Drodzy czytelnicy, przyszedł czas pożegnania

Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy, to mój ostatni tekst na Fochu. Te dwa lata były super - zawsze chciałam być ?dziennikarką? i dzięki Fochowi dostałam taką szansę. Zobaczyłam z bliska jak działa serwis internetowy, jak wygląda obróbka tekstów, jak planuje się pracę redakcji, jak dobiera się treści - brzmi to jak litania zachwyconej stażystki, ale tak właśnie długo się czułam.

Szanowne czytelniczki, szanowni czytelnicy, nastał czas pożegnania (fot. OW)

Dwa lata temu redaktor Nowakowska zamówiła u mnie pierwszy tekst: miałam napisać o tym, dlaczego lubię czytać dziwne książki i skąd wziął się pomysł na bloga Kurzojady. Nad dość krótkim felietonem męczyłam się prawie dwa tygodnie. Ten pierwszy napisałam zresztą najpierw długopisem nim "wklepałam" go do komputera. Wydaje mi się, że to było w innym życiu, wiele milionów znaków temu, za wieloma komentarzami. Dziś kasuję z komputera folder "Foch - do napisania".

Kiedyś przekuwałam przemyślenia na komiksy - ale wiecie, ile rysuje się komiks? Bardzo długo, zazwyczaj jest potrzeby do tego stół, skaner, akwarele, spokój i parę innych rzeczy. Potem publikacja: blog, oglądalność (w moim przypadku) rzędu kilkudziesięciu osób, ulotne zadowolenie.

Foch dał mi możliwość regularnego docierania do o wiele potężniejszej grupy odbiorców oraz zapewnił honoraria. W dodatku felieton można pisać wszędzie, w pracy na kolanie, w autokarze, na placu zabaw. Oszałamiająca odmiana! Wszystko, co mnie poruszyło (pamiętniki wojenne Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej ), zachwyciło ( fińskie pudełko na noworodka ), rozbawiło ( Kamasutra dla przepracowanych trzydziestolatków ), zbulwersowało ( prezenty dla nauczycieli ) mogłam zgłosić na forum redakcji, opisać - i po chwili mieć solidną informację zwrotną od tzw. internautów.

Te dwa lata nie były super - praca nad treściami do Internetu to ogromne tempo, myślenie o tym, co się "kliknie", a co jest jednak zbyt niszowe i nie ma potencjału. To teksty, nad którymi pracowałam długo, zbierając materiały i rzeźbiąc w nich własne wnioski, a które umknęły uwadze czytelników i po kilku godzinach praktycznie przestawały istnieć jako nośna treść. To odpowiedzialność za powodzenie całego serwisu - skoro inne dziewczyny dają z siebie wszystko, ja też muszę, chociaż z pomysłami akurat w danym momencie tak hm, krucho i w sumie wolałabym już iść spać, a nie wertować stare poradniki w poszukiwaniu inspiracji. Nie sposób nie wspomnieć o komentarzach - teksty z Focha trafiają na stronę główną gazety.pl i wtedy zaczyna się rzeź niewiniątek (chociaż stali czytelnicy serwisu też potrafią dopiec!). Wprawdzie po rysowaniu feministycznych komiksów niemiłe opinie pod adresem swoim, rodziny i przodków cztery pokolenia wstecz znałam już dość dobrze, ale nie powiem, czasem bolało. Uważam, że bycie wiernym sobie i własnym opiniom jest ważne (jeżeli nie najważniejsze) - ale czy warto regularnie obrywać anonimowym błotem ku uciesze gawiedzi?

Dlaczego kończę karierę felietonistki? Z banalnej przyczyny zwanej wypaleniem. Miałam do poruszenia pewną ilość tematów i czuję, że ta pula już się wyczerpała. Z szacunku do Was i do własnych zwojów mózgowych nie chcę ślizgać się ciągle po wytartym już mocno jeziorku własnych fascynacji i problemów. Nie rezygnuję z Focha, żeby rozkręcić karierę w innym miejscu - odchodzę, żeby odpocząć i zastanowić się, co dalej.

Trudno będzie przestać myśleć o życiu poprzez pryzmat "czy warto o tym napisać". Ostatnio planowałam spędzić tydzień nie wydając ani złotówki - i od razu błysk w głowie: świetny materiał na mały reportaż! Trudno będzie wchodzić na gazetę.pl i nie szukać wśród miniaturek swoich tekstów. Trudno będzie rozstać się w miejscem pracy, w którym mogłam zadeklarować najbardziej dziwaczny pomysł na felieton i usłyszeć "Pisz!" zamiast "Proszę zgłosić się niezwłocznie do poradni zdrowia psychicznego!" ( tak, to ja byłam Lindą w słynnym odcinku zawierającym Muminki ).

Dziękuję Wam za dwa lata dzielenia ze mną radości pisania, na pożegnanie przyjmijcie pierwszą strofę wiersza czeskiego modernisty Vit'zslava Nezvala "Żegnaj i chusteczka" (w tłumaczeniu Kazimierza Andrzeja Jaworskiego). Czy wspominałam, że studiowałam kiedyś filologię czeską, ale oblałam wszystkie egzaminy na pierwszym roku? Ale to już temat na inny felieton...

"Żegnaj, a gdybyśmy się spotkać już nie mieli,

To wszystko było piękne, było tego dość.

Żegnaj, a gdybyśmy się spotkać zapragnęli,

Być może, że nie przyjdę, przyjdzie inny gość".

Więcej o: