działający na wszystko. Niemniej te, które wybrałam, wychodzą obronną ręką z większości "zadań konkursowych".

Przez wiele lat zdecydowanym faworytem było serum Estée Lauder - Advanced Night Repair . Intensywnie regenerujące, nadawało skórze wyjątkową gładkość. Po tym serum korzystanie z bazy pod makijaż  nie było konieczne. Serum minimalizowało także widoczność zmarszczek oraz rozszerzonych por - produkt idealny dla kobiet niekoniecznie śpiących właściwą liczbę godzin, za to palących papierosy z zaangażowaniem godnym ważniejszych kwestii. Skóra wydaje się po nim bardziej napięta, wypoczęta, jędrniejsza. Do tego nie pozostawia na skórze wrażenia lepkości, natychmiast się wchłania - a to rzecz bardzo ważna, biorąc pod uwagę fakt, że po serum nakładam mniej skoncentrowany krem nawilżający.

Zobacz wideo

Bo przecież wszyscy wiemy, że serum stosujemy pod krem . Nie, to nie jest kosmetyk samodzielny. Wybaczcie te godne nagany uwagi, ale zdaniem niektórych nie jest to wcale oczywiste.

Jeszcze do niedawna, uważałam to serum za najlepsze na świecieJeszcze do niedawna, uważałam to serum za najlepsze na świecie Jeszcze do niedawna, uważałam to serum za najlepsze na świecie Jeszcze do niedawna uważałam to serum za najlepsze na świecie (fot. materiały prasowe)

Do zalet tego produktu dodałabym i tę, że nie zapycha porów, więc nie prowokuje do powstawania wyprysków. Nawet u mnie, choć strefę T mam szczególnie wrażliwą. Minusy? Well, może cena mogłaby być bardziej przyjazna? Na razie 50 ml kosztuje ponad 400 zł. Już widzę te wymachy ramiona, zmarszczone brwi i syk - pfff, tak drogo?!

Serum nie należy do najtańszych, ale w pewnym wieku oszczędzanie na pielęgnacji jest - moim zdaniem - drogą do nikąd (eufemizm zwiotczałej Narnii). Z ręką na sercu mogę polecić to serum tym z was, które chcą swoją buzie intensywnie odżywić. Spróbujecie raz, a będziecie miały ochotę na częstsze kontakty z tym produktem.

Chyba że zdecydujecie się na serum, w którym jestem zakochana teraz. Clinique Smart Custom-Repair jest zachwalane jako produkt nowej generacji. Taki, który nie tylko reaguje na widoczne, powierzchowne uszkodzenia - te przeklęte przebarwienia - ale również ukryte głęboko, a mające wpływ na jędrność. W opisach produktu często też pojawia się przymiotnik - inteligentne - co mnie raczej odstraszało niż kusiło. Do czasu.

Bardzo rzadko  zdarza mi się, abym zakochała się w jakimś kosmetyku. Nie żebym była, aż taką snobką, chodzi raczej o to, że nie zawsze obietnice producenta się spełniają, więc do każdej nowości podchodzę ze sporym dystansem. Tymczasem to serum jest genialnym produktem dla cery wymagającej (dojrzałej, zmęczonej, nasyconej nikotyną, kofeiną i klimatyzowanym powietrzem). Natychmiast po aplikacji skóra staje się aksamitna. I wierzcie mi, nie użyłam tego określenia przypadkowo. Serum ma delikatnie różową barwę, szybko się wchłania, czyniąc skórę nadzwyczaj miękką. Jeśli lubicie, gdy ktoś głaszcze was po policzku, to wiecie już po co sięgnąć, prawda?

Moja nowa miłość - odwzajemniona!Moja nowa miłość - odwzajemniona! Moja nowa miłość - odwzajemniona! Moja nowa miłość - odwzajemniona! (fot. materiały prasowe)

Nie mam jednak pewności, że to akurat urzekło mnie najbardziej. Niesamowite jest bowiem to, że produkt jednocześnie skórę widocznie nawilża, ujędrnia i - uwaga - matowi. To perfekcyjny wybór, jeśli podobnie jak ja niekoniecznie przepadacie za fluidami i pudrami, a zarazem nie odpowiada wam look w stylu - "hejka, właśnie przebiegłam maraton". Latem gdy temperatura jest tak wysoka, że ścina mi się białko w oku, taki preparat to strzał w dziesiątkę. Aby nie wyszła euforyczna laurka, dodam zarzut. Jest pompka. Nie lubię pompek, choć z oczywistych powodów jest lepsza od opcji - włóż paluszek pełen bakteryjek do środka słoiczka. Wolałabym pipetkę. Słyszysz mnie drogie Clinique? I pomyśl nad promocją! T0 opakowanie dostałam od pewnej pięknej blondynki. A 30 ml ( za ponad 280 zł) nie starczy mi na zbyt wiele. Na razie stosuję je od miesiąca i ciągle jest - zatem dodać należy - owszem, wydajne. Wreszcie też straciłam wcześniejszą ziemistość, wynikającą z pomieszkiwania w pracy.

Jeżeli jednak twoim największym problemem są przebarwienia lub zmiany trądzikowe mam inną, może nawet bardziej dopasowaną propozycję - Active Serum marki iS Clinical . Nie spotkałam tej marki w klasycznych drogeriach czy perfumeriach. Poznałam ją dzięki swojej ukochanej dermatolożce, u której walczę z trądzikiem. Myślę, że nie ja jedna konsultuję się z lekarzami przed kupnem kosmetyków - zwłaszcza gdy cera zaczyna zachowywać się jak rozkapryszona dama z PMS-em. Active Serum jest preparatem roślinnym, polecanym jednak dojrzalszym dziewczynom, bo prócz zwalczania trądziku ma też działanie przeciwzmarszczkowe. W swoim składzie ma aż cztery kwasy - glikolowy, mlekowy, salicylowy i kojowy (to taki wyciąg z żągwi okółkowej - zaufaj mi, brzmi lepiej niż wygląda). Wykazuje zatem zauważalne działanie złuszczające. Już po kilku dniach aplikacji cera staje się bardziej świeża, a przebarwienia stają się mniej widoczne. To, co może początkowo dziwić, to konsystencja serum - to płyn, który nakładasz pipetką. Trzy krople. Jedną na czoło, drugą i trzecią na policzki. Ze względu na lejącą się konsystencję, lepiej wmasować te krople dość szybko. Tuż po aplikacji może pojawić się uczucie lekkiego mrowienia. Działa, ach, działa, euforia i fanfary.

Dla wiekowych 'nastolatek'Dla wiekowych "nastolatek" Dla wiekowych "nastolatek" Dla wiekowych "nastolatek" (fot. materiały prasowe)

Minusem - tradycyjnie - może być cena. 30 ml serum może kosztować nawet ponad 400 zł, ale od razu - przed pierwszym kamieniem - wyjaśnię, że wystarczy na około pół roku. Nie wysusza, nie podrażnia nic - ok, może poza portfelem. Ale jeśli twoim problemem jest unikatowy duet zmarszczek okraszonych wypryskami - to jedno z lepszych znanych mi rozwiązań (kuracja antybiotykowa zlikwiduje trądzik szybciej i skuteczniej, ale może przesuszyć skórę).

Dla zmęczonych burżujskimi cenami mam też dwa produkty, których cena nie przekroczyła 50 złotych, a do działania nie mam większych zastrzeżeń. Mało tego, uważam, że to są bardzo dobre kosmetyki. Na pierwszy ogień niech idzie rewitalizujące serum Bioliq . Króluje w aptekach, ale widziałam też w Rossmanie. Nawilża, lekko napina, odżywia. Producent obiecuje poprawę kształtu owalu - trudno mi to jednak stwierdzić, gdyż mam naturalnie okrągłą twarz (na wszelki wypadek uśmiecham się sporadycznie, aby nie potęgować efektu).

Analizując skład, nie odgadłam, który składnik mógłby mieć takie działanie. Minimalna zawartość kawioru? Ten akurat składnik raczej głęboko nawilża, łagodzi podrażnienia, a w kremach aplikowanych pod oczy minimalizuje opuchliznę.

Pipetka daje szansę dokładnego odmierzania serumPipetka daje szansę dokładnego odmierzania serum Pipetka daje szansę dokładnego odmierzania serum Pipetka daje szansę dokładnego odmierzania serum (fot. materiały prasowe)

Dobrze się wchłania, choć mam wrażenie, że pozostawia twarz lekko świecącą. To może być ważna informacja dla tych z was, które mają cerę bardziej tłustą niż mieszaną. Pomóc może lekkie przypudrowanie - oczywiście, po nałożeniu kremu.

Bardzo lubię gdy serum towarzyszy właśnie taka pipetka. Można wówczas aplikować tyle produktu, ile potrzebujemy. Jedyne zastrzeżenie jakie mam dotyczy butelki. Ze względu na obecność aktywnych składników - nieodpornych na słońce - byłoby chyba lepiej, gdyby buteleczka była nieprzezroczysta. Ale to szczegół. Ważniejsze jest to, że serum mogę polecić osobom z wrażliwą cerą - nie zatyka porów, nie uczula (choć, znając życie wśród komentujących znajdzie się ktoś kogo właśnie uczula!).

Serum jest też dość wydajne, choć przy zachowaniu pewnej wstrzemięźliwości. Mnie 30 ml wystarczyło na jakieś dwa miesiące codziennej aplikacji. W opisie producenta pojawiła się informacja o tym, że wyrównuje koloryt skóry. W kwestii likwidacji przebarwień to może byłabym daleka od pełnego przekonania, że tak jest w istocie, ale dodaje blasku z pewnością.  Cena? Wreszcie mniejsza - za 30 ml przy odrobinie szczęścia zapłacicie nie więcej niż 30 zł.

W finale mam propozycję dla tych z was, które nie tyle mają kłopot z przebarwieniami czy trądzikiem, co raczej potrzebuję intensywniejszej pielęgnacji. Proszę bardzo - L'Oréal Revitalift Total Repair.

Finał niech będzie purpurowy (fot. materiał prasowy)Finał niech będzie purpurowy (fot. materiał prasowy) Finał niech będzie purpurowy (fot. materiał prasowy) Finał niech będzie purpurowy (fot. materiał prasowy)

Kupiłam produkt skuszona atrakcyjną promocją w Rossmanie. Serum kosztujące około 50 złotych zamieszkało w moim domu, tuż po tym, jak zapłaciłam 50 % ceny. Jako że do tej pory było mi z produktami marki L'Oréal nieco nie po drodze, nie spodziewałam się zbyt wiele. Zwracam honor! Wyraźnie liftinguje, napina i rozjaśnia. Nie nawilża może w wystarczającym stopniu - przynajmniej dla mnie za mało, ale nie powoduje też przesuszenia skóry. To dobry produkt moim zdaniem dla cery mieszanej i tłustej, niekoniecznie zaś dla suchej. U mnie najlepiej sprawdza się aplikowany w strefie T. Ładnie pachnie, szybko się wchłania, nie zostawia tłustego filmu, ani nie zatyka porów.

Minusy? Z opinii innych użytkowniczek wiem, że z powodu obecności retinolu może uczulać. Z pewnością z powodu tego akurat składnika powinny omijać go kobiety w ciąży.

Domyślam się, że część z was zarzuci mi, że proponuję produkty zbyt drogie. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że bardzo trudno znaleźć specyfik, który będzie intensywnie działał, a kosztował "symboliczną złotówkę". Chętnie poznam wasze typy. Może przekonacie mnie, że właśnie jest dokładnie odwrotnie. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że tylko naprawdę rasowe piękności i młode kobiety mogą sobie pozwolić na abnegację bez konsekwencji. Albo te odważne.

To również może cię zainteresować: Serum do rzęs - lekarstwo na próżność?

Urządzenie do domowej mikrodermabrazji - ma ujędrniać i odmładzać [TESTUJEMY]

Trzy, pięć a może 10 lat? O ile można odmłodzić twarz samym makijażem [SPRAWDZAMY]

Krem przeciwzmarszczkowy - twój sprzymierzeniec w walce ze zmarszczkami

Więcej o: