Stara miłość nie rdzewieje? Czasem powinna!

Czasem, w chwili kryzysu przychodzi nam do głowy, że z tą pierwszą szkolną miłością byłoby nam lepiej, niż w obecnym związku - wtedy lepiej wylać sobie trochę zimnej wody na głowę. Pierwsza miłość może i nie rdzewieje, ale czystym złotem nigdy nie jest. No, prawie nigdy.

Pierwsza miłość nie zawsze jest najlepsza.Pierwsza miłość nie zawsze jest najlepsza. pexels.com pexels.com

Moja przyszywana babcia całe życie wspominała swoją pierwszą, niespełnioną - z dramatycznych przyczyn losowych - miłość. Tam, gdzie jej mąż nawalał, ona widziała swojego dawnego, siłą rzeczy wyidealizowanego ukochanego. Ile razy pan mąż zapomniał o urodzinach, rocznicach - przywoływała obraz tamtego, z bukietem kaczeńców w dłoni. Jak mu się zdarzyło powiedzieć dwa słowa zbyt krytyczne wobec jej sukienki - słyszała tego pierwszego, który szeptał: jesteś moją wróżką utkaną z księżycowych promieni (tak, wiem: straszny kicz; cóż, kiedy miłość karmi się kiczem).

W sumie to koszmar, taka pierwsza miłość, co nie rdzewieje. Dostarcza ciągłych frustracji - bo co by było, gdyby. Czasem jednak się zdarza, że dostajemy od losu drugą szansę i możemy "przeżyć to jeszcze raz".

Nastoletni bóg

Jedna moja koleżanka na zjeździe klasowym po bardzo wielu latach zobaczyła swoją pierwszą miłość - chłopaka, za którym szalała, kiedy miał szesnaście-osiemnaście lat, bo wyglądał dojrzalej od innych, grał na gitarze i wspinał się po skałkach. Pierwszy raz w życiu całowała się właśnie z nim, w męskiej łazience po studniówce i wspomnienie tego pocałunku wracało do niej przez wiele lat. Traf chciał, że tuż przed tym zjazdem rozstała się ze swoim wieloletnim facetem, więc ten dawny ukochany zjawił się we właściwym momencie. Zamieszkali razem w ciągu dwóch dni - bo przecież trzeba nadrobić stracony czas, a po miesiącu bóg jej nastoletnich lat zniknął, wraz ze wszystkimi jej oszczędnościami. Morał z tego taki: nie wiemy, na kogo "wyrósł" ten pierwszy ukochany i zanim rzucimy mu się w ramiona, lepiej jednak sprawdzić.

SZUKASZ SPOSOBU, BY NAPRAWIĆ SWÓJ ZWIĄZEK? TEN TEST POMOŻE ZDIAGNOZOWAĆ WASZĄ RELACJĘ>>>

Studia nie mają nic do rzeczy

Druga moja koleżanka dzięki Facebookowi zobaczyła nagle chłopaka, z którym dwadzieścia lat temu z górką już, już miała brać ślub, gdy doszła do wniosku, że nie będą do siebie pasować. Tłumaczyła to wtedy tak, że przecież ona wybiera się na studia, a on nie, więc z biegiem czasu urośnie między nimi przepaść. Bardzo rozsądnie. W międzyczasie on jednak te studia skończył i nawet miał sukcesy naukowe, więc wskaźniki dopasowania jakby skoczyły. Spotkali się, padli sobie w ramiona, postanowili nie opuścić się aż do śmierci, kupili rasowego kota. Jednak po paru miesiącach okazało się, że jednak naprawdę do siebie nie pasują i studia nie mają tu nic do rzeczy, że chodzi raczej o to, że flegmatyk z cholerykiem dogadują się średnio i że jak jedno jest typem skowronka, a drugie typem sowy, to bardzo trudno się spotkać na seks, tym bardziej że i w tej dziedzinie upodobania są różne. A morał z tego taki, że jeśli raz nam coś przyszło do głowy ("on do mnie nie pasuje") to raczej nie bez powodu i nie ma sensu drugi raz wchodzić do tej samej wody, żeby się upewnić.

Zaktualizuj dane!

Jeszcze inna moja koleżanka swoją pierwszą miłość spotkała w pociągu relacji Warszawa-Katowice. Siedziała sobie ta miłość przy oknie i wyglądała całkiem tak samo jak w szkole średniej, tyle że przyprószona siwizną na skroniach. Była to najbardziej fascynująca podróż do Katowic, jaka się tej koleżance w życiu przytrafiła. Prawdę mówiąc każdy z was by jej zazdrościł takiej jazdy do Katowic. I gdy już, już miała całe ciało wypełnione oksytocyną i innymi takimi substancjami, z których ewentualnie może się wykluć silne pragnienie pozostania z drugą osobą na dobre i złe, wtedy się okazało, że ta miłość spod okna jest żonata. Morał z tego taki: zanim się pochopnie zainwestuje swoje hormony, lepiej zaktualizować dane .

Czy z tego wszystkiego wynika, że nie ma sensu powracać do starej miłości? Nie! Między ludźmi wszystko jest możliwe, więc zupełnie niespodziewanie zdarza się też wielkie szczęście. Bardzo bliska osoba z mojej rodziny owdowiała (teraz, oczywiście, nie mówię o szczęściu tylko o okolicznościach). I gdy już się wydawało, że jesień życia spędzi w domu, wśród fotografii, doglądając wnuków, wtedy właśnie zupełnie przypadkiem wpadła na ulicy na mężczyznę, z którym prawie pół wieku wcześniej łączył ją płomienny romans. I ten romans odżył - rozświetlając całą tę wspomnianą jesień . Miłą okolicznością okazało się to, że odzyskany kochanek jest nieprzyzwoicie bogaty, więc podróżują sobie we dwoje po całym świecie i nie martwią niczym, smakując chwile.

A morał z tego taki: życie jest nieprzewidywalne, także w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nigdy nie traćcie nadziei!

SZUKASZ SPOSOBU, BY NAPRAWIĆ SWÓJ ZWIĄZEK? TEN TEST POMOŻE ZDIAGNOZOWAĆ WASZĄ RELACJĘ>>>

Zobacz wideo
Więcej o: